W barwach szkoły

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 08/2006

publikacja 14.02.2006 15:24

Za czasów PRL-u tylko biały przypinany kołnierzyk odróżniał szkolne fartuszki od fartucha pani woźnej, sprzątaczki czy nawet ekspedientek. Uczniowie traktowali mundurki jako zło konieczne.

W barwach szkoły Uczniowie Szkoły Podstawowej im. Jana de la Salle w Gdańsku na zajęcia przychodzą w niebieskich koszulach z krawatami, granatowych swetrach i szarych spodniach lub spódniczkach. Marcin Żebrowski

Dziś w niektórych szkołach uczniowie domagają się ich noszenia. Często sami projektują szkolne stroje. W I LO im. księcia Adama Czartoryskiego w Puławach samorząd szkolny we wrześniu zeszłego roku ogłosił konkurs na wzór mundurka. – Ostatecznie wybraliśmy granatową kamizelkę z białą lamówką przy dekolcie, z logo szkoły. Dojdą do niej odpowiednie spodnie i spódniczki – opowiada pomysłodawca akcji – Bartek Kamola z III c. W najstarszym na Podhalu 102-letnim Liceum im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu uczniowie zgłosili dyrektorowi, że chcieliby się wyróżniać mundurkami. – Byłem zaskoczony, zwłaszcza motywacją, że dzięki temu o przyjęcie do naszego liceum przestaną ubiegać się osoby, które nie lubią podporządkowywać się regułom – informuje dyr. Franciszek Janczy. – W statucie szkoły mamy zapisane noszenie strojów skromnych w stonowanych kolorach. Czasem któraś z uczennic przychodzi z gołym pępkiem. Wystarczy zażartować i wie, że przesadziła.

Znaki rozpoznawcze
W londyńskiej National Gallery łatwo odróżnić uczniów odbywających zajęcia z historii sztuki od turystów. Stoją bądź siedzą na podłodze, ubrani w jednakowe marynarki, spódniczki, spodnie. Anglia to kolebka mundurków. Każda szkoła proponuje uczniom określony krój i kolor ubrań. I to z takimi detalami jak sznurówki butów i letnie, słomkowe kapelusze. Już zaczynające edukację czterolatki chodzą na zajęcia z charakterystycznymi tornistrami i w podkolanówkach. Ważnym elementem stroju chłopców do lat 12 są krótkie spodenki i właśnie podkolanówki, noszone nawet zimą. Miarą dorosłości stają się długie spodnie. (Stąd pochodzi powiedzenie: „Kiedy chodziłem w krótkich spodenkach”). Ujednolicone stroje obowiązują w wybranych szkołach w USA, ale też w Japonii i zunifikowanych Chinach. Niektóre mundurki japońskich dzieci przypominają te noszone przed wojną w Polsce. Po przejściu tsunami w Sri Lance zarządzono, że mundurki staną się obowiązkowym strojem szkolnym.

Tamtejsze dzieci nie miały co na siebie włożyć, straciły wszystko w żywiole. Podobnie u nas – o noszeniu stroju charakterystycznego dla danej szkoły decyduje chęć identyfikacji z nią, poczucie dumy, ale też względy finansowe. – Do naszej szkoły chodzi grono osób z rodzin dosyć zamożnych, miesięczne czesne wynosi 480 zł – mówi brat Wiesław, dyrektor SP. im. św. Jana de la Salle w Gdańsku. – Gdyby pozwolić im na dowolność strojów, szkoła zamieniłaby się w targowisko próżności. Już na starcie przynajmniej strojami są równi. Nikt nie może się ścigać, że ma ciuchy bardziej na czasie, bardziej cool. – Zależy, z jakiej dzielnicy się pochodzi, ale czasami na ulicy w mundurkach bywa niebezpiecznie. Chuligani wiedzą, że to szkoła dla bogatszych, mogą zaczepić, zabrać komórkę – wylicza Marysia Dębska z II klasy gimnazjum. – Zdarzyło się to kilka razy. Dla spokoju niektórzy przed wyjściem przebierają się w zwykłe ciuchy.

Dziewczyny w krawatach
Marysia lubi nosić dżinsy i bluzeczki. Kilku jej kolegów słucha heavy metalu i ubiera się na czarno. Do szkoły wszyscy przychodzą w niebieskich koszulach z krawatami, granatowych swetrach, szarych spodniach i spódnicach. Marysia: – Krawat mi nie przeszkadza, każda z nas dobiera sobie długość spódnicy, tylko swetry są dziwne, nieraz wkładamy inne wdzianka. Szkoły św. Jana de la Salle należą do elitarnych i funkcjonują w 82 państwach. Zarówno liceum, gimnazjum, jak i podstawówka w Gdańsku wzorowały się na strojach uczniów brytyjskich. Brat Wiesław: – Pokazaliśmy mamom zdjęcia, one wybrały podobne kroje i kolory. – Czasem dziwnie wygląda, gdy pierwszoklasiści idą do teatru w mundurkach, wszyscy na nich patrzą – mówi Marysia. „Wymyślamy, jak te mundurki urozmaicać – czytamy na stronie internetowej szkoły. – Ubieramy kolorowe buty, rajstopy, biżuterię”. Uczniowie Meridian International School w Warszawie przyjmują mundurki z całym dobytkiem szkolnego inwentarza. Strój kosztuje 240 zł, i po przyjęciu do I klasy muszą zadeklarować noszenie go. To obowiązek, ale i przywilej, szkoła należy do elitarnych. – Uczniowie bardzo ładnie w nich wyglądają – chwali sekretarka Anna Plucińska. Szkolny polonista dodaje: – Tu widać, że wchodzi się do szkoły. Dzień bez mundurka jest stracony.

Kamizelka sentymentalna
Noszenie mundurków to swoista kontrola zachowania uczniów po zajęciach. W jednej z katowickich szkół średnich z tradycjami uczniowie zaraz po wyjściu zdejmują charakterystyczne marynarki. – Nikt nie musi wiedzieć, gdzie się uczymy, zwłaszcza kiedy po lekcjach idziemy do knajpy. Mundurki to głupi wymysł, ujednolicenie. Każdy ma fantazję i demonstruje ją przez strój. Co komu przeszkadza, że stringi wystają z dżinsów albo że nosi się begi? – pytają. Innego zdania jest Bartek Kamola, maturzysta z I LO w Puławach: – Fantazję można pokazać niekoniecznie przez ubiór, ale np. zainteresowania, pasje. Zresztą pod szkolne kamizelki możemy wkładać urozmaicone ciuchy.

W puławskim liceum do pomysłu noszenia mundurków-kamizelek przyznają się nauczyciele i uczniowie. Bartek kupił sobie kamizelkę ze względów sentymentalnych: – Chcę ją mieć na pamiątkę, jak przyjadę na zjazd absolwentów albo spojrzę do szafy, przypomnę sobie dawne czasy. Bartek namawiał kolegów do noszenia kamizelek. – Czasem starsi ludzie zagadują nas na ulicach, że też chodzili do tej szkoły. To zaszczyt nosić taki strój, uczeń staje się rozpoznawalny. Każdy wie, że jest inteligentny, zdolny, bo chodzi do dobrej szkoły z 90-letnią tradycją. – Kiedyś nasi uczniowie nosili mundurki podobne do umundurowania lotników w Dęblinie – opowiada wicedyrektor Renata Lenart. – Teraz uznaliśmy, że za dużo jest pstrokacizny, pokazywania ciała, tak można się ubierać na dyskotekę.

Mundurki marketingowe
– Trudno rozważać administracyjne wprowadzenie mundurków – uważa Jerzy Posmyk, łódzki kurator. – W Łódzkiem obowiązują jedynie w elitarnym „Koperniku” – I LO w Łodzi. Kiedyś noszenie mundurka miało znaczenie prestiżowe, szkoły dbały o renomę. Dziś nie zawsze uczeń chodzący do danej szkoły chce się z nią identyfikować poza murami. Poza tym społeczeństwo jest biedne i wielu rodziców nie stać na zakup stroju szkolnego. Gdybym był dyrektorem, nie wprowadzałbym mundurków jednoosobowo. Konsultowałbym się z uczniami, radą rodziców. Wygląd uczniów wpływa na wizerunek szkoły, to także ważny element marketingu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.