Podręcznik aktywnych obywateli

Sebastian Musioł

|

GN 17/2005

publikacja 27.04.2005 07:52

Zdrowy rozsądek to za mało. Skomplikowana rzeczywistość społeczna wymaga przynajmniej podstawowej wiedzy. W jej zdobyciu może nam pomóc „Słownik społeczny”.

„Słownik społeczny”, praca zbiorowa pod redakcją Bogdana Szlachty „Słownik społeczny”, praca zbiorowa pod redakcją Bogdana Szlachty
wydawnictwo WAM, Kraków 2004.

Kompetencja – to słowo wyjaśnia wiele. Jeszcze kilka lat temu politycy wiele mówili o społecznej gospodarce rynkowej. Nawet wpisano ją do Konstytucji. I co? I nic, bo mało kto z uchwalających ustawę zasadniczą rozumiał, co to oznacza w polskich warunkach. Podobnie tu i ówdzie ta czy inna partia odwołuje się do katolickiej nauki społecznej. Tylko że dla jednych oznacza to wyklinanie kapitalizmu z załamywaniem rąk nad „rozkradzioną” gospodarką, a dla innych pochwałę demokracji, rynku i wolności gospodarczej. Zamiast recept albo przynajmniej rzeczowej analizy mamy w naszym życiu publicznym nadmiar sloganów i etykiet przylepianych przeciwnikom politycznym. No i oczywiście afery.

Czy może być inaczej, kiedy posłom i ministrom wiedza, a raczej jej brak, nie przeszkadza w uchwalaniu nieskutecznego prawa czy w decyzjach ewidentnie szkodliwych. Obowiązuje zasada, że rozwiązanie rozsądne można brać pod uwagę po wypróbowaniu wszystkich głupich. Jeśli poza wąskim gronem uczonych mało kto rozumie, o czym mówi, zwłaszcza w sprawach społecznych, trudno dziwić się, że życie publiczne wygląda tak, a nie inaczej. Oczywiście wiedza o mechanizmach gospodarczych, namysł nad konsekwencjami wyborów politycznych nie wystarczą. Niemniej trzeba wiedzieć „jak to działa”, żeby uniknąć, a przynajmniej zminimalizować ryzyko błędu.

Wyraźnie widać rozdźwięk pomiędzy tym, co mówią i piszą specjaliści (np. jako uczestnicy debat telewizyjnych, radiowych i prasowych) a ofertą partii politycznych. Zdarzają się co prawda politycy znający się na rzeczy. Na ogół jednak mamy do czynienia z dosyć ordynarnym zabieganiem o głosy wyborców. A wtedy cel uświęca środki.

W dużym stopniu to wynik zniszczenia społeczeństwa obywatelskiego. Tylko że po piętnastu latach III RP coraz więcej ludzi dostrzega, do czego prowadzi mieszanie pojęć i nieudolność. Przynajmniej chciałbym wierzyć, że liczba rozsądnych w Polsce stopniowo, ale jednak się powiększa. A społeczeństwo obywatelskie potrzebuje aktywnych obywateli.

I tu dochodzimy do sedna. Zdrowy rozsądek to za mało. Skomplikowana rzeczywistość społeczna wymaga kompetencji, a przynajmniej podstawowej wiedzy na ten temat. Do owych „aktywnych obywateli” przede wszystkim skierowany jest „Słownik społeczny”. Jeśli sięgną po ten opasły tom – nie pożałują. Znajdą wygodne i bardzo inspirujące opracowanie, ułatwiające poruszanie się w świecie gospodarki, polityki, prawa, socjologii, psychologii – ogólnie mówiąc nauk społecznych. Zaskakuje już dobór haseł. Zgodnie z zamysłem autorów, hasła dzielą się na „główne” – wprowadzające do tekstów bardziej szczegółowych, i „poszerzające” albo też „problemowe”.

Intencją twórców „Słownika”, przynajmniej tą, do której się przyznają, jest przedstawienie zagadnień najczęściej dyskutowanych obecnie w naukach społecznych. Drugą – odkrywaną stopniowo podczas lektury – jest wykazanie, że chrześcijanie i Kościół w najistotniejszych kwestiach życia społecznego stale (tak w przeszłości, jak i obecnie) mają coś ważnego do powiedzenia.

Dzieło prawie dziewięćdziesięciu naukowców – znakomitych uczonych i młodych badaczy – ambitnie, na ponad 1700 stronach, wplata w rozważania szczegółowe elementy katolickiej nauki społecznej. To dodatkowy atut tej publikacji, wyjątkowej na polskim rynku wydawniczym. Hasła „Słownika” odbiegają od klasycznych ujęć encyklopedycznych. Nie są krótkie ani informacyjne. To eseje z wywodem historycznym, wyjaśnieniem kluczowych sporów i relacji między religią, etyką i prawem, wolnością, sprawiedliwością, własnością, prawami człowieka. Wszystko między „absolutyzmem” i „związkami zawodowymi”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.