Skok na kasę

Leszek Śliwa

|

GN 09/2007

publikacja 28.02.2007 12:00

Ponad 121 miliardów złotych – tyle oszczędności zgromadzili już Polacy w Otwartych Funduszach Emerytalnych. To sporo. Nic dziwnego, że pojawiają się chętni, by tymi pieniędzmi „gospodarować”.

Skok na kasę –; ZUS jest instytucją pewną, tanią, bezpieczną i efektywną – twierdzi minister pracy Anna Kalata. PAP/Tomasz Gzell

Niedawno Komisja Nadzoru Finansowego skrytykowała pomysł minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty („Samoobrona”), by wypłatą pieniędzy gromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych zajął się ZUS. Komisja stwierdziła, że byłoby to złamanie zasad reformy emerytalnej. Pani minister podtrzymuje jednak swoją propozycję. O co chodzi w tym sporze? Czy to takie ważne, kto wypłaca emerytury? Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze.

Bezpieczny i pewny moloch?
12,5 miliona Polaków oszczędza na emeryturę w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Co miesiąc przeznaczają na to ponad siedem procent swoich dochodów. OFE zgromadziły więc już pokaźną sumę. Oczywiście nie w gotówce. Nasze pieniądze są inwestowane. Fundusze obracają nimi, by zapewnić nam w przyszłości jak najwyższe emerytury. Są tym zainteresowane, bo wypracowują w ten sposób swój własny zysk.

W 2009 roku przejdą na emeryturę pierwsze spośród osób oszczędzających w OFE. Twórcy reformy emerytalnej z 1999 roku nie sprecyzowali, jakie konkretnie firmy mają zająć się wypłacaniem świadczeń. Trzy miesiące temu minister Kalata zaproponowała, by tą firmą był państwowy Zakład Ubezpieczeń Społecznych. – ZUS jest instytucją bezpieczną, pewną, tanią i efektywną – oświadczyła pani minister w Programie 1 TVP. Jej zdaniem, ZUS powinien nie tylko wypłacać świadczenia, ale także zarządzać pieniędzmi wszystkich osób od chwili ich przejścia na emeryturę. To znaczy, że oszczędzane przez ludzi w OFE pieniądze byłyby przekazywane do państwowego molocha.

Opinia pani minister o ZUS brzmi jak kiepski żart dla wszystkich, którzy pamiętają finansowe kłopoty tej instytucji sprzed paru lat. Wskutek błędów w zarządzaniu Zakład stanął wtedy na progu bankructwa. A czy ZUS jest tani? Trudno porównać koszty utrzymania prywatnej firmy i instytucji utrzymywanej przez budżet państwa, czyli z podatków.

Kluczowe słowo zarządzać
Pomysł minister pracy skrytykowało wielu ekonomistów, wśród nich wicepremier Zyta Gilowska. Najdziwniejsze jednak jest to, że w gronie krytyków znalazł się… przewodniczący Rady Nadzorczej ZUS, Robert Gwiazdowski. Twierdzi on wprost, że ZUS nie jest do realizacji pomysłu ministerstwa przygotowany i nigdy nie będzie. Okazuje się, że pani minister swego projektu z nim nie konsultowała.

– ZUS może oczywiście wypłacać emerytury, czyli doręczać je emerytom przez listonosza. Ale wypłacać emerytury i zarządzać środkami zgromadzonymi w OFE to dwie różne sprawy – tłumaczy Gwiazdowski. Obawia się on, że oszczędnościami emerytów w ZUS zaczęliby zarządzać po prostu politycy. Byłoby to oczywiście katastrofą dla emerytów. – Może nawet dla zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego kraju ktoś chciałby wybudować za te środki „Gazoport” albo kupić rafinerię – dodaje Gwiazdowski.

Anna Kalata odrzuca taką ewentualność. Twierdzi, że pieniądze emerytów znalazłyby się na tzw. funduszu celowym, do którego politycy nie mieliby dostępu. Wydaje się przy tym zapominać, że całkiem niedawno Sejm przegłosował, by 40 milionów złotych z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wspomogło budowę Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. A przecież FUS to właśnie taki fundusz celowy zarządzany przez ZUS. – Nawet gdyby politycy trzymali ręce z daleka, to zarządzanie aktywne wymaga fachowości i uczciwości. A to bardzo drogo kosztuje. Więc instytucja budżetowa taka jak ZUS nie ma szans na zatrudnienie uczciwych i zarazem dobrych fachowców – kończy Gwiazdowski.

Łańcuszek nieszczęścia
Komisja Nadzoru Finansowego doradza premierowi odrzucić pomysł minister Kalaty. Pani minister jednak nie składa broni. Dlaczego? Pewnie dlatego, że nie wiadomo, skąd wziąć pieniądze na podwyższanie zasiłków i obiecane podwyżki pensji. Gdyby jej pomysł zrealizowano, ZUS mógłby obracać w 2009 roku kwotą 67 milionów, a pięć lat później – już 2,8 mld. Odchodzących na emeryturę klientów OFE będzie bowiem z roku na rok przybywać. A jeśli ZUS obracałby tymi pieniędzmi, zapewne trafiłyby one do… Ministerstwa Pracy. Zdaniem ekspertów, ZUS kupowałby bowiem głównie obligacje Skarbu Państwa. I w ten sposób finansowałby wydatki budżetu.

A jak potem rząd zdobywałby pieniądze na wykup obligacji? Ano z podatków. I tak koło by się zamknęło. Budżet uzyskałby, dzięki naszym oszczędnościom, stałe źródło dochodów. Tylko emerytury byłyby coraz niższe, a podatki coraz wyższe. – W tej chwili ZUS funkcjonuje zgodnie z zasadami państwowego systemu ubezpieczeń emerytalnych. Jest to, jak pisał wybitny ekonomista Milton Friedman, „łańcuszek świętego Antoniego”. Płacimy dziś na emerytury naszych dziadków i rodziców w nadziei, że nasze dzieci i wnuki będą płaciły na nasze – mówi Robert Gwiazdowski. System ten skazany jest na bankructwo choćby dlatego, że emeryci żyją coraz dłużej, a dzieci rodzi się coraz mniej. Nie ma innej sensownej drogi niż reforma systemu emerytalnego. Tymczasem pomysł minister Kalaty byłby praktycznie powrotem do starego, państwowego systemu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.