Neofaszysta na kolanach

Lucie Szymanowska, Marcin Jakimowicz

|

GN 08/2005

publikacja 22.02.2005 22:32

Czeskie media otworzyły usta ze zdziwienia. Daniel Landa – idol nastolatków, niesłychanie popularny wokalista, rajdowiec, były lider neofaszystowskiej kapeli – zaczął przyznawać się do wiary w Boga. Co więcej, twierdzi, że odnajduje Go w martwym dla wielu Kościele. Swe agresywne, brutalne teksty zastąpił przesłaniem Ewangelii. Nieufni Czesi kręcą głowami.

Neofaszysta na kolanach

Z husyty – templariuszem, ze skinheada – sekciarzem. Danie, Danie, co ty nam robisz? – histeryzują fani. „Fenomen Landa” to najbardziej neutralne określenie, którego czeska prasa używa w kontekście ostatnich zachowań najpopularniejszego nad Wełtawą, po Karelu Gotcie, śpiewaka i kompozytora. Daniel Landa, 36-letni aktor, twórca szeregu popularnych musicali, a zarazem długoletni lider faszyzującego zespołu „Orlik”, ku zaskoczeniu publiki, powołał do istnienia odwołujące się do wartości chrześcijańskich stowarzyszenie „Ordo Lumen Templi”. „Chcę odrodzić ducha w narodzie” – woła. Większość puka się w czoło.

„Były nazi-skinhead poszedł po rozum do głowy, poprawił się i wzywa teraz ducha narodu czeskiego słowami: Ojczyzna należy do Was! A do tego biskup Václav Malý asystuje tej opętanej klero-nacjonalistycznej grze w rycerza”, kpi w dzienniku „Lidové Noviny” słynący z ironicznego pióra Jan Rejžek. Słowa te odnosiły się do głośnego koncertu ku pamięci zmarłego przed jedenastu laty czeskiego barda Karela Kryla. Wystąpił w nim Landa. Organizatorzy do tego stopnia bali się agresywnych zachowań byłych fanów artysty, że na koncert można było wejść jedynie za specjalnymi zaproszeniami. Silnie chroniona impreza odbyła się w czerwcu 2004 roku w niezwykle ważnej dla czeskiej tożsamości bazylice śś. Piotra i Pawła na praskim Wyszehradzie. W listopadzie ubiegłego roku koncert retransmitowała telewizja, a w grudniu ogólnokrajowa rozgłośnia radiowa. Przed miesiącem na p ółki sklepowe trafiły płyty CD i DVD. Rozpętała się medialna histeria.

Skin w białym habicie
Koncert wywołał ogromną falę reakcji w prasie i na czatach internetowych. Nie komentowano formy klasycznych protest songów, czy piosenek wykonywanych przez chór niewidomych dzieci. Wszyscy opowiadali o jednym: w czasie występu ubrany w biały habit Daniel Landa odczytywał fragmenty Ewangelii, opatrując je autorskim komentarzem. Co więcej, oświadczył, że powołuje właśnie do życia chrześcijańskie stowarzyszenie „Ordo Lumen Templi”, a sam siebie ogłasza jego wielkim mistrzem. Ludzie przecierali oczy ze zdumienia. Widzieli, że na scenie stoi skinhead, śpiewający dotąd przede wszystkim o wyższości białej rasy. Pamiętali, że po jednym z koncertów „Orlika”, jego kapeli, fani brutalnie pobili zagranicznych turystów. I choć sam Landa po tym wydarzeniu zawiesił działalność zespołu, Czesi wciąż pytają: „Czy jego opowieść o odkrywaniu Boga jest szczera?”.

Intelektualiści oskarżają go o zwykłe sekciarstwo, uważając za człowieka „stwarzającego wokół siebie aurę zbawiciela i odnowiciela, który staje się i rzeźbiarzem iluzji”. To ciekawe: uderza podobieństwo do wypowiedzi, które przywitały przed laty w Polsce nawracanie się na katolicyzm czołowych muzyków rodzimego undergroundu: Tomka Budzyńskiego, Piotra „Stopy” Żyżelewicza, Darka Malejonka czy Roberta „Litzy” Friedricha. Ich zachowanie i ewangelizacyjny zapał media traktowały z ironią, jako zwykły koniunkturalizm.

Recenzent czeskiego liberalnego tygodnika „Respekt” okazał Landzie nieco więcej zrozumienia, pisząc: „Połączeniem Boga, ojczyzny i średniowiecznej retoryki co prawda wyhodował specyficzny rodzaj kleronacjonalizmu, jednak jego poszukiwania i opętany idealizm w kontekście pragmatycznego czeskiego show-businessu przynajmniej trochę wzruszają”. Nie bez ironii autor recenzji dodał: „O ile jednak brat Daniel poważnie podchodzi do swojej konwersji, powinien zrobić jeden wielce chrześcijański uczynek: (…) jednoznacznie usprawiedliwić się swoim ciemnoskórym bliźnim za to, iż pomagał on w Czechach w powstaniu jednej z najbardziej wstrętnych subkultur kryminalnych, która wielu z nich pozbawiła zdrowia i życia”.

Prorok w czasach popkultury
Na jawne odcięcie się od neofaszystowskiej przeszłości i gest skruchy czeka również biskup Václav Malý (ogromny autorytet moralny, ceniony za swą nieugiętą postawę w czasach komunizmu). Hierarcha wierzy w szczerość intencji rockmana i błogosławi jego religijnym poszukiwaniom: „Odniosłem wrażenie, iż on naprawdę pragnie nadać własnemu życiu duchowy wymiar i że nie chodzi tu z jego strony o jakąś grę”.

Wierzy mu także pracujący w Czechach polski ksiądz Zbigniew Czendlik. Kapłan, zwany duszpasterzem gwiazd medialnych, opowiada: „Z Danielem spotkałem się kilka dni temu. Naprawdę wierzę w jego szczerość. Nie jest to żadna poza, on po prostu szuka. Ale nie wróżę mu radosnej przyszłości. Dlaczego? Bo jest osamotnionym prorokiem. Nie jest nawet ochrzczony, jest wychowany w totalnie ateistycznym świecie.

Od osiemnastu lat związany był ze środowiskiem skinheadów, dla których był wielkim autorytetem. Dziś to już kompletnie inny człowiek. Czyta Jana od Krzyża, szuka ciszy w klasztorze karmelitów, ale wciąż jest sam. Jest na drodze. Co ciekawe, ogromnym szacunkiem darzy Maryję. Jest dla niego bardzo ważna – podkreśla to na każdym kroku. Otacza się ludźmi z kręgów katolickich, co nie wzbudza zaufania mediów. Prowokuje – znają go wszyscy i nikt nie pozostaje obojętny wobec jego deklaracji. Daniel napisał właśnie musical «Tajemnica». Jego premiera odbędzie się w Pradze 31 marca. To dzieło o poszukiwaniu Boga. Pisze właściwie o sobie, bo sam odbył podobną drogę. Drogę ewolucji, nie rewolucji. Bóg spokojnie wszedł w życie tego bardzo, bardzo impulsywnego człowieka”.

Pod prąd
Czym jest stowarzyszenie „Ordo Lumen Templi”, w którym Landa pełni funkcję wielkiego mistrza? Sam założyciel zdradza niewiele, reguła podobno dopiero powstaje. Ma ono zrzeszać osoby kierujące się moralnością Dekalogu, które będą się dzielić własnym majątkiem z potrzebującymi. Stowarzyszenie ma zamiar uruchomić centrum resocjalizacyjne dla wyleczonych narkomanów i osób z przeszłością kryminalną. Wśród członków założycieli są również posłowie czeskiego parlamentu. Landa opowiada: „Interesowało nas nasze powołanie – przynosić społeczeństwu ducha, który je połączy. Uważamy, iż społeczeństwu brak wspólnego ducha”.

Daniel Landa sprawia wrażenie osoby uczciwie poszukującej swych korzeni. To fenomen na tle mocno zateizowanego społeczeństwa. W ciągu dziesięciolecia (wedle danych ze spisu ludności z 2001 r.) ubyło w Czechach aż 1,27 mln wierzących (a za takich uznaje się zaledwie 32 procent ludności). To kraj o najmniejszej liczbie wierzących w całej Europie. Nic dziwnego, że na osobę głoszącą treści ewangeliczne patrzy się jak na nieco obłąkanego posłańca niebios. Wiarygodności krokom byłego skina dodaje fakt, że popularności nie zawdzięcza kompromisom artystycznym w telewizyjnych show. Wręcz przeciwnie, nieustannie idzie pod prąd. Koncert upamiętniający Karela Kryla mógł się świetnie obyć bez „Ordo Lumen Templi” i wielkich słów. Dobry głos artysty w połączeniu z Krylowską nostalgią zrobiłyby pod względem wyrazu swoje, bez narażania się ateistycznej większości.

Czy religijno-artystyczne poszukiwania Daniela Landy z czasem nabiorą bardziej klarownych kształtów? Czy balansujący na ostrzu noża muzyk odnajdzie się w rzeczywistości czeskiego Kościoła? Poczekajmy…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.