Elementarz bez abecadła

Piotr Sacha

|

GN 06/2007

publikacja 12.02.2007 15:17

Trzylatki z uszkodzeniem mózgu uczą się czytać ze świetnym skutkiem. To nie nauka – protestują ich rodzice – to nasza najlepsza zabawa.

Elementarz bez abecadła W małym dziecku płonie nieograniczone pragnienie uczenia się – wołają zwolennicy wczesnej edukacji. Henryk Przondziono

W amerykańskim kanale Fox 29 trwa emisja programu o nadzwyczajnie zdolnych dzieciach. Collen Rumpf siedzi na podłodze z siedmiomiesięczną Olympią. Podnosi na wysokość główki dziecka plik kartoników z wyrazami. Odsłania kolejne słowa, jednocześnie głośno i z przejęciem wypowiada je. Seler, kapusta, cukinia, ogórek, marchewka – co sekundę kolejne z warzyw, których nazwy zabawnie brzmią w języku angielskim. Olympia radośnie gaworzy i zaśmiewa się. Jej mama również uczyła się czytać tą metodą, gdy była niemowlakiem.

Gotowe do lekcji?
Pomysł na taką zabawę pochodzi z Filadelfii. Do Instytutów Osiągania Ludzkich Możliwości (Institutes for the Achievement of Human Potential) przyjeżdżają dzieci z uszkodzeniem mózgu. To z myślą o nich filadelfijski zespół prowadził badania. Korzenie sięgają lat 50. ubiegłego wieku, gdy fizjoterapeuta Glenn Doman wraz z grupą badawczą szukał skutecznej metody ich rehabilitacji. Młody mózg jest w stanie wchłonąć wszystko – w nieco uproszczony sposób brzmi teza wyjściowa.

W Instytutach prowadzone są kursy dla rodziców. Najpełniejszą formą realizacji metody Domana jest Program Intensywnej Terapii, który rodzice następnie realizują z dzieckiem w domu. Obejmuje on zarówno część fizjologiczną, jak i ćwiczenia ruchowe oraz intelektualne. W ostatnim przypadku, oprócz między innymi zgłębiania matematyki czy wiedzy encyklopedycznej, dzieci uczą się czytać. Doświadczenie wypływające z nauki czytania maluchów z uszkodzeniem mózgu szybko upewniło zespół Domana w przekonaniu, że w ten sam sposób mogą, a nawet powinny uczyć się dzieci zdrowe.

Ci, którzy zainteresowali się wczesną edukacją, zadają sobie najczęściej pytanie, w jakim wieku dziecko jest gotowe do lekcji czytania. Odpowiedź, jakiej udziela G. Doman w książce „Jak nauczyć małe dziecko czytać”, dla większości czytelników jest zaskakująca: „Jeśli twoje dziecko ma pięć lat, będzie to łatwiejsze, niż gdyby miało sześć. Jeżeli ma cztery, łatwiejsze, niż gdyby miało pięć, a jeśli ma trzy lata, jeszcze łatwiejsze. Dwanaście miesięcy lub mniej to najlepszy wiek, aby rozpocząć, jeżeli chcesz włożyć najmniej czasu i energii w nauczenie twego dziecka czytania”.

Próg Filadelfii
Do 4. roku życia zdolność przyswajania informacji oraz pragnienie powiększania wiedzy są większe niż później – uważają zwolennicy wczesnej edukacji. Czy takie maleństwo nie traci w ten sposób dzieciństwa? – to z kolei najczęściej zadawane przez sceptyków tej metody pytanie. Nauka może być świetną formą zabawy – odpowiadają zwolennicy.

Publikacja Glenna Domana instruująca rodziców, jak nauczyć szybkiego czytania małe dzieci, po raz pierwszy ukazała się w 1963 r. Wcześniej do Instytutu trafił 3-letni Tomek Łuński – syn polskich emigrantów. Od niego wszystko się zaczęło. Był chłopcem o dużym stopniu niepełnosprawności. Rozpoczęto rehabilitację według specjalnego programu. Z każdą wizytą jego sprawność ruchowa się poprawiała. Rodzice Tomka zauważyli też, że ich syn robi postępy w czytaniu. Naukowcy uśmiechali się, nie traktując do końca poważnie tych rewelacji. Gdy okazało się, że pięciolatek z ciężkim uszkodzeniem mózgu czyta nie tylko elementarz, ale całe książki, więcej – robi to szybko, ze zrozumieniem i lepiej od niejednego zdrowego dziesięciolatka, ekipa Domana wiedziała już, że to przełom. Zwłaszcza że w tamtym okresie dzieciom takim jak Tomek lekarze zwykle nie dawali szans na rozwój. Później do Filadelfii przybyło blisko 70 rodzin z Polski. Każda przekraczała próg Institutes for the Achievement of Human Potential, poszukując nadziei dla niepełnosprawnego dziecka.

45 sesji dziennie
– Do Filadelfii trafiają rodziny mocno zdeterminowane, które nie mają nic do stracenia, takie jak my – przekonuje Paweł Skop, ojciec 12-letniego dziś Mateusza. Mateusz urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym. W 1991 r. miał 3 lata. Specjalista orzekł wtedy, że ruchowo chłopiec osiągnął wiek trzech miesięcy, a intelektualnie – właściwie trudno określić. W tym samym roku rodzice Mateusza pojawili się po raz pierwszy w Domanowskim Instytucie. Byli tam jeszcze 6 razy. Program rehabilitacyjny Mateusza realizowany był w domu, praktycznie 24 godziny na dobę. W przygotowanie i prowadzenie ćwiczeń fizycznych oraz intelektualnych zaangażowali się rodzina i wolontariusze. – Kartonowe plansze z elementami programu intelektualnego zawsze były pod ręką – wspominają Marzena i Paweł Skopowie. – Codziennie 45 sesji podstawowych z czytania z odstępem dziesięciominutowym. – Zmienia się styl życia rodziny – potwierdza Karolina Domagalska, mama Michała. – Dom zawsze pełen jest ludzi skupionych wokół programu dziecka.

Rodzice Michała usłyszeli o metodzie Domana, gdy ich syn z porażeniem mózgowym miał dwa i pół roku. Wykończeni, jak wspominają, mało skutecznym wędrowaniem od specjalisty do specjalisty, chcieli spróbować czegoś nowego. W 1997 r. znaleźli się w tamtejszym Instytucie. – Trzy wizyty w Stanach dały nam wtedy ogromny zastrzyk energii. Rozpoczęliśmy intensywny program rehabilitacyjny, który trwał 4 lata. Syn zaczął się bardzo dobrze rozwijać – opowiada Karolina Domagalska, która obecnie kieruje Stowarzyszeniem „Nadzwyczajnych Dzieci”, udzielając porad rodzicom i organizując turnusy rehabilitacyjne.

Ponad alfabetem
Nie ma mowy o lekcji alfabetu. Już pierwszego dnia dziecko zapamiętuje całe słowa. Na białych planszach czerwone, drukowane, sięgające ośmiu centymetrów litery tworzą najprostsze rzeczowniki. Każdego dnia poszerza się słownictwo. Wyrazy łączą się ze sobą w złożenia wyrazowe, a te przekształcają się i powstają zdania. Z czasem rozmiar liter maleje, a kolor zmienia się na czarny. – Prezentacje ciągle bawią, pod warunkiem, że są szybkie, prowadzone ciekawie i z entuzjazmem – podkreślają rodzice dzieci czytających całościowo. Aby nauka miała sens, nowe słowa powinny być wytłumaczone i skonkretyzowane. Bardziej abstrakcyjne odczytywane są z kontekstu. Następny etap to książeczki.

Kiedy Mateusz poznał 50 słów, rodzice napisali dla niego pierwszą książkę, która opowiadała o najważniejszej dla chłopca postaci, czyli o… Mateuszu. Kolejne 3 książki i 300 nowych słów tygodniowo. – Rodzice zdrowych dzieci, którzy zainteresowali się Domanem, mówią zgodnie: idea jest świetna. Jednak kiedy dowiadują się o wkładzie pracy, jaki ich czeka, najczęściej tracą entuzjazm i rezygnują – przyznaje Paweł Skop. Liczba samodzielnie wykonanych plansz przekracza 10 tys. – Moja rodzina zareagowała bardzo nieprzychylnie na pomysł nauki czytania małego dziecka, więc musiałam odpuścić. Jeżeli członkowie rodziny są przeciwni, trzeba ich najpierw przekonać. Mnie się to nie udało – wyznaje Dorota, młoda mama.

Nauka latania
Pomysł, aby bawić się w czytanie z małymi dziećmi, zyskuje popularność. Już nie tylko rodzice, ale też niektóre przedszkola decydują się rozpocząć naukę, zanim stanie się ona szkolnym obowiązkiem. Oprócz metody Domana mogą skorzystać z kilku innych sposobów. Joannie Przyłuckiej logopeda zaproponował metodę Jagody Cieszyńskiej. Piotruś miał trzy i pół roku i mówił zaledwie 10 słów. Samogłoski – sylaby – słowa – chłopiec wkroczył w świat języka pisanego. Nie uczył się pojedynczych spółgłosek, bo nikt przecież nie słyszy ich w izolacji. – Natura bywa przewrotna, syn najpierw nauczył się czytać, a potem mówić – oznajmia Joanna Przyłucka. Niedawno Piotruś obchodził 5. urodziny. Dziś trudno uwierzyć, że miał kiedyś problemy z mową. – Nigdy nie zapomnę jego radości, gdy poznawał pierwsze wyrazy i mógł porozumiewać się ze światem – wspomina wzruszona mama.

Mateusz i Michał przebrnęli przez intensywny program edukacyjny, dzięki któremu potrafią czytać. Ze względu na problemy z koordynacją wzrokową nie mogą jednak korzystać ze zwykłych książek, w których czcionka jest dla nich zbyt mała. Rodzice przedrukowują im teksty. Paweł Skop: – Gdy dziecko z porażeniem mózgowym nabywa umiejętności czytania, to tak jakby ktoś przypiął mu skrzydła.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.