Liczenie szabel

Maciej Legutko

|

GN 23/2022

publikacja 09.06.2022 00:00

Wizyta prezydenta USA w Japonii i Korei Południowej służyła zwarciu szeregów wśród sojuszników na Dalekim Wschodzie. Celem jest powstrzymanie chińskiej ekspansji w tej części świata i wysłanie ostrzeżenia Rosji.

Premier Australii Anthony Albanese, prezydent USA Joe Biden, premier Japonii Fumio Kishida i premier Indii Narendra Modi. Premier Australii Anthony Albanese, prezydent USA Joe Biden, premier Japonii Fumio Kishida i premier Indii Narendra Modi.
Yuichi Yamazaki /POOL/epa/pap

Kto bawi się z ogniem, ten może się poparzyć – w tym, charakterystycznym dla chińskiej polityki ezopowym języku Xi Jinping ostrzegał w listopadzie 2021 Joe Bidena przed mieszaniem się w chińskie sprawy. Odpowiedzią amerykańskiego prezydenta jest jednak jeszcze większe zaangażowanie w rywalizację z Państwem Środka. Podczas wizyty w Korei Południowej i Japonii 20–22 maja Joe Biden zaktywizował platformę politycznej współpracy najważniejszych azjatyckich sojuszników, tak zwaną Grupę Quad (USA, Japonia, Indie, Australia). Zaproponował także nowy instrument współpracy gospodarczej – Ramy Gospodarcze Indo-Pacyfiku, do którego Stany Zjednoczone zaprosiły 13 krajów. To odpowiedź USA na zacieśnianie przez Chiny sojuszu z Rosją, grożenie Tajwanowi i dyplomatyczną ofensywę wśród krajów Pacyfiku.

Wojna a sprawa chińska

Administracja Joe Bidena kontynuuje rozpoczęty za czasów Obamy zwrot na Daleki Wschód. Wojna w Ukrainie nie tylko tego nie zmieniła, ale wręcz zmobilizowała do zacieśnienia współpracy z sojusznikami w Azji, by zapewnić ich o gotowości USA do dotrzymywania sojuszniczych zobowiązań. W trakcie wizyty w Japonii i Korei Południowej Biden wielokrotnie wiązał ze sobą kwestie rosyjskiej inwazji na Ukrainę i ekspansywnej polityki Chin. Jak podsumował Kevin Liptak na łamach CNN: „Biden użył rosyjskiego ataku na Ukrainę do wysłania Chinom jednoznacznej wiadomości: podobne złamanie międzynarodowego porządku spotka się z ostrą odpowiedzią USA”. Chodzi oczywiście o kwestie Tajwanu. Gdyby w pierwszych dniach inwazji Rosjanom udało się zająć Kijów, znacznie wzrosłoby prawdopodobieństwo chińskiej napaści na Tajwan. W tej retoryce wtórują Bidenowi kongresmeni z obu stron sceny politycznej. Senator demokratów Richard Blumenthal mówi: „Prezydent wyciągnął wnioski z sytuacji na Ukrainie, do odstraszania [Chin – M.L.] potrzebne jest twardsze stanowisko”. Lider republikanów w senacie Mitch McConnell dodaje: „Najważniejsza rzecz, jaką możemy zrobić, by odstraszyć Xi Jinpinga, to pomóc Ukraińcom w pokonaniu Putina”. Podczas wizyty na Dalekim Wschodzie Biden mobilizował sojuszników, kreśląc dychotomiczną wizję świata, czyli USA i sojusznicy broniący wolności i demokracji kontra Chiny i Rosja chcące zburzyć dotychczasowy ład.

Chiny największym zagrożeniem

Zacieśnieniu politycznej współpracy służy reaktywacja Grupy Quad, w skład której wchodzą Stany Zjednoczone, Indie, Japonia i Australia. Nazwa to skrót terminu Quadrilateral Security Dialogue – czterostronny dialog bezpieczeństwa. Korzenie projektu sięgają 2004 roku, gdy zawiązano doraźną współpracę w celu łagodzenia skutków tragicznego tsunami na Dalekim Wschodzie. Gorącym orędownikiem współpracy w ramach tego formatu był japoński premier Shinzo Abe, który doprowadził do pierwszego formalnego szczytu grupy 25 maja 2007 r. Projekt znalazł się w zawieszeniu za czasów Baracka Obamy i Donalda Trumpa. Do kolejnego spotkania doszło w 2021 r. w Waszyngtonie, a teraz liderzy czterech państw spotkali się w Tokio.

Sojusz tych czterech krajów może budzić respekt: supermocarstwo USA, w połączeniu z najludniejszym krajem świata wyposażonym też w broń atomową, do tego dwie potęgi gospodarczo-technologiczne. Grupa Quad może być skutecznym narzędziem wywierania presji na Chiny, na co wskazują nerwowe reakcje w Pekinie. Rzecznik chińskiego MSZ nazwał ją „indopacyficznym NATO” i oskarżył o „zimnowojenną mentalność”. W sojuszu tym nie ma natomiast spójności względem Rosji. Problemem są Indie, które od lat rozwijają z Rosją współpracę wojskową, a międzynarodowe sankcje gospodarcze wykorzystały do wytargowania u Putina promocyjnej ceny za ropę. Co więcej, „Wall Street Journal” napisał, że indyjskie rafinerie zaangażowane są w proceder ukrywania pochodzenia rosyjskiej ropy, by można ją było dalej sprzedawać. Premier Narendra Modi stał także za rozmyciem końcowej deklaracji tokijskiego szczytu, gdzie nie odwołano się wprost do rosyjskiej agresji, a jedynie potępiono „próby siłowej zmiany status quo”.

Drugim narzędziem powstrzymywania chińskiej ekspansji mają być Ramy Gospodarcze Indo-Pacyfiku (Indo-Pacific Economic Framework – IPEF). Amerykańska administracja od zeszłego roku prowadziła zabiegi dotyczące pozyskania dla IPEF jak największej liczby krajów regionu. Na razie chęć dołączenia do układu wyraziły: Japonia, Korea Południowa, Nowa Zelandia, Australia, Malezja, Singapur, Indie, Wietnam, Tajlandia, Indonezja, Brunei, Filipiny i Fidżi. Razem z USA jest to 14 krajów. Amerykanie proponują na razie luźną formę współpracy. IPEF ma dotyczyć czterech obszarów: ułatwienia handlowe, czysta energia i dekarbonizacja, budowa trwałych łańcuchów dostaw oraz walka z korupcją.

To ostatni dzwonek dla Stanów Zjednoczonych do walki o gospodarczą dominację na Dalekim Wschodzie. Dla większości krajów tej części świata Chiny już stały się najważniejszym partnerem handlowym.

Swoistym komentarzem do działań podjętych przez Bidena podczas wizyty w Azji było wystąpienie sekretarza stanu USA na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona 26 maja. Anthony Blinken wprost nazwał Chiny „najpoważniejszym długoterminowym zagrożeniem dla światowego porządku”. Stwierdził, iż „pod rządami Xi Jinpinga Chińska Partia Komunistyczna stała się bardziej opresyjna wewnątrz i bardziej agresywna na zewnątrz”. Blinken zapowiedział też, że Stany Zjednoczone będą „bronić międzynarodowego porządku” przed chińskim zagrożeniem.

Dwa gorące fronty

Rywalizacja między dwoma mocarstwami zaostrza się. Najgorętsze są dwa pola konfrontacji – Tajwan i wyspy Pacyfiku. Od 2021 roku, gdy Xi Jinping ogłosił, iż „zjednoczenie ojczyzny pozostaje niezmiennym zadaniem Komunistycznej Partii Chin”, znacznie wzrosła liczba naruszeń tajwańskiej przestrzeni powietrznej przez chińskie myśliwce. Pekin uważnie śledzi przebieg rosyjskiej inwazji na Ukrainę i wyciągnie z niej wnioski, czy i ewentualnie kiedy można dokonać ataku. USA zareagowały zwiększeniem wsparcia dla Tajwanu. Duże poruszenie wywołała deklaracja Bidena złożona podczas wizyty w Azji, że USA broniłyby Tajwanu w razie chińskiej agresji. Słowa te prostował później Departament Stanu, podkreślając, że Ameryka podtrzymuję zasadę „strategicznej niejednoznaczności”, czyli unikania otwartego określania charakteru swojego sojuszu z Tajwanem.

Znacznie mniej mówi się natomiast o chińskiej ekspansji na Pacyfiku. W kwietniu Chińczycy zaskoczyli świat ogłoszeniem porozumienia o współpracy z Wyspami Salomona. Do mediów wyciekła część porozumienia, która miała być tajna. Dotyczy ona prawa do założenia na tych wyspach bazy marynarki wojennej. Jeżeli chińskie okręty na stałe zaczną stacjonować 2 tysiące kilometrów od brzegów Australii, nastąpi istotna zmiana układu sił w tej części świata. Pekin postanowił iść za ciosem. Na przełomie maja i czerwca szef dyplomacji Wang Yi odbył ­tournée po pacyficznych krajach, odwiedzając Wyspy Salomona, Kiribati, Fidżi, Vanuatu, Tonga, Papuę-Nową Gwineę i Timor Wschodni. Chiny promują się w tej części świata, oferując pomoc rozwojową, technologiczną i wsparcie w walce ze zmianami klimatu – wzrost poziomu oceanów dla niektórych państw Pacyfiku stanowi egzystencjalne zagrożenie.

Pekin nie zamierza jednak pomagać bezinteresownie, w zamian chce uzyskać dostęp do tamtejszych portów, prawa do eksploatacji surowców i do połowów. Na razie Chiny nie mogą jednak mówić o pełnym sukcesie – szczyt państw pacyficznych z udziałem Wanga Yi, który odbył się 30 maja na Fidżi, zakończył się bez podpisania wspólnego porozumienia. Pomogła w tym dyplomatyczna kontrakcja Australii. Poprzedni rząd premiera Scotta Morrisona zraził do siebie kraje Pacyfiku lekceważeniem zmian klimatu i protekcjonalnym stosunkiem, Morrison nazwał pacyficzne wyspy „podwórkiem Australii”. Penny Wong, szefowa dyplomacji w nowym rządzie Partii Pracy pod wodzą Anthony’ego Albanese, natychmiast po rozpoczęciu urzędowania poleciała na Fidżi, przekonując je do dołączenia do amerykańskiego porozumienia IPEF i zachowania dystansu względem Chin.

Niezależnie od politycznego i militarnego zaangażowania USA w pomoc Ukrainie, to Daleki Wschód pozostaje dla administracji Bidena przedmiotem największej troski, a Chiny w dalszej perspektywie uznawane są za większe zagrożenie niż Rosja.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.