Kolejki nie ominiesz

Leszek Śliwa

|

GN 04/2007

publikacja 29.01.2007 14:14

Za rok każdy będzie mógł wykupić sobie dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne. Co ma ono dać pacjentom? Niestety, niewiele.

Kolejki nie ominiesz Henryk Przondziono

Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt zmian finansowania służby zdrowia. Oprócz obowiązkowej składki, przekazywanej na Narodowy Fundusz Zdrowia, pacjenci będą mogli wykupywać dodatkowe ubezpieczenie. Ma ono zagwarantować „wyższy standard usług medycznych” – zapowiada ministerstwo. Wyższy standard to lepszy pokój w szpitalu, lepsze jedzenie, prawo wyboru lekarza, pomoc dodatkowej pielęgniarki.

Optymizm ministerstwa
Dodatkowe ubezpieczenie ma kosztować 30–32 zł miesięcznie. Ministerstwo Zdrowia liczy jednak na to, że część tej sumy pokryją zakłady pracy pacjentów z funduszu świadczeń socjalnych. Będzie też walczyć o to, by część składki można było odliczyć od podatku. Wtedy kwota ubezpieczenia zmniejszyłaby się praktycznie do 7–10 zł. Ministerstwo Finansów na razie jest niechętne kolejnym ulgom podatkowym, ale wiceminister zdrowia Bolesław Piecha na konferencjach prasowych nie krył optymizmu. Zapowiedział, że według wyliczeń ministerstwa, dodatkowe ubezpieczenie wykupi 20–25 procent Polaków. – Wtedy służba zdrowia zyskałaby dodatkowo 5–6 miliardów złotych – cieszył się wiceminister.

Pesymizm ekspertów
– Nie wiem, skąd w ministerstwie ta wiara w masowy wykup nowych ubezpieczeń. Pomysł byłby ciekawy, gdyby pozwalało ono na przyspieszenie zabiegu lub zastosowanie w terapii droższych leków, bo to najbardziej interesuje pacjentów. Niestety, nic z tych rzeczy. Dlatego myślę, że zainteresowanie dodatkowym ubezpieczeniem będzie niewielkie – ocenia Adam Kozierkiewicz, dyrektor Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Prywatnej Służby Zdrowia. Eksperci narzekają też, że nie bardzo wiadomo, co wyższy standard usług miałby w praktyce oznaczać. Ministerstwo musiałoby najpierw określić standard zagwarantowany obowiązkową składką. A przecież lekarze i pielęgniarki są zobowiązani do uprzejmego traktowania wszystkich pacjentów, czystość i higiena też powinny panować wszędzie.

Pacjenci lepsi i gorsi?
– Omijanie kolejki czekających na zabieg lub możliwość zastosowania droższych leków naruszyłyby konstytucyjną zasadę równego dostępu do ochrony zdrowia – tłumaczył dziennikarzom wiceminister Piecha. – To oznacza, że wszystko zostaje po staremu. Pacjenci, których na to stać, będą leczyć się w prywatnych szpitalach. Pieniądze z dodatkowego ubezpieczenia tam jednak nie trafią. Ci ludzie na pewno więc go nie wykupią. A biedniejsi? Nie sądzę, żeby byli skłonni wydawać pieniądze na takie drobiazgi jak stopień czystości ścian lub telewizor w pokoju. Moim zdaniem, ministerstwo fałszywie interpretuje zasadę solidaryzmu społecznego. To tylko wstrzymuje reformę służby zdrowia – podsumowuje Adam Kozierkiewicz.

Reforma w kształcie proponowanym przez ministerstwo niesie ze sobą jedno zagrożenie, przed którym przestrzegają eksperci. Osoby opłacające dodatkową składkę mają być leczone przez tych samych ludzi, w tych samych szpitalach co pozostali pacjenci. Czy nie spowoduje to obniżania w sposób sztuczny standardów w przypadku tych, co nie płacą, by zmusić ich do dodatkowej opłaty?

O tym zagrożeniu pisał już w 2003 roku na łamach czasopisma „Służba Zdrowia” obecny szef NFZ Andrzej Sośnierz: „Jeśli nie wyznaczymy systemowi podstawowemu wyraźnie określonych zadań, będzie mógł się wycofywać z nich w nieograniczonym zakresie, zawsze zrzucając winę na brak środków. Mało tego. Może nawet dojść do niepisanej »współpracy« obydwu systemów, polegającej na tym, że system podstawowy nasili trudności w dostępie do określonej usługi, a system dodatkowy – przechwyci ją za dodatkową opłatą”.

Pistolet strajkowy
Na początku stycznia środowiska lekarskie zaczęły domagać się podwyżek płac. Związki zawodowe zagroziły strajkiem. Mówiło się, że już na wiosnę może zastrajkować ponad połowa polskich szpitali. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia wyraźnie stwierdziło, że pieniędzy na podwyżki nie ma. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zgłaszając projekt dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego, zwanego drugim filarem ubezpieczeń, ministerstwo chce przede wszystkim zasygnalizować, że te pieniądze jednak się znajdą, jeśli nie teraz, to w przyszłym roku, kiedy reforma ubezpieczeń zdrowotnych wejdzie w życie. Wiceminister Piecha, odpowiadając na pytania dziennikarzy, musiał jednak przyznać, że na razie nie widać zbyt wielu firm, pragnących pobierać dodatkową składkę i zawierać umowy ze szpitalami.

Jak to robią inni
– Podstawowym problemem polskiej służby zdrowia jest to, że politycy wciąż boją się powiedzieć ludziom, że jej bezpłatność jest fikcją – ocenia Adam Kozierkiewicz. – Najnowszy projekt Ministerstwa Zdrowia to też próba kompromisu między potrzebami rynku a próbą utrzymania fałszywie pojętej równości.
Tymczasem w prawie wszystkich krajach Europy Zachodniej pacjenci dopłacają do leczenia. Jest jasno określony standard, co się każdemu należy za składkę, a za co musi dopłacić. Te dopłaty pacjenci mogą sfinansować, wykupując dodatkowe ubezpieczenie. I nikt tam nie twierdzi, że to niesprawiedliwe.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.