Co nagle, to po diable

Eliza Michalik, dziennikarka ekonomiczna i polityczna

|

GN 04/2007

publikacja 25.01.2007 12:57

Po pierwsze dobrze przemyśl, czego potrzebujesz. Po drugie nie spiesz się. Po trzecie czytaj to, co zapisano w umowie drobnym druczkiem. Po czwarte nie bój się pytać. Po piąte poradź się doradcy, ale nie ufaj mu ślepo. Po szóste nie bój się produktów typu dwa w jednym. Po siódme przeczytaj ten tekst.

Co nagle, to po diable „Młodym ludziom wydaje się, że pieniądze są najważniejszą rzeczą w życiu. Gdy się zestarzeją, są już tego pewni”, mawiał Oskar Wilde.

Obowiązkowy pakiet pytań
Przy wyborze funduszu nie zaszkodzi poradzić się doradcy finansowego, który – na nieodpłatnym spotkaniu – przeprowadzi analizę zdolności kredytowej: zapyta o dochody i wydatki, przedstawi możliwe rozwiązania, dopasuje fundusz do indywidualnych potrzeb i możliwości, wyliczy wysokość miesięcznych wpłat, przeprowadzi przez proces kompletowania niezbędnych dokumentów i pomoże wypełnić wszystkie formularze.

Doradcy finansowi dobrze znają rynek, jednak ich porad nie można przyjmować bezkrytycznie. Trzeba pamiętać, że za ich pracę płacą właśnie fundusze. Można nawet powiedzieć, że doradcy są w funduszach „na prowizji”. Przeciętny doradca ma podpisane umowy z kilkoma lub kilkunastoma funduszami, dlatego istnieje niebezpieczeństwo, że będzie wciskał klientowi nie ten fundusz, który jest dla niego najkorzystniejszy, tylko ten, który wypłaci mu największą prowizję. Można się przed tym obronić w jeden sposób: choćby doradca nie wiem jak nalegał, nie podejmować decyzji od razu. Poprosić go o zestawienie ofert różnych funduszy, a w domu jeszcze raz spokojnie się nad wszystkim zastanowić. Bardzo dobrym rozwiązaniem dla osób mających więcej niż 100 zł wolnej gotówki miesięcznie jest również zainwestowanie w kilka funduszy naraz.

Zanim będzie można zaufać doradcy, bezwzględnie należy go sprawdzić. W tym celu proponuję przyjęcie zasady: nie decyduję się na usługi konkretnego doradcy, dopóki nie zadam mu „obowiązkowego pakietu pytań”.

Po pierwsze zapytaj: jakie pan(i) ma doświadczenie? Chodzi nie tylko o staż pracy, ale przede wszystkim o to, jak nasz doradca radził sobie z inwestowaniem pieniędzy klientów w czasie recesji i spadków na giełdzie. Nie należy przy tym poprzestawać na jego zapewnieniach, że radził sobie doskonale, tylko poprosić o udokumentowanie sukcesów albo o podanie nazwisk paru zadowolonych klientów z ostatnich kilku lat, do których moglibyśmy zadzwonić.

Po drugie bezwzględnie należy zapytać doradcę o kwalifikacje. Certyfikowanym doradcom inwestycyjnym licencje wydaje Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. Co nie oznacza, że świetnym inwestorem nie może być osoba bez certyfikatu. Jeśli doradca go nie ma, ale ma udokumentowane doświadczenie i sukcesy, możemy mu zaufać.

Po trzecie trzeba zapytać doradcę, jakie prowizje pobierają polecane przez niego fundusze. Właściwa prowizja wynosi zero. Jest na rynku wiele funduszy, które nie pobierają dodatkowych opłat dystrybucyjnych i manipulacyjnych. Nie daj sobie wmówić drożyzny.

Agresywne są dla młodych
Oscar Wilde powiedział kiedyś: „Młodym ludziom wydaje się, że pieniądze są najważniejszą rzeczą w życiu. Gdy się zestarzeją, są już tego pewni”. Polscy emeryci przekonują się o tym wyjątkowo boleśnie: według danych ZUS, przeciętna emerytura w 2002 r. wyniosła 999,77 zł brutto, czyli nieco ponad 54 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce. Ekonomiści przewidują zaś, że za kilkanaście lat może być jeszcze gorzej. Dzieci rodzi się coraz mniej, a emerytów przybywa, co oznacza, że świadczenie emerytalne dzisiejszego 30-latka może wynieść około 40 proc. jego ostatniej pensji. Pod warunkiem, że rząd nie ukradnie nam tych pieniędzy.

Wybór funduszu to sprawa bardzo poważna. Tym poważniejsza, im starsza jest osoba, która decyduje się zainwestować. Dlatego namawiam do daleko posuniętej ostrożności i niezależnie od porad doradcy finansowego, przeprowadzenia rozeznania na własną rękę: zebrania ofert różnych funduszy, zastanowienia się, czego dokładnie oczekujemy, i podejmowania ostatecznej decyzji z ołówkiem w ręku. Wybór nie jest prosty, bo na rynku jest około stu osiemdziesięciu funduszy, od agresywnych, inwestujących w akcje, przez zrównoważone (mające w portfelu do 20–30 proc. akcji, a resztę obligacji), do całkowicie bezpiecznych (kupujących głównie obligacje Skarbu Państwa).

Fundusze agresywne, obciążone ryzykiem straty, powinny wybierać osoby młode, które chcą zarobić szybko i dużo i które w razie wpadki szybko się „odkują”. Ci, którzy lubią usługi typu „dwa w jednym”, mogą wykupić w towarzystwach ubezpieczeń na życie polisy z funduszem inwestycyjnym. Polisa z funduszem to bardzo ciekawy produkt, w którym 10–20 proc. składki przeznacza się na ochronę na wypadek utraty życia lub zdrowia, a reszta jest inwestowana za pośrednictwem funduszy ubezpieczeniowych w akcje i obligacje. W praktyce wygląda to tak, że klient wpłaca 150–250 złotych miesięcznie. Jeśli umrze przed osiągnięciem wieku emerytalnego, sumę, na którą jest ubezpieczony (zazwyczaj od 60 do 80 tysięcy złotych), otrzymuje upoważniona przez niego osoba. Jeśli dożyje emerytury, może wybrać, czy chce, żeby emeryturę wypłacano mu w ratach (od 1500 do 2500 złotych miesięcznie), czy woli dostać do ręki od razu wszystkie zaoszczędzone pieniądze.

Towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI) są idealne dla ludzi młodych i w średnim wieku – bo nie liczy się tu wielkość lokowanych kwot, ale długi czas inwestycji i systematyczność wpłat. Na przykład emerytura pracującej od ośmiu lat kobiety, która zarabia obecnie miesięcznie 2700 zł netto, a za 35 lat będzie zarabiać około 5800 zł netto, wyniesie około 2300 zł. Gdyby chciała ona uzupełnić tę różnicę, odkładając pieniądze w banku, musiałaby co miesiąc wysupłać 2000 zł. Inwestując w dobry fundusz akcyjny, mogłaby obniżyć wymaganą kwotę miesięcznych oszczędności do nieco ponad 200 zł. Starsi ludzie powinni oszczędzać w funduszach zrównoważonych (np. inwestujących 30 proc. pieniędzy w akcje, a resztę w pewne, choć nieco mniej zyskowne obligacje).

Na co zwrócić uwagę
Stopa zwrotu z inwestycji jest jednym z ważniejszych kryteriów przy wyborze funduszu – ale bynajmniej nie jedynym. Żeby dobrze wybrać, trzeba wiedzieć, jak fundusz radził sobie na rynku w ciągu ostatnich kilku lat, zarówno w czasie lepszej, jak i gorszej sytuacji gospodarczej. Zdecydowanie należy unikać funduszy niestabilnych, które jednego roku są w czołówce, a następnego wloką się w ogonie. Im mniejsze rozchwianie wyników funduszu, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ulokujemy w nim pieniądze w tłustym okresie, a po kilkunastu miesiącach wszystkie nasze aktywa przepadną.

Nie chcę polecać Państwu konkretnych funduszy. Po pierwsze dlatego, że nie chcę tworzyć wrażenia, że jakieś fundusze reklamuję, po drugie decyzję o zainwestowaniu w taki czy inny fundusz każdy musi podjąć sam. Fundusz, który byłby optymalny dla jednej osoby, może nie spełnić podstawowych oczekiwań drugiej. Mogę natomiast z pełnym przekonaniem zalecić ostrożność wobec reklam.

Z zestawienia udostępnionego przez Pioneer Pekao TFI wynika, że w 2006 roku krajowe fundusze inwestycyjne wydały na reklamę ponad 51 mln złotych, czyli najwięcej w historii.

Najmocniej w mediach promowała się Arka, państwowy PKO BP, Union Investment i – zwłaszcza w drugiej połowie roku – główny gracz na rynku Pioneer Pekao. Reklama okazała się skuteczna – to właśnie fundusze Arki przekonały do siebie najwięcej klientów. W tym przypadku reklama jest zgodna z prawdą – rzeczywiście te właśnie fundusze w ostatnich latach najlepiej radziły sobie na giełdzie. Jednak o wiele częściej reklama może wprowadzić w błąd.

Na koniec przypominam Państwu o żelaznej zasadzie, która pozwoli nie tylko zainwestować w dobry fundusz, ale przyda się i w innych sytuacjach: Zawsze czytamy uważnie tę część umowy, która napisana jest drobnym druczkiem. A im drobniejszy jest druk, tym uważniej czytamy. I bez skrępowania prosimy o objaśnienie zwrotów, których nie rozumiemy. Rozsądne jest też niepodpisywanie umowy od razu, tylko zabranie jej do domu albo do doradcy, który objaśni nam, o co dokładnie chodzi. Stara dobra zasada, że „co nagle, to po diable” przy wyborze funduszu sprawdza się w 100 procentach.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.