Czas lustracji

Andrzej Grajewski

|

GN 11/2007

publikacja 14.03.2007 11:34

Rusza wielka lustracja. Co najmniej 400 tys. osób musi złożyć oświadczenia lustracyjne. Lustrowani będziemy także my – dziennikarze.

Czas lustracji Premier Zyta Gilowska, choć Sąd Lustracyjny stwierdził, że nie współpracowała z SB, może zostać wymieniona w katalogu IPN w kategorii tajni współpracownicy. PAP/Bartłomiej Zborowski

Twórcy ustawy o ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944–1990 oraz treści tych dokumentów podkreślają, że praca albo służba w organach bezpieczeństwa państwa komunistycznego lub udzielanie im pomocy prowadziły do łamania praw człowieka na rzecz ustroju totalitarnego. To także element jawności w życiu publicznym, które przecież licznymi korzeniami sięga czasów PRL. Dlatego sprawdzanie przeszłości obejmuje wiele – zdaniem różnych środowisk, zbyt wiele – grup zawodowych. Mówi się, że liczba lustrowanych może przekroczyć nawet 700 tys. IPN opublikuje również katalogi z nazwiskami osób, które były funkcjonariuszami organów bezpieczeństwa PRL oraz ich tajnymi współpracownikami.

Nowa procedura
Do tej pory obowiązek składania oświadczeń miała stosunkowo nieliczna grupa, głównie politycy – posłowie, senatorowie, członkowie rządu i administracji państwowej, także szefowie mediów publicznych. Zgodność z prawdą treści tych oświadczeń badał Rzecznik Interesu Publicznego. Gdy miał wątpliwości, kierował sprawę do Sądu Lustracyjnego, którego wyrok był ostateczny. Obecnie zlikwidowano instytucję Rzecznika Interesu Publicznego, którego zastąpi Biuro Lustracyjne w IPN.

W sprawach budzących wątpliwości treść oświadczeń lustracyjnych będzie badał niezawisły sąd. Oświadczenia lustracyjne będą gromadzone w specjalnym rejestrze, następnie w formie elektronicznej będą publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej IPN. Należy podkreślić, że sam fakt przyznania się do współpracy ze służbami PRL nie powoduje automatycznie jakichkolwiek negatywnych konsekwencji, może poza oceną moralną. Dopiero kłamstwo lustracyjne, potwierdzone wyrokiem niezawisłego sądu, będzie skutkowało sankcją karną.

Obowiązek złożenia oświadczenia lustracyjnego w sprawie pracy bądź służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z tymi organami w okresie od 22 lipca 1944 do 31 lipca 1990 r. mają osoby publiczne, urodzone przed 1 sierpnia 1972 r. Osobami publicznymi w myśl ustawy są m.in. politycy, urzędnicy państwowi oraz samorządowcy, nauczyciele akademiccy, sędziowie i prokuratorzy, a także dziennikarze. Oświadczenia należy złożyć pracodawcy lub organowi powołującemu lub mianującemu na dane stanowisko. Oni powinni zawiadomić wszystkich, którzy spełniają ustawowe kryteria o obowiązku złożenia oświadczenia lustracyjnego. Jego wzór jest załącznikiem do ustawy.

Teraz my
Nową kategorią w rejestrze osób lustrowanych są dziennikarze. Sprawa wywołuje szereg kontrowersji w naszym środowisku. Dla mnie jest rzeczą oczywistą, że ci, którzy są kreatorami opinii publicznej i tak chętnie i głęboko prześwietlają innych, sami muszą być poddani takiemu sprawdzianowi. Ustawa przewiduje, że obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych mają zarówno dziennikarze, także niepracujący etatowo, jak i członkowie władz spółek oraz rad nadzorczych zarządzających mediami. Pojawia się problem z mediami prywatnymi.

Nie wiem, czy dobrowolnie będą się lustrować właściciele wielkich komercyjnych stacji telewizyjnych. Jeśli tego nie zrobią, mają wątpliwy tytuł, aby lustrować swoich dziennikarzy i w ogóle wypowiadać się w tej sprawie. Ponieważ media prywatne stanowią bardzo ważny fragment ogólnopolskiego rynku mediów, zwłaszcza elektronicznych, podejście do wykonania ustawy lustracyjnej będzie ważnym elementem budowy wiarygodności mediów.

Piszę to z tym większym przekonaniem, że sam niesprawiedliwie byłem oskarżany o udział w manipulowaniu mediami przez służby specjalne. Jednocześnie wiem, jak głęboki był stopień uwikłania środowisk dziennikarskich w kontakty ze służbami w czasach PRL. Doświadczyłem tego, badając akta bezpieki, a szczególnie gdy sam otrzymałem, jako pokrzywdzony, m.in. dokumenty na temat inwigilowania mnie przy udziale dziennikarzy.

Ewa Milewicz oraz kilku innych dziennikarzy publicznie powiedzieli, że nie wypełnią oświadczeń lustracyjnych. Dziennikarka „Gazety Wyborczej” należy nie tylko do elity współczesnego polskiego dziennikarstwa, ale także broniła wolności słowa, redagując prasę podziemną w czasach, gdy zamiast wierszówki płacono za to więzieniem. Jej biografia jest znana, podobnie jak fakt, że była represjonowana przez organy bezpieczeństwa PRL.

Jednak nie zgadzam się z jej stanowiskiem, że nie widzi powodu, aby tłumaczyć się ze swego życia. Nie wszyscy, którzy skryją się za takim tłumaczeniem, mają podobną biografię. Dziennikarze, którzy tak często wytykają innym brak przestrzegania prawa, sami powinni w tym względzie dawać przykład. Ustawa nie zawiera wprawdzie żadnych sankcji dla dziennikarzy, którzy oświadczeń lustracyjnych nie wypełnią. Jest jednak pewnym elementem budowania naszej wiarygodności wobec opinii publicznej, naszych czytelników oraz odbiorców.

Pozostają wątpliwości
Nie ulega wątpliwości, że realizacja ustawy z wielu względów będzie bardzo trudna. Nie chodzi tylko o techniczne możliwości IPN, których obecnie nie ma, oraz ogromną liczbę osób do sprawdzenia. Podstawowe wątpliwości są związane przede wszystkim z oceną zgromadzonych w archiwach IPN dokumentów peerelowskiej bezpieki.

Czy sam fakt pojawienia się jakiegoś nazwiska w tzw. pomocach ewidencyjnych, a więc kartotekach, inwentarzach, itp. jest dostatecznym powodem, aby czyjeś nazwisko umieścić w katalogu tajnych współpracowników? Jeśli tak, znajdzie się tam także nazwisko abpa Józefa Michalika. Być może także innych biskupów, choć nie ma żadnych dowodów na to, że faktycznie byli świadomymi i tajnymi współpracownikami bezpieki. Może być i tak, że Kościelna Komisja Historyczna po zbadaniu akt orzeknie, że w danym przypadku nie mamy do czynienia z faktem współpracy. Jednak nazwisko i tak znajdziemy w odpowiednim katalogu IPN.

Czy wobec bezimiennego Jana Kowalskiego nie powinna mieć także zastosowania zasada domniemania niewinności, jaką przyjmujemy w sprawach innych ważnych postaci? Tylko że akt Kowalskiego nie będzie badać specjalna komisja. A co z osobami, które mają korzystny dla siebie wyrok sądu lustracyjnego – Lechem Wałęsą, Małgorzatą Niezabitowską, Zytą Gilowską, aby wymienić tylko nazwiska najgłośniejsze. Rozmawiałem niedawno z archiwistami i historykami z IPN. Byli przekonani, że w takich sprawach rozstrzygnięcia sądowe nie będą ostatecznym kryterium przy umieszczeniu kogoś na listach.

Wątpliwości można mnożyć. Na przykład, że poprzez różne listy i katalogi dramatycznie spłaszczamy problem. Wrzucamy wszystkich do jednego worka. W krótkim katalogowym opisie tak samo będzie wyglądał ktoś, kto przez lata był usłużnym kapusiem, jak i ten, kto raz w życiu się załamał, a później robił wszystko, aby ten błąd naprawić. Tę część ustawy uważam za najbardziej wątpliwą. W niewielkim stopniu przyczyni się do jawności życia publicznego. Na lata zatruje natomiast nasze życie publiczne podziałami i sporami oraz niekończącymi się sprawami sądowymi. Czy w takim stanie, głęboko podzieleni i skłóceni, podołamy wyzwaniom jutra? Wątpię.

Do składania oświadczeń lustracyjnych zobowiązani m.in. są:

*
Prezydent RP
* Poseł, senator, poseł do Parla-mentu Europejskiego
* Prezes sądu, sędzia i prokurator
* Rektor i prorektorzy publicznej lub niepublicznej szkoły wyższej
* Pracownicy urzędów państwowych oraz członkowie korpusu służby cywilnej, zajmujący kierownicze stanowiska
* Dyrektor przedsiębiorstwa państwowego, jego zastępca
* Adwokat, radca prawny, notariusz, komornik, biegły rewident, doradca podatkowy
* Dyrektor szkoły publicznej lub niepublicznej
* Dziennikarz w rozumieniu ustawy z 26 stycznia 1984 r.
* Członek organu zarządzającego, organu nadzoru lub organu kontroli wewnętrznej polskiego związku sportowego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.