Zobacz zbrodnię

Z Łukaszem Wróblem, organizatorem antyaborcyjnej wystawy „Wybierz życie”, rozmawia Franciszek Kucharczak

|

GN 03/2007

publikacja 22.01.2007 12:59

Franciszek Kucharczak: O organizatorze wystawy antyaborcyjnej słyszeliśmy, ale go nie widzieliśmy. Nie wypowiadał się Pan, unikał kamer i obiektywów. To pierwsze Pana publiczne wystąpienie i pierwsze zdjęcie w mediach. Dlaczego się Pan krył?

Zobacz zbrodnię Łukasz Wróbel ma 26 lat. Mieszka w Izabelinie pod Warszawą. Jest członkiem zarządu Fundacji Pro. Z wykształcenia politolog. Angażuje się w obronę praw człowieka. T. Gołąb

Łukasz Wróbel: – Nie kryłem się. Chciałem uniknąć sytuacji, w której na pierwszym planie będzie moja osoba, a nie problem aborcji. Dzięki temu dziennikarze skupiali się na samej wystawie, a nie na tym, co ma do powiedzenia jej organizator.

A co się stało, że zdecydował się Pan wyjść z cienia?
– Wystawa już weszła w obieg debaty publicznej, więc uznałem, że można rozszerzyć to, co chcemy przekazać.

Zwłaszcza że wygrał Pan ostatni proces sądowy. Ile tego było?
– Procesów? – Trzy. A rozpraw… już nawet nie wiem. Kilkanaście.

Skąd ta determinacja? Co sprawiło, że tak się Pan zaangażował w walkę o życie nienarodzonych?
– Intuicyjnie czułem, że aborcja jest czymś złym. Ale potem na własne oczy zobaczyłem, jak aborcja jest straszna.

Jak to „na własne oczy”?
– Widziałem film nakręcony w klinice aborcyjnej. To było milion razy straszniejsze niż te fotografie z wystawy. Nawet trudno mi o tym mówić.

Poznał Pan na sobie skuteczność takiego przekazu. Ale czy ta wystawa nie była za mocna? Ludzie nieraz mieli o to pretensje.
– Ja też miałem te wątpliwości. Długo męczył mnie ten temat. Potem przyszła myśl: Co bym zrobił, gdybym w Berlinie w początku lat 40. miał zdjęcia z Auschwitz? Ich publiczne pokazanie na pewno zakłóciłoby wielu berlińczykom spokój słonecznego niedzielnego popołudnia. A jednak każdy miałby moralne prawo te zdjęcia pokazać.

Również dzieciom?
– O tym też myśleliśmy. Dlatego zamówiliśmy ekspertyzę u psychologa terapeuty. On przeprowadził analizę, zrobił testy. I orzekł, że wystawa nie powoduje urazu. Nawet u dzieci. Potem podobną ekspertyzę zamówił – na okoliczność mojego procesu – sąd w Łodzi. Z takim samym wynikiem. Dlatego sąd uznał nieszkodliwość wystawy.

Ale przecież to szokujące sceny.
– Owszem. Wystawa może wywołać szok. Ale szok to nie uraz. Coś takiego przeżyła z pewnością kobieta, która, oglądając wystawę w Łodzi, krzyknęła: „Gdybym wiedziała, nigdy bym tego nie zrobiła!”.

Siła obrazu?
– Właśnie. Słowo jest plastyczne. Da się z niego ulepić wszystko, a najczęściej kłamstwo. Tak było przy dyskusji o aborcji. Obrazem już tak manipulować się nie da. Często mówimy o filmach, obrazach, któreśmy widzieli, o przeczytanych książkach. A o aborcji mówią wszyscy, choć prawie nikt jej nie widział. Nawet „eksperci”. Nieraz mam ochotę powiedzieć: „Człowieku, gdybyś to zobaczył, to byś tego nie mówił”.

A gdy zobaczą, przyjmują?
– Ponieważ mnie nie kojarzono, wiele godzin spędziłem pod wystawą jako jeden z widzów. Słuchałem dyskusji, widziałem, jak wybuchają emocje. Byli cynicy, którzy mówili: „Może to i są ludzie, ale jak mają biegać po ulicy, to może lepiej zabić”. Ale było też wiele reakcji przeciwnych. Słyszałem, jak młoda dziewczyna mówi: „Myślałam, że aborcja to taki zwyczajny zabieg, a tu są ręce i nóżki! To jest zabójstwo!”.

Czyli wystawa obnaża brak wiedzy.
– Ja myślę, że to jest bardzo często przyczyna problemu. Nie zła wola. Większość ludzi ma dobrą wolę, tylko nie ma wiedzy, czym naprawdę jest aborcja.

Wojujące feministki też?
– Staram się rozumieć drugiego. Za ich postawą jest często wielkie cierpienie. Często widzę, że te kobiety miały bardzo trudne przejścia w życiu. Ich krzyk jest próbą usprawiedliwienia się z powodu dokonanej zbrodni.

Po sądach ciągnęli Pana różni „oburzeni”. Myśli Pan, że to oburzenie było szczere?
– Nie. To był polityczny cynizm. Moimi oskarżycielami w sądzie byli zawsze ludzie zaangażowani w politykę. Z SLD i Partii Demokratycznej.

Nie ukrywali tego?
– Próbowali. W jednym z procesów świadek – kobieta, udająca osobę przypadkową, niepopierającą samej aborcji, nagle wybuchła, że tacy ludzie, którzy są przeciw aborcji, powinni siedzieć w więzieniu.

Kilka dni temu, po wygranym ostatnim procesie, napisał Pan: „Ogłaszam zakończenie sezonu polowań na wróble”. Myśli Pan, że nikt już nie zechce Wróbla ustrzelić?
– Myślę, że sądy w Polsce to poważne instytucje. Wątpię, czy teraz jeszcze ktoś będzie chciał marnować pieniądze podatników na kosztowne procesy.

Ale jednak nie wszystkie instancje Pana uniewinniały.
– W Lublinie usłyszałem wypowiedziane w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej słowa: „Skazuję pana”. Poczułem, że państwo, z którym jestem tak związany, jest mi wrogie. Nie myślałem, że to tak zaboli.

Same procesy też bolały?
– Tak. Ale przyjąłem zasadę, że te wszystkie nieprzyjemności – na przykład oskarżenia, że jestem „człowiekiem o wrażliwości abortera” – ofiaruję za coś. Na każdy proces jechałem z nastawieniem, że to na czyjeś konto. Żeby to spożytkować w wymiarze duchowym. To pomagało.

I co teraz – wystawa idzie w Polskę?
– Są w Polsce 92 miasta o liczbie ludności powyżej 50 tysięcy. Chciałbym, żeby wszyscy Polacy mieli możliwość zobaczenia tej wystawy. Ale to zależy od pieniędzy. To kosztowna działalność. Do tej pory na kampanie wydaliśmy kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Potrzebujecie wsparcia?
– Tak. Mamy je zresztą. Często ktoś nas zaprasza. Można też pomóc osobiście przy organizacji wystawy. A jeśli ktoś chce pomóc materialnie, to na konto Fundacji Pro.

Myśli Pan, że da się powstrzymać to ludobójstwo?
– Przyjdzie czas, gdy aborcja zostanie powszechnie uznana za zbrodnię. Na całym świecie rośnie liczba jej przeciwników. Idzie przełamanie.

Wystawa „Wybierz życie”
To 14 plansz o wymiarach 2x3 m. Ekspozycja zestawia zło powszechnie potępiane z akceptowanym. Zdjęciom przedstawiającym efekty morderstw na ludziach dorosłych odpowiadają fotografie dzieci zabitych przed narodzeniem. Fotografiom towarzyszą komentarze w rodzaju: „Różne metody, różne motywy – rezultat ten sam”. Organizatorowi wystawy Łukaszowi Wróblowi wytoczono procesy w Łodzi, Białymstoku i Lublinie pod zarzutem rozpowszechniania nieprzyzwoitych treści. Ostatecznie wszystkie trzy procesy zakończyły się uniewinnieniem organizatora. Konto kampanii „Wybierz życie”: 64 1050 1025 1000 0022 9341 5333

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.