Katolicka, czyli znakomita

Szymon Babuchowski

|

GN 48/2006

publikacja 29.11.2006 11:10

Szkoły katolickie są cenione na świecie nie tylko za wysoki poziom nauczania, ale także za wartości przekazywane przez nauczycieli, za ich prawdziwą pasję i zaangażowanie.

Katolicka, czyli znakomita Rodzice, nawet niewierzący, chętnie posyłają dzieci do szkół katolickich. Na zdjęciu: Katolicka szkoła dla hiszpańskich emigrantów w Kanadzie. Agencja Gazeta/AP/Charlie Riedel

W dyskusji na temat wychowania, która przetacza się ostatnio przez polskie media, stosunkowo niewiele miejsca poświęcono sprawdzonemu już w wielu krajach świata modelowi szkolnictwa katolickiego. Tymczasem np. w Hiszpanii 70 procent średnich szkół prywatnych to właśnie szkoły katolickie.

Również w Stanach Zjednoczonych, mimo ciągłych problemów z finansowaniem, placówki te cieszą się ogromnym prestiżem. Prezydent Bush, który sam jest baptystą, stwierdził, że „szkoły katolickie stanowią wzorzec dla wszystkich placówek edukacyjnych w USA”, ponieważ „potrafią wydobyć z każdego dziecka to, co najlepsze, niezależnie od środowiska, z którego ono pochodzi”.

Meczet obok kaplicy
Szkoły katolickie prawie wszędzie na świecie cieszą się sporym prestiżem. Również w krajach muzułmańskich. Placówki takie mogą tam działać pod warunkiem, że nie będą w nich narzucane żadne elementy religijne. Ks. Tadeusz Rozmus, salezjanin, który przez pięć lat przewodniczył polskiej Radzie Szkół Katolickich, miał okazję pracować w jednej ze szkół katolickich w Egipcie. – 80 procent uczniów stanowią tam muzułmanie – opowiada ks. Rozmus.

– I wszyscy szczycą się, że uczęszczają do tej szkoły, podkreślają panujący w niej wysoki poziom nauczania. W budynku znajduje się zarówno meczet, jak i kaplica. Muzułmanie mają też swoje lekcje religii, prowadzone przez islamskich nauczycieli. Dlatego głoszenie Ewangelii nie dokonuje się w tych szkołach za pomocą słowa, ale przykładu. Wyznawcy dwóch religii uczą się żyć ze sobą w zgodzie. Rano uczestniczą w zajęciach szkolnych, a popołudnia i wieczory spędzają wspólnie na zajęciach sportowych w oratorium przy szkole.

Ogromną popularnością szkoły katolickie cieszą się również w Ameryce Południowej czy Azji. Natomiast najbardziej niedowartościowane wydają się – paradoksalnie – w Europie. O ile w Hiszpanii czy Portugalii szkolnictwo katolickie ma się dobrze, to już np. we Włoszech upada ze względu na niedofinansowanie. Z kolei w Belgii czy Holandii szkoły pozostają często katolickie tylko z nazwy, ulegają duchowi sekularyzacji.

Powolny rozwój
Jak na tym tle wygląda Polska? W naszym kraju istnieje ponad 470 szkół katolickich (w tej liczbie zawarte są szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne), które obejmują procesem edukacyjnym i wychowawczym ok. 2 proc. młodzieży. To dużo czy mało? – Proszę pamiętać, że po okresie komuny zaczynaliśmy właściwie od zera – zaznacza siostra Maksymiliana – Maria Wojnar, sekretarz Rady Szkół Katolickich. – Teraz wiele szkół niepublicznych pada, tymczasem katolickie placówki może niezbyt szybko, ale jednak się rozwijają. I jest ich coraz więcej.

Proces tworzenia nowych szkół katolickich rozpoczął się w 1991 roku i wiązał się zazwyczaj z oddolnymi inicjatywami. Szkoły były tworzone przez bardzo różne podmioty: parafie, zgromadzenia zakonne, osoby świeckie, organizacje, stowarzyszenia. Tam, gdzie pomysłodawcom udało się pozyskać przychylność miejscowego biskupa, placówka powstawała. Zabrakło jednak chyba w tamtym czasie całościowej wizji szkolnictwa katolickiego w Polsce. Dopiero w 1994 roku Konferencja Episkopatu Polski erygowała Radę Szkół Katolickich, która posiada osobowość prawną kościelną i cywilną. Do zadań Rady należy m.in. organizowanie formacji nauczycieli i koordynowanie współpracy między szkołami katolickimi.

W Polsce mamy do czynienia zarówno z publicznymi, jak i niepublicznymi szkołami katolickimi. Jedne i drugie mają swoje zalety i wady. Szkoły publiczne są utrzymywane z budżetu państwa, ale to obliguje do przyjęcia wszystkich dzieci, które się do nich zgłoszą (o ile rodzice zaakceptują program wychowawczy). Najczęściej w takich szkołach są też liczniejsze klasy – od 25 osób wzwyż. Inaczej jest w szkołach niepublicznych, gdzie liczba dzieci w klasie rzadko przekracza 15, a władze szkoły samodzielnie dokonują rekrutacji uczniów.

W tym przypadku jednak – podobnie jak we wszystkich innych szkołach niepublicznych – państwo pokrywa tylko ok. 20 proc. potrzeb placówki (czasami zdarza się, że drugie tyle dodaje gmina). Reszta pieniędzy musi więc pochodzić z czesnego, które z reguły wynosi kilkaset złotych. Nie pozostaje to bez wpływu na przekrój społeczny uczniów – do tych szkół uczęszcza zazwyczaj młodzież z rodzin lepiej sytuowanych. Na szczęście wiele szkół katolickich stosuje różne systemy stypendialne, pomagając uboższym uczniom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.