Radość na Podolu

Bogdan Gancarz

|

GN 52/2006

publikacja 27.12.2006 09:48

Twierdza i katedra w Kamieńcu Podolskim broniły przez wieki granic i wiary katolickiej dawnej Rzeczypospolitej. Teraz wiary będzie tu bronił Jan Niemiec, nowy biskup pomocniczy diecezji kamienieckopodolskiej.

Radość na Podolu Nowy biskup pomocniczy Jan Niemiec błogosławi wiernych. Maciej Wojciechowski

Z chóru katedry w Kamieńcu Podolskim dobiegają tony organów i żwawe dźwięki trąbki. – Ce jak w nebi (To jak w niebie) – słyszę za sobą ukraiński szept. Tłum wiernych, przybyłych 8 grudnia br. na konsekrację nowego biskupa, szczelnie wypełnia nawę. Widać liczne infuły biskupów z Ukrainy z kard. Jaworskim na czele, złocą się mitry biskupów greckokatolickich, wśród których rozpoznaję bp. Sofrona Mudrego z diecezji iwanofrankowskiej, przechodzi biskup tarnowski Wiktor Skworc, którego diecezja wspomaga znacznie Kościół podolski. „Tak wielkiej liczby kapłanów katedra kamieniecka nie widziała chyba od czasów I Rzeczypospolitej. Było ich może ponad dwustu” – mówi mi potem ks. Witold Kowalów z Ostroga na Wołyniu.

Katedra w cieniu minaretu
Katedra kamieniecka widziała zaś wiele. Gromadzi w sobie wielowiekowe nawarstwienia, będące świadectwem burzliwych dziejów tej podolskiej, kresowej ziemi, w świadomości Polaków obecnej przede wszystkim dzięki Trylogii Sienkiewicza. Zbudowana na przełomie XIV i XV wieku, była najdalej wysuniętą na wschód gotycką katedrą europejską. Gdy w 1672 r. padła słynna twierdza kamieniecka, świątynia stała się muzułmańskim meczetem. Świadectwem tego jest zachowany ponadtrzydziestometrowy minaret – chyba jedyny w świecie, który zwieńcza złocona figura Matki Bożej.

W XIX wieku, gdy diecezja kamienieckopodolska została skasowana przez władze carskie, katedra stała się zwykłym kościołem parafialnym, aby po krótkim epizodzie odrodzenia diecezji w latach 1918–1920 wejść w czasy sowieckie. Bolszewicy splądrowali m.in. krypty kryjące szczątki biskupów kamienieckopodolskich, komendantów twierdzy oraz pułkownika Michała Jerzego Wołodyjowskiego, który nie był bynajmniej tylko postacią literacką. W latach 30. stała się Muzeum Ateizmu i może dzięki temu przetrwała do dziś w stosunkowo niezłym stanie.

Z Kozłówka do Kamieńca
W prezbiterium katedry migają kolorowe togi akademickie przyjaciół nowego biskupa. Od ołtarza odczytywany jest po ukraińsku jego życiorys. Ks. Jan Niemiec urodził się w 1958 r. w Kozłówku k. Strzyżowa (woj. podkarpackie). Studiował w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie i tu, w duszpasterstwie akademickim, zrodziło się jego powołanie.

Święcenia kapłańskie otrzymał w 1987 r. Ukończył studia historii Kościoła na KUL. W 1992 r. wraz z grupą księży z diecezji przemyskiej wyjechał na Ukrainę. Pracował jako profesor w seminarium duchownym w Gródku Podolskim. Jednocześnie pracował w duszpasterstwie parafialnym na terenie diecezji. W 1998 r. obronił doktorat w Instytucie Historii PAN. Od 2001 r. jest rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Gródku. 21 października został mianowany przez papieża Benedykta XVI biskupem pomocniczym diecezji kamienieckopodolskiej. Jako hasło biskupie przybrał słowa Jana Chrzciciela: „Ecce Agnus Dei” (Oto Baranek Boży).

Obrzęd konsekracji odbywał się w języku polskim. Głównym konsekratorem był ks. kard. Marian Jaworski, metropolita lwowski. Towarzyszyli mu ks. bp Leon Dubrawski, ordynariusz kamienieckopodolski, oraz ks. abp Ivan Jurkovicˇ, nuncjusz apostolski na Ukrainie. Po łacinie czytano papieską bullę nominacyjną oraz śpiewano niektóre części Mszy. Wierni z zapartym tchem obserwowali nieznane dla nich obrzędy konsekracyjne: trzymanie Ewangelii nad głową, namaszczanie, wręczanie mitry, pastorału i pierścienia.
– Ce wełyka radist dlja Podillja (To wielka radość dla Podola) – mówi przejęta pani Walentyna, parafianka jednej z podolskich parafii. Młoda pracowniczka straży pożarnej Ania Grigoriewa przyjechała na konsekrację aż z Symferopola na Krymie. – Jestem katoliczką.

Mama jest Polką, a tata Rosjaninem. Oni także są katolikami. Jestem bardzo szczęśliwa, że przyjechałam na uroczystości do Kamieńca, bo ta wielka manifestacja wiary zrobiła na mnie duże wrażenie. Będę miała co opowiadać po powrocie na Krym.

Wieczorem przychodzi czas na kameralne spotkanie w refektarzu gościnnego klasztoru ojców paulinów przy ul. Dominikańskiej. Bp Leon Dubrawski mówi, że katolicyzm mógł przetrwać na tych terenach, które odpadły na trwałe od Rzeczypospolitej ponad 200 lat temu, dzięki ofiarności kapłanów oraz silnej wierze w rodzinach. – Gdy moi rodzice wracali wieczorem z pracy, nie pytali nas najpierw, czyśmy coś jedli, lecz czyśmy zmówili pacierz – zwierzał się biskup pochodzący spod Żytomierza. Mówił też o skomplikowanej kwestii językowej w tutejszym Kościele, gdzie polszczyzna miesza się z językiem ukraińskim. – Wiemy, że polskość jest ważna dla naszych wiernych. Dlatego nakazałem, aby na Mszach po ukraińsku Ewangelia była czytana po polsku, na polskich zaś na odwrót – mówi bp Leon.

Rezydencja w aucie
Nowy biskup pomocniczy będzie miał co robić. Diecezja kamienieckopodolska zajmowała do niedawna terytorium bliskie wielkością obszarowi obecnej Polski – 287 tys. kmkw. Obecnie ma zaś „zaledwie” 41 tys. kmkw. Wiernych aktywnie uczestniczących w życiu parafii jest ok. 100 tys. Diecezja odrodziła się na początku lat 90. dosłownie z popiołów, gdyż komunistyczne prześladowania religijne były tu wyjątkowo brutalne. – Z odnalezionego przez ks. Józefa Wołczańskiego dokumentu rzymskokatolickiej parafii katedralnej w Kamieńcu Podolskim wynika, że w 1930 r. liczyła ona tylko osiemdziesiąt siedem osób – mówi red. Marek Koprowski, znawca problematyki Kościoła na Wschodzie. – Okres powojenny to kolejny czas prześladowań kamienieckich Polaków. Przez dziesięciolecia modlili się w kaplicy cmentarnej, spotykali na prywatnych nabożeństwach, maskując je pozorami towarzyskiej imprezy – dodaje.

To, że życie religijne w diecezji kamienieckopodolskiej jest bardzo żywe, że nie jest to Kościół starców, że seminarium w Gródku wykształciło kilkudziesięciu kapłanów i ma co roku największą liczbę kleryków ze wszystkich seminariów duchownych na terenie byłego Związku Sowieckiego, to przede wszystkim zasługa bp. Jana Olszańskiego (1919–2003), pierwszego ordynariusza odrodzonej diecezji. Ten kapłan, którego życie według wielu świadków miało cechy świętości, przez kilkadziesiąt powojennych lat, szykanowany i napadany przez komunistów, niestrudzenie niósł posługę duszpasterską na Podolu. – Pytają mnie niekiedy, gdzie będę rezydował – mówi nowy biskup. – Odpowiadam, że obserwując ordynariusza, to chyba tak jak on – w samochodzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.