Oszukane wybory

Ryszard Terlecki, historyk, dyrektor IPN w Krakowie

|

GN 03/2007

publikacja 22.01.2007 11:26

Sześćdziesiąt lat temu odbyły się pierwsze powojenne wybory. Okazały się końcem zachowywania pozorów demokracji. Polska była później całkowicie w rękach komunistycznej dyktatury, sprawowanej przez ludzi wyznaczanych przez Moskwę. Kolejne wybory były już całkowitą fikcją

Oszukane wybory Przywódca PSL Stanisław Mikołajczyk, na zdjęciu przy mikrofonie, po wyborach 1947 r. pozbawiony był możliwości dalszego działania. PAP/CAF

Muzykę z Polski słyszę.
Radosne krzyki tłumu.
Dolatują z Warszawy
Do mego sitting-roomu.

Owacje słyszę donośne,
Triumf – na krótkiej fali.
Wygrali tam demokraci
A faszyści przegrali.


Tak na początku 1947 roku pisał Marian Hemar, lwowski poeta na londyńskim wygnaniu. Kpił z zachodniej opinii publicznej, która nic nie rozumiała z tego, co w tym czasie działo się w Polsce. Tylko polscy emigranci, bezsilnie zaciskając pięści, obserwowali los ujarzmionego narodu, wydanego na pastwę sowieckiego bezprawia.

Wybory, które miały odbyć się w Polsce i przesądzić o jej kształcie ustrojowym, zapowiadano od dawna. Gdy w lutym 1945 roku w Jałcie kończyły się obrady konferencji tzw. wielkiej trójki, komuniści obiecywali, że przeprowadzą wybory w trzy miesiące po zakończeniu działań wojennych. W czerwcu 1945 roku, po zakończeniu wojny w Europie, gdy w Moskwie trwały negocjacje nad powołaniem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, obiecywali wybory wczesną jesienią.

Gdy objęli władzę w Polsce, jednak dla zmylenia zachodnich aliantów zmuszeni byli zgodzić się na przyjazd do kraju Stanisława Mikołajczyka, uznali za konieczne odłożenie terminu wyborów na połowę 1946 roku.

Wobec poparcia, jakie w krótkim czasie uzyskał Mikołajczyk, i kierowana przez niego partia, oraz wobec siły oporu antykomunistycznego podziemia zdecydowali się zorganizować w czerwcu 1946 „ludowe referendum”, mające stać się próbą generalną przed prawdziwymi wyborami. Dopiero w listopadzie 1946 roku, półtora roku po kapitulacji Niemiec, komuniści zdecydowali się wyznaczyć termin wyborów na 19 stycznia 1947 roku.

Powrót Mikołajczyka
Stanisław Mikołajczyk, wicepremier przy generale Sikorskim, a po jego śmierci w 1943 roku premier przebywającego w Londynie rządu Rzeczypospolitej, już w 1944 roku uznał, że próbę ratowania Polski przed sowiecką niewolą można podjąć jedynie w kraju, a nie na emigracji. Zdecydował się więc zrezygnować z funkcji premiera, pogodzić z zaborem połowy terytorium Polski przez Sowiety i uznać postanowienia konferencji w Jałcie, byle tylko mieć możliwość powrotu do Warszawy i zmierzenia się z komunistami w politycznej walce.

Wiedział, że w kraju nie mogą oni liczyć na społeczne poparcie, a jedynie na sowiecką pomoc, wierzył więc, że dzięki stanowczej postawie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii uda się w Polsce przeprowadzić demokratyczne wybory i odebrać władzę narzuconej przez Moskwę ekipie.
Pomimo terroru, zastosowanego w Polsce przez NKWD, pomimo uwięzienia i skazania szesnastu przywódców Polski Podziemnej, pomimo kapitulanckiej postawy aliantów, godzących się na wszystkie żądania Stalina, zdecydował się pojechać do Moskwy, wziąć udział w rozmowach na temat utworzenia rządu tymczasowego, a następnie wejść w skład tego rządu jako wicepremier i minister rolnictwa. Zaraz po powrocie do Polski przystąpił do budowy Polskiego Stronnictwa Ludowego – partii, z którą zamierzał stanąć do wyborczej walki z sowieckimi kolaborantami, występującymi pod szyldem Polskiej Partii Robotniczej.

Nie przewidział, że zimna wojna rozpocznie się tak szybko. Latem 1946 roku po cynicznie sfałszowanym przez komunistów referendum, zachodnie mocarstwa ograniczyły się do dyplomatycznych protestów. Wobec napięcia, narastającego w stosunkach międzynarodowych, użycie brutalnej siły w Polsce nie robiło już na nikim większego wrażenia. Świat w przerażeniu czekał na wybuch trzeciej wojny światowej. Tylko w krajach, które znalazły się w sowieckiej strefie wpływów, w tym w Polsce, perspektywa wybuchu nowej wojny wydawała się jedyną szansą na wyzwolenie.

Kampania terroru
Przemoc, jakiej użyto przeciwko PSL w okresie poprzedzającym czerwcowe referendum, w poważnym stopniu osłabiła wolę walki części jego członków i sympatyków. Jednak terror, jaki rozpętał się jesienią, znacznie przekraczał dotychczasowe doświadczenia.

Mnożyły się przypadki zabójstw działaczy PSL z rąk „nieznanych sprawców”. Oddziały wojska, wspierane funkcjonariuszami UB i MO, najeżdżały setki wsi, zmuszając chłopów do wypisywania się z PSL i składania deklaracji o głosowaniu na komunistów. Przez areszty i więzienia przeszło około stu tysięcy członków i sympatyków PSL, niektórzy byli więzieni kilka dni, inni kilka tygodni lub miesięcy, ale byli i tacy, których skazano na wieloletnie wyroki. W lokalach PSL dokonywano rewizji, często podrzucając broń, aby pod tym pretekstem zdelegalizować opozycyjną partię we wsi, w gminie, a nawet w powiecie. Wielu młodych ludzi, usiłujących rozwieszać plakaty lub rozdawać ulotki PSL, zostało bestialsko pobitych, bito i torturowano także tysiące więźniów. Terror sparaliżował działalność partii i poza kilkoma dużymi miastami uniemożliwił jakąkolwiek kampanię przedwyborczą.

Pod pretekstem rzekomej współpracy z Niemcami w czasie okupacji, masowo odbierano prawa wyborcze mieszkańcom Śląska, Pomorza, Wielkopolski. Według oficjalnych danych, możliwości udziału w wyborach pozbawiono 200 tysięcy osób, w rzeczywistości liczba ta sięgała pół miliona. W dziesięciu okręgach wyborczych unieważniono listy PSL (m.in. w okręgach Bielsko, Chrzanów, Kielce, Radom, Przemyśl, Kalisz), wszystkie komisje wyborcze obsadzono działaczami PPR i funkcjonariuszami UB. Głosujących zmuszano do jawnego oddawania głosów na „listę nr 3”, czyli na komunistów i ich popleczników. Równocześnie siły, jakich użyto do „zabezpieczenia” wyborów, świadczyły o rosnącym zniechęceniu do nieskutecznej opozycji Mikołajczyka i jego PSL-u oraz o wzrastającej popularności PPR: 130 tysięcy funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, 100 tysięcy członków Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO), 100 tysięcy żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego (KBW) oraz ponad 50 tysięcy funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. PPR liczyła wówczas 550 tysięcy członków, a jej młodzieżowa przybudówka – 160 tysięcy członków.

W noworocznym przemówieniu 1 stycznia 1947 roku Władysław Gomułka, szef PPR, wzywał do rozprawy z PSL i groził powrotem „reakcji”, która Niemcom odda tzw. Ziemie Odzyskane. Było już oczywiste, że komuniści władzy nie oddadzą, a wybory traktują jedynie jako okazję do porachunków ze swoimi przeciwnikami. Nikt nie miał już złudzeń, że PSL może wygrać: popularny dowcip zapowiadał, że „w styczniu zakwitnie lipa, a zaraz potem będą dożynki”.

Likwidacja opozycji
Oficjalnie ogłoszone wyniki były porażające dla antykomunistycznej opozycji. Przy masowej frekwencji, sięgającej 90 procent uprawnionych do głosowania, na „Blok Demokratyczny”, czyli na PPR i jej sojuszników, oddano 80 procent głosów, a na PSL zaledwie 10 procent. Na 444 mandatów sejmowych, partia Mikołajczyka uzyskała jedynie 28 posłów.

Pomimo użytej przemocy oraz kampanii zastraszania, aby osiągnąć taki rezultat, konieczne było sfałszowanie wyniku wyborów. Dokonywano tego poprzez dorzucanie kopert z głosami oddanymi na PPR, usuwanie kopert z numerem listy PSL, uznawanie głosów oddanych na PSL jako nieważne, czasem nawet podmienianie całych urn wyborczych, szczególnie tam, gdzie nie udało się z komisji wyborczej usunąć „osób niepewnych”, czyli nie gwarantujących zachowania tajemnicy o dokonanych fałszerstwach.

Sfałszowane wybory kończyły krótkotrwały epizod działania partii opozycyjnej. PSL stanęło wobec groźby całkowitej likwidacji. Niektórzy spośród działaczy tej partii nie wytrzymali presji komunistycznego aparatu bezpieczeństwa i przeszli na stronę zwycięzców.

Stanisław Mikołajczyk i kilku członków kierownictwa PSL zdołało zbiec na Zachód, gdzie kontynuowali niepodległościową działalność na emigracji. Wielu innych trafiło do więzień, wielu zaprzestało politycznej działalności. Garstka działaczy, skupionych wokół Stanisława Mierzwy, lidera PSL w Małopolsce, po 1956 roku usiłowała przechowywać i utrwalać historię PSL oraz upowszechniać ją wśród młodego pokolenia.

Po sfałszowanych wyborach stało się oczywiste, że okres zachowywania pozorów demokracji właśnie się kończy, a Polska staje u progu komunistycznej dyktatury, sprawowanej przez ludzi wyznaczanych przez Moskwę. Odtąd wybory były już całkowitą fikcją: „wyborcy” głosowali na jedną listę, a władze PZPR zawczasu ustalały, kto znajdzie się w Sejmie PRL – instytucji całkowicie dekoracyjnej i pozbawionej jakiejkolwiek realnej władzy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.