W 71 dni dookoła świata?

Maria Wróbel, pisarka, harcmistrzyni, jachtowy sternik morski

|

GN 06/2007

publikacja 12.02.2007 15:15

Roman Paszke wyrusza właśnie w rejs dookoła świata. Czy pobije rekord należący do Ellen MacArthur?

W 71 dni dookoła świata? Kapitan Roman Paszke wyrusza w samotny rejs dookoła świata. Wyprawa ma potrwać 71 dni. PAP/CAF/Janusz Uklejewski

Pod koniec XIX wieku opłynięcie świata zajęło Joshua Slocumowi ponad trzy lata. 100 lat później Yves Le Cornec sformułował ideę wokółziemskiej żeglugi w czasie krótszym niż symboliczne 80 dni Juliusza Verne’a. Udało się to w roku 1993 Brunonowi Peyronowi, który jednak płynął z załogą. Dopiero w 2004 roku Francis Joynon, jako pierwszy samotny żeglarz, zamknął pętlę dookoła globu w czasie krótszym niż bohaterowie Verne’a, czyli w 72 dni. Druga była Ellen MacArthur – w roku 2005 na wokółziemskiej trasie osiągnęła czas 71 dni, 14 godzin, 18 minut i 33 sekundy. Roman Paszke chce urwać przynajmniej 33 sekundy z rekordu Ellen.

Prawda i samotność
Pierwszy Słowianin, który wyruszył w rejs dookoła globu w roku 1967, Leonid Teliga, potrzebował na to ponad dwóch lat. Ostatni etap, z Fidżi do Dakaru, pokonał jednym skokiem. – Tego nie zrobił na świecie nikt przed nim – mówi Karol Teliga, bratanek słynnego żeglarza. – To był rekord samotnego rejsu na owe czasy, 165 dni na morzu bez zawijania do portów. Leonid swoje marzenie zrealizował dzięki uporowi i ciężkiej pracy. Drewniany jacht „Opty” zbudował za własne pieniądze. 5 sierpnia 1966 roku Polski Związek Żeglarski wydał zaświadczenie, w którym stwierdzał, że „jacht o nazwie »Opty« został zbudowany przez armatora kapitana Leonida Teligę sposobem gospodarczym i stanowi jego własność”. – Znakomity jacht, znakomity żeglarz. Pewna, solidna marynarska robota – stwierdza Karol Teliga, który brał udział w jego budowie.

„Szukam tam prawd, które zgubiły się w ludziach, a może i we mnie” – mówił Leonid Teliga o swoich wyprawach. Podczas samotnych 165 dni został silnie uderzony bomem spinakera w podbrzusze, osłabiony gorączką omal nie wypadł za burtę, stracił bezanmaszt podczas trąby powietrznej… A jednocześnie posiadł tę rzeczywistość, która nadaje smak życiu – przyprawia je pieprzem niebezpieczeństwa, solą wody morskiej, świeżością wiatru, wysiłkiem mięśni, przestrzenią dla oczu i duszy. „Fakty niewiele mówią o istocie tego wszystkiego, co przeżywa się w samotności” – napisał w Dakarze. Dziennikarz Andrzej Jasielski, wspominając spotkanie z Teligą, powie: – To, co najmocniej utkwiło mi w pamięci, to blask euforii, jaki wypełniał jego twarz i wzrok.

Duży jacht i mały człowiek
– Podoba mi się zestawienie: jeden duży jacht i jeden mały człowiek – mówi Roman Paszke na kilka dni przed planowanym wypłynięciem w rejs dookoła świata. Pytany o to, dlaczego podniósł rękawicę rzuconą światu żeglarskiemu przez młodą Brytyjkę, odpowiada: – W 1979 roku brałem udział w regatach Admiral’s Cup. Zbieraliśmy straszliwe baty, różnica poziomów – zwłaszcza technologicznie – była straszna. W 1997 roku udało mi się zorganizować zespół, który wygrał te regaty. Od kilkunastu lat robię z powodzeniem różne projekty (co ważne – pod polską banderą), a razem z nimi przychodzą różne pomysły. Teraz przyszedł właśnie ten.

Ellen MacArthur spotkał raz, przelotnie, kiedy w Anglii szukał łodzi do kolejnego projektu. – Cieszę się, że mam takiego przeciwnika – mówi. – Gdy przegram, zawsze mogę powiedzieć, że z damą nie wypadało wygrać. Roman Paszke ma 56 lat. Jest wielokrotnym mistrzem Polski w klasach morskich oraz zdobywcą prestiżowego Admiral’s Cup (1997). Należy do Royal Ocean Racing Clubu w Londynie, Polskiego Klubu Morskiego w Gdańsku i Jacht Klubu Marynarki Wojennej w Gdyni. W 1989 roku zbudował „Gemini” – pierwszy polski jacht o kadłubie z włókien węglowych. W 1999 roku prowadził program Race 2000, czyli udział polskiej załogi w regatach dookoła świata The Race. Dowodzony przez niego jacht „Polpharma-Warta” zajął wówczas czwarte miejsce, a na opłynięcie globu potrzebował niespełna 100 dni.

Fantazja pcha za widnokrąg
– Na pewno samotna żegluga dookoła świata nie jest dla wszystkich, ale nie przywiązywałbym zbyt wielkiej wagi do kompetencji żeglarskich, niezbędnych do takiego przedsięwzięcia. Potrzebny jest raczej typ psychiczny człowieka: cierpliwy, wytrwały, znoszący spokojnie przeciwności losu. Niekoniecznie samotnik, ale ktoś z fantazją, która pcha go za widnokrąg – twierdzi kapitan Krzysztof Baranowski. Ziemię w pojedynkę okrążył dwukrotnie. – Nowoczesne jachty, na jakich pływają teraz Ellen MacArthur i inni żeglarze, to dzikie ogiery, które mogą w każdej chwili wierzgnąć – mówi Karol Teliga. Za szybkość trzeba zapłacić. Jacht jego wuja był wolny, ale wyjątkowo stabilny i bezpieczny. Roman Paszke przyznał, że trimaran „B&Q;” Ellen MacArthur był bezpieczniejszy niż jego katamaran „Bioton”. – Mój jacht, przy podobnym ciężarze, około 8 ton bez wyposażenia, jest większy, o dłuższej wodnicy, co daje większą szybkość – dodaje. Zna doskonale wszystkie parametry, bo uczestniczył w jego budowie.

Katamaran „Bioton” wybudowany został w stoczni Marstrom Composite w Szwecji. To pierwszy tej wielkości jacht budowany z wykorzystaniem autoklawy – pieca do wypiekania całych struktur konstrukcyjnych jachtu pod ciśnieniem, co pozwala na uzyskanie ogromnej wytrzymałości, sztywności i lekkości, ale przede wszystkim kształtu. Mózgiem jachtu jest procesor główny oparty na bardzo dokładnych sensorach, które uwzględniają wszystko – nawet obrót masztu czy jego lekki skręt na górze. Optymalną drogę wytycza meteorolog Meeno Schrader z Kiel, do kapitana Paszke należy prowadzenie jachtu. Roman Paszke ma świadomość ryzyka, dlatego nie chce myśleć o Ellen i jej rekordzie. Tylko o tym, aby opłynąć kulę ziemską bezpiecznie. Życzymy kapitanowi Paszke silnych wiatrów i stopy wody pod kilem!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.