Polskaaaa! Biało-czerwoniiii!

Leszek Śliwa

|

GN 17/2007

publikacja 30.04.2007 09:33

Wreszcie Polacy uwierzyli, że mogą zbudować zamożny kraj szczęśliwych ludzi. A wszystko dzięki piłce nożnej.

Polskaaaa! Biało-czerwoniiii! Czy entuzjazm uda nam się zamienić na sukces? East News/SE/MACIEJ KULCZYŃSKI

Takiej euforii nie było w Polsce co najmniej od 1989 roku, gdy obaliliśmy komunizm. Stacje telewizyjne do znudzenia pokazywały podskakujących do góry jak dzieci dostojnych panów w garniturach, gdy szef europejskiej federacji piłkarskiej Michel Platini ogłosił, że Polska i Ukraina będą organizować Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej w roku 2012. Wiwatujące tłumy na ulicach, wpadający sobie w objęcia przeciwnicy polityczni, entuzjazm, optymizm, zgoda narodowa. W jednej chwili znaleźliśmy się jakby w innym kraju.

Gwiazdka z nieba
Mało kto wierzył, że polsko-ukraińska kandydatura zwycięży. Naszymi rywalami byli przecież Włosi, którzy mają wszystko: wspaniałe stadiony, autostrady, hotele, doświadczenie w organizowaniu wielkich imprez, wysoki poziom sportowy. A gdyby UEFA zechciała postawić na Europę Wschodnią, mogła wybrać ofertę węgiersko-chorwacką, która przed głosowaniem też była oceniana wyżej niż nasza.

Ci, którzy mieli wcześniej cień nadziei, narzekali, że szanse pogrzebała afera korupcyjna w polskim futbolu oraz dramatyczny kryzys polityczny na Ukrainie. Do tego dochodził tradycyjny polski pesymizm i brak wiary we własne możliwości. A jednak wygraliśmy już w pierwszej turze. Polacy zachowali się wówczas tak, jakby dostali wymarzoną gwiazdkę z nieba. Czy ta euforia jest uzasadniona?

Euro da się lubić
Wszystko wskazuje na to, że euforia powinna być jeszcze większa. Przed Polską otwierają się bowiem szanse błyskawicznego rozwoju gospodarczego. Na wykorzystanie czeka aż 37 miliardów euro z Unii Europejskiej. To więcej niż 10 procent polskiego PKB. Praktyka finasowania inwestycji w UE jest taka, że każdą trzeba uzasadniać i na bieżąco rozliczać. Gdyby nie przyznano nam organizacji mistrzostw, pewnie dużej części tych pieniędzy nie udałoby się nam wykorzystać.

Teraz jest prawie pewne, że „zgarniemy” wszystko. Kraj pokryje sieć autostrad i innych dróg. Powiększone zostaną lotniska, powstaną hotele. Inwestycje stworzą w Polsce około stu tysięcy nowych miejsc pracy. Przebudowę kraju ma zwieńczyć w 2012 roku zastąpienie złotówki przez euro. – Kto to wszystko zbuduje? Przecież większość robotników pracuje w Anglii – narzekają malkontenci. Właściciele firm budowlanych już zapowiadają, że przedstawią konkurencyjne warunki płacowe. Mówi się nieoficjalnie, że niewykwalifikowany robotnik może liczyć na 2,5 tys. na rękę miesięcznie, a fachowiec nawet na 5–8 tysięcy.

Czy możemy to zepsuć?
Istnieje teoretyczna możliwość, że postęp prac będzie tak wolny, że UEFA zabierze nam mistrzostwa. – Pięć lat to bardzo mało. Przecież każdą budowę poprzedza wiele czasochłonnych procedur: dopracowanie planu zagospodarowania przestrzennego, zdobycie pozwoleń na budowę, rozpisanie przetargów publicznych – ostrzegają przedsiębiorcy.

Musielibyśmy się jednak bardzo „starać” żeby czarne scenariusze się sprawdziły. Nigdy przecież jeszcze nic takiego się nie wydarzyło. Rząd już zapowiedział, że procedury prawne zostaną uproszczone, a poszczególni ministrowie prześcigają się w pomysłach. Wicepremier Zyta Gilowska oświadczyła, że zmiana ustawy o grach hazardowych zapewni miliard złotych na budowę stadionu w Warszawie.

Kraje, które przed nami organizowały mistrzostwa, zarobiły na nich ogromne pieniądze. I nie chodzi wcale tylko o dochód z imprezy. Do Portugalii przyjeżdża teraz co roku dwa razy więcej turystów niż przed Euro 2004, zostawiają dwa razy więcej pieniędzy. To dodatkowo napędza gospodarkę. Analitycy rynku oceniają, że organizacja mistrzostw może zwiększyć tempo rozwoju polskiego dochodu narodowego o 1 punkt procentowy rocznie i przedłużyć okres pomyślnej koniunktury.

Łańcuchowy pies
Z decyzji UEFA bardzo niezadowoleni są nie tylko pokonani Włosi, Węgrzy i Chorwaci, ale także… Rosjanie.
„Polska – wierny pies łańcuchowy USA i Unii Europejskiej, gotowy drzeć na strzępy wszystkich, którzy okazują sympatię Rosji lub szanują jej interesy, dostała od UEFA solidną kość” – pisze „Komsomolskaja Prawda”. Rosjanie kilka lat temu zapowiadali, że będą się starać o organizację mistrzostw. Potem się jednak wycofali, planując walkę o Euro 2016.

Teraz ich nadzieje prysły, a „Rossijskaja Gazieta” pozwala sobie na niezbyt elegancki dowcip: „Co trzeba zrobić, aby Rosja otrzymała turniej finałowy piłkarskich mistrzostw Europy? Odpowiedź: W ciągu pięciu lat spróbować zaanektować Ukrainę i Polskę”. Być może jednak Rosjan nie zdenerwowała tak bardzo utrata perspektyw na zorganizowanie imprezy, ale podejrzenia, że decyzja UEFA ma charakter polityczny. Nikt tego nie mówi oficjalnie, ale wspólna organizacja mistrzostw scementuje relacje Ukrainy z Polską, a zatem z Unią Europejską. Nawet zamieszkujący wschodnią, prorosyjską część Ukrainy obywatele tego państwa mogą przestać tęsknić za związkiem z Rosją, gdy ujrzą pozytywne skutki organizacji Euro 2012: inwestycje w infrastrukturę, setki tysięcy zagranicznych turystów, wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia.

Teraz my?
Ludzie wiwatujący po ogłoszeniu decyzji UEFA na ogół nie zastanawiali się jednak ani nad gospodarką, ani nad przyszłością Ukrainy. Cieszyli się, że Polska została doceniona, tak jak cieszyli się z sukcesów Adama Małysza. Nie otrzymaliśmy przecież jałmużny. Sponsorzy UEFA zapewne wysoko ocenili możliwości naszego i ukraińskiego rynku. Europejscy działacze uwierzyli, że jesteśmy w stanie zorganizować dobre mistrzostwa. Postawili na nas. Potrzeba nam było takiego zastrzyku dumy narodowej. Polacy w wielkich chwilach, wymagających narodowej mobilizacji, potrafią wznieść się ponad podziały. Tak było w 1980 i 1989 roku. Dobrze by było, byśmy dostrzegli, że jest coś ważniejszego od codziennych pyskówek między politykami i zwolennikami poszczególnych partii.



Planowane inwestycje
W ciągu pięciu lat powstanie 636 km autostrad (A4 ma być dokończona, A1 i A2 zbudowane w całości) oraz ponad 2 tys. kilometrów innych dróg. Zmodernizuje się 1566 km linii kolejowych i rozbuduje 8 lotnisk. Powstaną setki hoteli. Trzy nowoczesne stadiony zbuduje się od podstaw, trzy inne rozbuduje.

Ile zarobiła Portugalia
Podczas Euro 2004 Portugalia zarobiła około 800 mln euro. Zyski z turystyki wzrosły ze 179 mln euro rocznie przed 2004 roku do 357 mln euro rocznie po turnieju. Kraj przezwyciężył kryzys ekonomiczny, powstało 36 tysięcy nowych miejsc pracy, zbudowano stadiony i wiele kilometrów dróg. Wreszcie Polacy uwierzyli, że mogą zbudować zamożny kraj szczęśliwych ludzi. A wszystko dzięki piłce nożnej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.