Odczytać dziecko

rozmowa z dr Renatą Stojecką-Zuber

|

GN 39/2006

publikacja 25.09.2006 12:46

O młodych agresorach, imponujących wychowawcach i zabijaniu czasu z dr Renatą Stojecką-Zuber* rozmawia Szymon Babuchowski

Odczytać dziecko Trzeba szukać w dziecku dobrych stron – mówi dr Renata Stojecka-Zuber. Marek Piekara

Szymon Babuchowski: Coraz częściej słyszymy o agresji wśród młodych ludzi. Czy to zjawisko rzeczywiście narasta, czy też tylko media kreują taki obraz, wyławiając najbardziej drastyczne wydarzenia?
Dr Renata Stojecka-Zuber: – Agresja zawsze występowała wśród dzieci i młodzieży, ale niezaprzeczalną prawdą, jest to, iż zjawisko z roku na rok narasta. Agresja to takie zachowanie, którego celem jest wyrządzenie krzywdy drugiemu człowiekowi. Zwykle mówimy o trzech rodzajach agresji. Pierwszym jest agresja fizyczna, najbardziej widoczna. Łatwo ją zlokalizować, ponieważ pozostawia ślady w postaci siniaków, ran. Drugim rodzajem jest agresja psychiczna, trudniejsza do zlokalizowania, ale również pozostawiająca ślady – niekiedy na całe życie. Coraz częściej spotykamy się też z przemocą seksualną.

Co jest powodem narastania agresji?
– Najważniejszym powodem jest źle funkcjonująca rodzina, która przekazuje dziecku agresywne sposoby zachowania. Dzieci upokarzane, bite, niedorastające do wymagań rodziców, muszą odreagować swoje krzywdy. Agresorami są bardzo często dzieci z rodzin z problemem alkoholowym. Także inne problemy rodzinne, np. rozwody, separacje, mogą budzić agresywność dzieci.

Nie jest jednak prawdą, że tylko rodziny patologiczne są źródłem agresywnych zachowań dzieci. Zdarza się to także w rodzinach świetnie wykształconych, o bardzo dobrym statusie zawodowym i społecznym. Rodzice nie radzą sobie z problemami i próbują je załatwiać jak najszybciej: karą, nakazem, zakazem, „ubezwłasnowolnieniem” osobowości dziecka. To także rodzi agresję.

Drugim źródłem są środki masowego przekazu, które w dużej mierze przejęły funkcje wychowawcze domu. Telewizor wyręcza rodziców – zapracowanych czy szukających pracy. A przecież wszyscy wiemy, ile przemocy można zobaczyć w programach telewizyjnych. Permanentne oglądanie przemocy powoduje u dziecka totalne odwrażliwienie, przekonanie, że przemoc to normalność.

Oglądając scenę zabójstwa tysięczny raz, już jej nie przeżywamy. Podobnie jest z grami komputerowymi, w których agresja wiąże się z nagrodą. Im jesteś bardziej agresywny, im więcej zabijesz ludzi, tym masz więcej punktów. Trzecim źródłem jest szkoła. Dawniej mówiliśmy, że szkoła to drugi dom. Teraz mówi się, że szkoła to arena, na której dzieci walczą ze sobą albo z nauczycielami.

Jak to się stało? Co takiego zrobiliśmy z naszą szkołą?
– Szkoła polska jest przeznaczona dla dzieci przeciętnych. Najsłabszy i najwybitniejszy musi odpaść. Nie ma tu miejsca dla talentów i geniuszy, bo nie ma się kto nimi zająć, nie ma kiedy. Te dzieci wcześniej czy później będą się nudzić i przeszkadzać. Schematyzm myślenia i działania dominuje w naszej szkole. Czy zna pan sytuację, w której dziecko miało powodzenie szkolne, ważąc się np. na nieszablonową interpretację jakiegoś wybitnego dzieła?

Znam. Ale wiem też, że na egzaminach trzeba się zmieścić w kluczu…
– Właśnie. To zabija twórcze myślenie naszych dzieci i powoduje bunt. Polska szkoła nie chce się też zgodzić na to, że dzieci mają różny temperament. Jak flegmatyk i choleryk mogą jednakowo szybko napisać klasówkę? Tymczasem nikogo nie interesuje to, że flegmatyk nie zdążył. Nie napisał – więc jest jedynka. Nauczyciel nie ma czasu poznać dziecka i pracować z nim indywidualnie. Nie ma czasu dotrzeć do jego problemu, dowiedzieć się, kto jest agresorem, a kto ofiarą w klasie. Reforma oświaty zrobiła z nauczycieli administratorów. Mają pisać miliony kwitów, zamiast zajmować się wychowaniem dzieci. Nie kształcimy nauczycieli do rozwiązywania kwestii wychowawczych, a jedynie – dydaktycznych. Zamiast wychowywać, nastawiliśmy się na resocjalizację…

Jak zatem wychowywać?
– Józef Babicki mówił, że można to zrobić na dwa sposoby: poprzez obawę albo poprzez zamiłowanie. Pierwszy sposób to kary, bicie, groźby, upokorzenia. Ale wtedy pozostaje niepewność: czy rzeczywiście to dziecko wychowaliśmy? Czy bijąc je za to, że nie umyło zębów, wykształciliśmy w nim nawyk mycia zębów? A może kiedy zabraknie tego bicia, dziecko powie: a figę, wreszcie nie umyję?

Natomiast wychowywanie przez zamiłowanie polega na szukaniu w dziecku dobrych stron i tworzenie sytuacji, w których mogłoby się rozwijać i wierzyć w siebie. Uczepiliśmy się wszyscy tego, że zdolne dziecko to: matematyk, fizyk, historyk, polonista… A przecież ludzie mają tysiące zdolności, które trzeba jedynie odkryć i wyciągnąć. Bo czy np. umiejętność bycia ze zwierzętami to nie jest zdolność? Albo zdolność rozmawiania z ludźmi, słuchania ich! Trzeba to umieć znaleźć w dziecku! Ale do tego trzeba tzw. imponującego wychowawcy.

Kazimierz Lisiecki uważał, że lepiej jeśli do pracy wychowawczej przyjdą ludzie nawet nie wykształceni, ale kryształowi. Dziecko ich pozna. A Korczak mówił, że dobry wychowawca to taki, który dzięki teorii wie, a dzięki praktyce czuje. I umie czytać z dziecka jak z otwartej księgi natury. Najgorszy zaś – to rutyniarz, który wszystko wie i nie musi wcale poznawać dziecka…

Ale nawet ten „kryształowy” wychowawca nie zaczyna od zera. Przychodzi do klasy i zastaje konkretną sytuację: uczniów z większym lub mniejszym poziomem agresji. Zanim wykona jakiekolwiek działanie, musi ich „spacyfikować”. Co ma zrobić?
– To nie do końca prawda, że ta sytuacja jest zawsze „zastana”. Nauczyciel, który wchodzi do klasy pierwszej, może zrobić z dziećmi praktycznie wszystko. Przygotować je do tego, żeby ten, który wejdzie do pierwszej gimnazjum, nie miał złej sytuacji wyjściowej. Nie odpowiem panu na pytanie, co musi zrobić nauczyciel. Jest tyle problemów i tyle sposobów ich rozwiązywania, ile jest dzieci. Na jednego można krzyknąć, na drugiego krzyk działa dokładnie odwrotnie. Na pewno sposobem ograniczania agresji jest integracja klasy. Lepiej poświęcić na to ze dwie lekcje typowo dydaktyczne, niż pominąć zajęcia integracyjne. Jeśli klasa będzie się składać z luźno powiązanych uczniów, to nigdy nie będzie atmosfery wychowawczej.

Drugą sprawą jest taka organizacja zajęć pozalekcyjnych, która pozwoli poznać dzieci. Na lekcji żądamy od dzieci prezentowania określonych zachowań. Nie wiemy, kto jest koleżeński, kto jest snobem, a kto jest dowcipny. Tę drugą stronę osobowości dziecka poznamy jednak na wycieczce czy rajdzie. To wymaga wysiłku ze strony nauczyciela, ale przynosi efekty. Bardzo ważna jest też rzetelna współpraca z rodzicami.

Co jeszcze można zrobić dla dziecka, które stwarza problemy wychowawcze?
– Trzeba mu wskazać miejsce, które będzie wspomagać proces wychowania. W Kielcach znakomitym sposobem przeciwdziałania negatywnym zachowaniom jest m.in. sieć świetlic wspierająco-integracyjnych PLUS.

Wraz ze znajomymi założyliśmy stowarzyszenie „Kielce XXI Wieku”. Wzięliśmy pod opiekę ok. 50 dzieci, którymi żadna organizacja pozarządowa i charytatywna nie chciała się zająć. Organizujemy dla nich wyjazdy, zabawy, spotkania z ciekawymi ludźmi. I nigdy nie wykręciły nam żadnego numeru! Ale mają cały dzień zaplanowany. Widzę, że staliśmy się dla tych „odrzuconych” jakąś nadzieją. I one starają się być dobre. Nagle okazuje się, że bardzo zakompleksione dziecko, które czasem dostaje szału i pogotowie je zabiera, coś umie, w czymś jest najlepsze. To jest mój sposób na likwidowanie agresji: organizacja zajęć, dzięki którym dziecko może uwierzyć, że jest dobre.

Czyli wystarczy chcieć i mieć pomysł?
– Potrzebna jest jeszcze wiedza psychologiczna. Ks. Bronisław Markiewicz, którego pedagogikę bardzo cenię, powiedział: „Mówić do dzieci bez znajomości ich psychologii, to jak odbywać wycieczkę bez oczu i bez światła”. Kiedyś weszłam do domu dziecka i zobaczyłam, że dzieci w wieku 14 lat chodzą dookoła i mamroczą: „Mam chusteczkę haftowaną”. Zapytałam wychowawczynię, dlaczego każe im się bawić w tę zabawę dla czterolatków. Otrzymałam odpowiedź: „Dla zabicia czasu”…

* Dr Renata Stojecka-Zuber – pedagog, pracownik Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach, prezes stowarzyszenia „Kielce XXI Wieku”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.