Urlop w kniei

Andrzej Babuchowski

|

GN 30/2005

publikacja 25.07.2005 21:35

No i byliśmy w tym roku na „letniakach”. Czy ktoś jeszcze pamięta, co znaczy to słowo? Nie, nie ma go już w użyciu, ale kiedyś – zapewniam – istniało.

Urlop w kniei Agencja REPORTER

Jeżeli ktoś przed wojną wybierał się na Litwę do Druskiennik, to mówiono wtedy, że jedzie na tak zwane letniaki. I od razu stawały człowiekowi przed oczami eleganckie łazienki zdrojowe, kąpiele borowinowe, drewniane wille, źródła bogate w minerały oraz otulający wszystkie te dobrodziejstwa przepiękny park miejski. A wokół Druskiennik i dalej: lasy, lasy, lasy, przetykane tu i ówdzie jeziorami – jakby naturalne przedłużenie, kontynuacja krajobrazu Puszczy Augustowskiej.

Śladem sławnych Polaków
Wjeżdżając więc dawnym traktem królewskim na terytorium Litwy, nie przeżywamy szoku, poza jednym – jakże pozytywnym: granicę w Ogrodnikach przekracza się dziś naprawdę w europejskim stylu. Na punkcie kontrolnym spokój, i ani jednego autokaru, poza naszym. Kiedy pomyśli się o koszmarnych kolejkach przy granicy z niedaleką Białorusią, konstatacja może być tylko jedna: Dobrze, że jesteśmy w Unii, i my, i Litwa, choć nie jest to już oczywiście unia polsko-litewska.

Miło jest też uświadomić sobie, że tę samą drogę do miasta, któremu status uzdrowiska nadał w roku 1794 Stanisław August Poniatowski, przemierzali przed nami tak sławni ludzie, jak: Kraszewski, Moniuszko, Syrokomla, Orzeszkowa, a także – w nowszych czasach – Osterwa i Ordonówna czy wreszcie Józef Piłsudski, który właśnie tu, w zakolu Niemna, najchętniej spędzał swoje urlopy (nieraz podczas spacerów będziemy przechodzić obok miejsca, w którym stał dworek Marszałka, rozebrany z nakazu komunistów w 1964 roku).

Druskienniki zaskakują wzorową czystością i dostrzegalną niemal na każdym kroku troską o estetykę. Miasto wręcz tonie w kwiatach – wszędzie klomby, rabaty, donice. Kolorowe girlandy zwisają nie tylko z balkonów czy parapetów, lecz oplatają również latarnie ciągnące się szpalerami wzdłuż ulic. Widać, że uzdrowisko rozwija się w dużym tempie, ale harmonijnie. Przybywa sanatoriów, hoteli, sklepów, kwitnie życie towarzyskie, a przy tym pełno tu oaz zieleni i ciszy. Tuż po odzyskaniu niepodległości przez Litwę Druskienniki przeżywały kryzys ekonomiczny. Ożywienie, jakie nastąpiło po roku 2000, to – zdaniem wtajemniczonych – zasługa nowego burmistrza, który troszczy się, by mieszkańcy miasta i jego goście znajdowali równowagę między potrzebami ciała i ducha.

W zdrowym ciele...
Może więc teraz o duchu, czyli o kulturze. Zwłaszcza że od wieków krzyżowały się tu różne wpływy: pogaństwo, katolicyzm, prawosławie, judaizm, a także, niestety, neopogaństwo w najgorszym, bo sowieckim, wydaniu. „Zabytki” tego ostatniego nurtu oglądamy w skansenie socrealizmu – Parku Gr-u-tas, gdzie na powierzchni 20 hektarów wystawiono między innymi 13 spiżowych Leninów, 2 Stalinów oraz wielu litewskich notabli komunistycznych.

Dwa najważniejsze symbole druskiennickiej wielokulturowości znajdują się w centrum uzdrowiska. Naszą uwagę przykuwa drewniana cerkiew prawosławna z 1865 roku, cała w kolorze niebieskim. Jest akurat po nabożeństwie, więc udaje nam się jeszcze zobaczyć ikonostas i kupić maleńką ikonkę Pramatki Ewy. Potem nie będziemy mieli już tyle szczęścia, ale zawsze w czasie spacerów z przyjemnością popatrzymy na prześliczną sylwetkę świątyni.

Przy pierwszym zetknięciu z kościołem katolickim pw. Matki Boskiej Szkaplerznej, wybudowanym w latach 1912–1923, doznajemy niekłamanego wzruszenia. Cudownie zestrojone, jak w najlepszym chórze kościelnym, głosy tutejszych babć wolno i majestatycznie wyśpiewują – po polsku! – Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Byłoby grzechem nie pozostać tu do samego końca.


Chluba Litwy
Muzykalność druskienniczan stanowi chyba ich cechę wrodzoną, skoro właśnie w tym mieście spędził swoją młodość wybitny kompozytor i malarz, Mikalojus Konstantinas ˘Ciurlionis (1875–1911). Często mijamy jego pomnik w parku zdrojowym, niemal codziennie przechodzimy ulicą ˘Ciurlionio, a w sobotnie popołudnie w sadzie przylegającym do Muzeum jego imienia słuchamy koncertu fortepianowego, na który oprócz kompozycji Bacha, Beethovena, Chopina czy Ravela, składają się także utwory ˘Ciurlionisa.

Zarówno wyobraźnię muzyczną, jak i malarską tego artysty silnie inspirowała litewska przyroda. Autor poematów symfonicznych „Las” i Morze” odbywał częste wycieczki do pobliskiej Doliny Rajgrodu, którą uwiecznił w tryptyku „Rajgardas”. Muzeum ˘Ciurlionisa stało się głównym ośrodkiem życia kulturalnego. Co roku we wrześniu odbywają się w Druskiennikach „Dni ˘Ciurlionisa” – plenery malarskie, które przyciągają artystów z Litwy i zagranicy.

Nałóg rzeźbienia
Główną pasją, wręcz nałogiem tutejszych twórców wydaje się jednak rzeźbienie. „Macierzyństwo”, „Ratniczanka”, „Lot”, „Skowronek” to tylko niektóre prace zdobiące uzdrowisko. Raz po raz ocieramy się o pomniejsze rzeźby, rozsiane po placach i skwerach. Przy jednej z nich zmuszono mnie nawet do pozowania ze względu na rzekome podobieństwo naszych twarzy.

Najbardziej ulubionym tworzywem rzeźbiarskim jest tutaj drewno, co nie może dziwić, gdy weźmie się pod uwagę, że 30 procent obszaru Litwy pokrywają lasy. W okolicach Druskiennik – aż 90 procent. Tyle że litewscy rzeźbiarze swoje dzieła bardzo często pozostawiają... w lasach. Być może tym właśnie – dosłownym, a jednocześnie metaforycznym gestem – przez oddanie drewna drzewom, spłacają swój dług wobec przyrody. Kto wie? Mnóstwo takich drewnianych postaci, ludzi i zwierząt, spotykamy wokół Muzeum Przyrodniczego „Echa Leśne”, a także w „Parku Odpoczynku i Rzeźby” – w odległej o trzy kilometry od Druskiennik zagrodzie ludowego rzeźbiarza Antanasa ˘Cesnulisa.

Jak widać, dusze tutejszych artystów, podobnie jak litewskie knieje, pełne są tajemnic. Może więc warto tu jeszcze kiedyś przyjechać, żeby choć trochę tajemnice te zgłębić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.