"Słowo" w Radości

Edward Kabiesz

|

GN 14/2005

publikacja 30.03.2005 21:38

"Boga nienawidzę. Nienawidzę modlitwy, mszy, różańców, nienawidzę Kościoła, księży. Kiedy chcę się modlić, zaczynam Ojcze nasz, natychmiast nachodzą mnie bluźniercze myśli".

Grzegorz Sadurski Grzegorz Sadurski
udziela ostatnich instukcji na planie "Słowa na niedzielę" fot.
Tomasz Gołąb

Te słowa, pełne bólu, żalu i jednocześnie ukrytej w nich nadziei o pomoc kieruje niedawno nawrócona dziewczyna do swego proboszcza, który przysłuchuje się im z uwagą. Ksiądz jest niewidoczny. Widzimy tylko osobę, która zawitała do jego kancelarii.

Czy takie wyznanie jeszcze niedawno mogło się pojawić w telewizyjnym „Słowie na niedzielę”? Kilka tygodni temu jeden z najbardziej popularnych programów Redakcji Katolickiej TVP przeszedł rewolucyjną zmianę. Zmieniła się statyczna przedtem formuła programu.

W każdą sobotę i niedzielę widzowie „Słowa na niedzielę” spotykają na telewizyjnej plebanii wiernych, którzy proszą duszpasterza o radę w różnych, zawsze ważnych dla nich sprawach. Czasem chcą tylko zostać wysłuchani.

Niewidzialny ksiądz
Kiedy z Grzegorzem Sadurskim, reżyserem programu, umawiałem odwiedziny na planie, okazało się, że w czasie jednego dnia zdjęciowego realizowane są od razu cztery kolejne wydania kwietniowe. Wczesnym rankiem prawie cała ekipa realizatorów wyrusza samochodem spod gmachu telewizji na Woronicza.

Brakuje tylko księdza Andrzeja Majewskiego, szefa Redakcji Programów Katolickich TVP. To on jest niewidzialnym proboszczem, którego dłonie pojawiają się na ekranie. Jedziemy do podwarszawskiej Radości.

Tu w skromnej, ale gościnnej plebanii ks. prałata Mirosława Mikulskiego, proboszcza parafii Matki Bożej Anielskiej, powstaje telewizyjne „Słowo na niedzielę”. Ks. Mikulski jest postacią znaną w Warszawie. Sam przed laty uprawiał boks, jeszcze teraz interesuje się żywo tą dyscypliną i prowadzi działalność duszpasterską wśród sportowców. Od dawna też organizuje obozy dla dzieci z ubogich rodzin.

Na planie
Na plebanii czeka już charakteryzatorka i aktor Modest Ruciński, który wcieli się w postać studenta w nagraniu pierwszej scenki. Ekipa błyskawicznie rozładowuje sprzęt, w małym przedpokoju za monitorem zasiada Grzegorz Sadurski. Próby techniczne trwają krótko, program realizowany jest w stałej, niezmiennej scenerii. Operator Wojciech Ostapowicz zauważa jednak, że trudno tu mówić o rutynie. Zawsze coś się może zdarzyć. – Nie możemy stosować transfokatora – mówi Ostapowicz – wykorzystujemy subiektywną kamerę. Widz ogląda całość oczyma księdza.

Kiedy na plebanię przybywa ks. Andrzej Majewski, rozpoczynają się nagrania, które kończą się późnym popołudniem. Prawie bez dubli. Aktorzy biorący udział w kolejnych odcinkach „Słowa” pojawiają się na planie mniej więcej co godzinę.

W przerwie między nagraniami ks. Majewski opowiada, jak rodziła się nowa formuła programu. Dojrzewała w redakcji już od dłuższego czasu, a zainspirował ją Bogdan Sadowski, zastępca szefa redakcji, który wraz z Grzegorzem Sadurskim postanowił realizować „Słowo” w sposób bardziej telewizyjny, mniej statycznie.

Z telenoweli
Ks. Majewski nie ukrywa, że sięgnięto tu do wzoru telenoweli. Scenki przedstawiane na ekranie to oczywiście sytuacje wykreowane, nierzadko prowokacyjne, a ich scenariusze pisze od dłuższego czasu ks. Wacław Oszajca.

Czasem szef redakcji wysłuchuje zarzutów i uwag proboszczów co do przedstawionych na ekranie sytuacji. Ks. Majewski podkreśla jednak, że od chwili, kiedy ks. Oszajca zaczął pisać teksty, wzrosła oglądalność „Słowa na niedzielę”.

Do tej pory na plebanii w Radości nagrano już 26 odcinków. Teraz kolejne cztery. Scena z pogrążoną w rozpaczy neofitką realizowana jest na końcu, ale zostanie wyemitowana w telewizji jako pierwsza. W roli dziewczyny wystąpiła Beatrycze Łukaszewska, aktorka teatru „Syrena”, która po raz pierwszy bierze udział w nagraniach programu. O tym, czy ksiądz potrafi w jakiś sposób pomóc swojej niedawno ochrzczonej parafiance, widzowie przekonają się już w pierwszą sobotę i niedzielę kwietnia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.