Jestem wolny, wybieram

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 39/2005

publikacja 21.09.2005 12:14

Wolność jest trudnym darem. Uświadamiamy to sobie, ilekroć stajemy przed wyborem. Okazuje się, że łatwiej jest walczyć o wolność, niż być wolnym.

Jestem wolny, wybieram

Erich Fromm w swojej słynnej książce „Ucieczka od wolności” (1941) szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak wielu ludzi rezygnuje z wolności i ochoczo poddaje się niewoli. Dlaczego wielu przeżywa wolność nie tyle jako przywilej czy łaskę, ale raczej jako nieznośny ciężar? Dlaczego wolność, nieraz z trudem odzyskana przez jednostkę lub grupę społeczną, jest tak krucha i tak łatwo bywa dobrowolnie zastępowana nową formą zniewolenia? Główny materiał dowodowy dla swoich tez czerpie Fromm z doświadczeń hitlerowskich Niemiec. Jego analizy mają jednak walor ponadczasowy. Pokazują głębszy, psychologiczny i socjologiczny mechanizm ucieczki od wolności, który powtarza się w historii wielokrotnie.

Przeklęta wolność
Ludzie uciekają od wolności, bo szukają bezpieczeństwa i nie chcą być samotni – dowodzi Fromm. Tak jak dziecko, które po zerwaniu więzi łączącej je z rodzicami czuje się samotne i bezradne. Tak jak niewolnik, który uzyskał wolność, ale czuje się zagubiony w obcym świecie. Dlatego zaczyna tęsknić do stanu niewoli, kiedy miał poczucie przynależności do kogoś, a za własne nieszczęście mógł obwiniać tylko i wyłącznie właściciela. „Osamotnienie, strach, przerażenie trwają; ludzie nie mogą tego znosić wiecznie. Nie mogą dźwigać wciąż brzemienia »wolności od«; jeżeli nie mogą przejść od wolności negatywnej do pozytywnej, muszą spróbować uciec od wolności” – stwierdza Fromm.

Ucieczka od wolności przybiera rożne formy. Jedną z nich jest dobrowolne podporządkowanie się wodzowi. Inną – agresja wobec świata zewnętrznego, który jest odbierany jako zagrożenie. Trzecią drogą ucieczki jest kapitulacja, czyli całkowite wtopienie się w tło, zupełna rezygnacja z własnej oryginalności, zgoda na modę, wzory, poglądy obowiązujące w otaczającym świecie.

Analizy Fromma brzmią aktualnie w kontekście zjawisk zachodzących w krajach postkomunistycznych. Być może najbardziej czytelnym przykładem jest Białoruś, gdzie społeczna „ucieczka od wolności” wyraża się w masowej zgodzie na autorytarne rządy Łukaszenki. Także w naszym społeczeństwie widoczne są jak na dłoni przejawy tego zjawiska. Powszechna nostalgia za czasem w miarę łagodnej niewoli PRL-u; słabość samorządów; oczekiwanie, że państwo rozwiąże wszystkie problemy; łatwość, z jaką demagodzy różnej maści zdobywają popularność; jednoczenie się „naszych” przeciwko obcym, którzy chcą naszej zguby.

W 1993 roku ks. Tischner pytał: „Czy nie stajemy się ofiarami nowego, nieznanego nam dotąd lęku – lęku przed wolnością? Jeszcze nie tak dawno potwierdzaliśmy dzielnie naszą tożsamość w oporze przeciw gwałtowi, a dziś – odnoszę wrażenie – nie potrafimy spojrzeć w głąb odzyskanej wolności. Czyżby to, o co tak długo walczyliśmy, było dla nas zapowiedzią samego tylko piekła?”. Obawiam się, że wielu z nas kiwa potakująco głowami.

Wiedzieć, czego chcę
Szesnaście lat temu odzyskaliśmy wolność od zewnętrznej opresji. Zdobyliśmy prawo do wolnego głosowania, wolnego wyrażania myśli, wolnej działalności gospodarczej, społecznej. Zgoda, nasze państwo jest dalekie od normalności i doskonałości.

Ale wiele rzeczy, które dawniej były niemożliwe, stało się możliwych. Problem wolności przesunął się z płaszczyzny społecznej walki o wolność ku jednostce, do wewnątrz. Okazał się problemem poszczególnych osób, które każdego dnia stają przed pytaniem: czy ja naprawdę chcę i potrafię być wolny, czy od tej wolności uciekam? Czy przeżywam własną wolność jako szansę, czy jako zagrożenie? W wolnym kraju o poziomie wolności społeczeństwa decydują wolni ludzie.

Po zdobyciu „wolności od”, kolejnym krokiem ludzkiego rozwoju jest zdobywanie „wolności do”. Analizy Fromma pokazują, że wolność jest zawsze wolnością do czegoś i ku czemuś. Właśnie z tego powodu wolność nie jest słodkim podarunkiem, lecz trudem. Wymaga od człowieka odwagi, twórczego myślenia i działania. Wolność umacnia się, kiedy podejmujemy decyzje zgodne z naszymi najgłębszymi pragnieniami. Problemem człowieka jest jednak to, że on sam nie wie, czego chce. Fromm stwierdza: „Ludzie nie zastanawiają się, czy cele, ku którym zmierzają, są tym, czym czego pragną. (…) Wiedzieć, czego się istotnie chce, nie jest – jak myśli większość ludzi – rzeczą łatwą, lecz jednym z najtrudniejszych zadań stojących przed każdą istotą ludzką”.

Przymus drogi
Sprawa wolności wykracza poza analizy psychologów czy socjologów, co rzecz jasna nie oznacza, że ich wiedzę można lekceważyć. Jeśli na wolność patrzymy z pespektywy chrześcijańskiej wiary, widzimy ją w pełniejszym świetle. Wolność człowieka ma Boski rodowód.

W wolności kryje się nasze podobieństwo do Boga. Dar i zadanie. Jak refren powtarzał nam Jan Paweł II, że wolność jest nam dana i zadana. Nie jesteś niewolnikiem, lecz synem (córką) Najwyższego.

Wielki miłośnik wolności ks. Józef Tischner akcentował, że wyraża się ona przez akt wyboru. Każdy mój wybór rozstrzyga w jakiejś mierze o tym, kim się staję. Wybór kształtuje moje człowieczeństwo, zwłaszcza ten, w którym w grę wchodzą dobro i zło. Na przykład wybór prawdomówności oznacza, że człowiek staje się prawdomówny. Ale i odwrotnie, kto wybiera kłamstwo, staje się kłamcą. Dzięki wolności człowiek czyni siebie prawdomównym lub kłamcą, sprawiedliwym lub niesprawiedliwym, przebaczającym lub mściwym. Nie można być sobą, jeśli się nie jest wolnym – podkreślał Tischner.
Wolność nie jest darem absolutnym.

Zaczyna się ona od tego, że „mogę”. Realizuje się, kiedy od „chcę” przechodzę do „wybieram”. Kolejnym etapem rozwoju wolności jest wierność, która wyraża się w „powinienem”. To być może jest najtrudniejsze. „Nie rozumiem, dlaczego oddzielać przymus od wolności – stwierdza prowokacyjnie Antoine de Saint-Exupéry. – Im więcej wytyczę dróg, tym większą masz swobodę wyboru. A przecież każda droga jest przymusem, gdyż ogrodziłem ją z obu stron płotem. Ale co nazwiesz wolnością, jeżeli nie będzie dróg, między którymi możesz wybierać? Czy wolnością nazwiesz prawo błąkania się po pustkowiu? Ilekroć powstaje przymus jakiejś drogi, powiększa się wolność!”.

Wolność przybiera kształt wierności wybranej drodze. Tylko wtedy dojdę do celu, kiedy pozostanę wierny podjętemu wyborowi. Wolność staje się iluzją, jeśli zatrzymuje się na stwierdzeniu „jestem wolny, nie muszę” lub kiedy wybory są efektem przypadków, nastrojów, popędów, chwilowych uniesień itp. Dojrzała wolność przybiera formę „wolności do”. Jestem wolny i dlatego nie uciekam od zadań, powinności. Jestem wolny i dlatego podejmuję świadome, przemyślane i przemodlone decyzje. W duchowości chrześcijańskiej ten proces nazywa się rozeznawaniem. Szukanie najwłaściwszego wyboru jest w istocie szukaniem Bożej woli.

Raz jeszcze autor „Małego Księcia”: „Smutny jest człowiek, który słyszy bijący dzwon, ale nikt od niego nic nie oczekuje. A kiedy brzmi trąbka, smutno ci, jeżeli nie musisz się zrywać i widzisz, jak inni, szczęśliwi, mówią: usłyszałem apel, który mnie wzywa, więc wstaję. Ale są tacy, dla których nie ma głosu dzwonów ani dźwięku trąbki, i ci są smutni. Wolność dla nich to tylko wolność nie-bycia”. Wolność jest ostatecznie po to, aby kochać. A kochać, to w pewnym sensie stracić wolność, bo powstają więzy. A więzy są ograniczeniem. Ale w nich przecież kryje się najgłębszy sens wolności: żyć nie dla siebie, ale dla innych, nie jako niewolnik, ale jako wolny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.