Sfałszowany wyrok tysiąclecia

Ks. Artur Stopka

|

GN 07/2005

publikacja 09.02.2005 11:12

Czy kłamstwo jednej kobiety może zmienić świat? Może. Trzydzieści dwa lata temu przekonała się o tym Amerykanka Norma McCorvey. Dziś wie, że spowodowała straszne zło.

Sfałszowany wyrok tysiąclecia

Niektórzy fakt, który miał miejsce 22 stycznia 1973 r., zaliczają do „największych wydarzeń humanistycznych” minionego tysiąclecia. Z pewnością było to jedno z największych oszustw dwudziestego wieku. Oszustw dokonanych w majestacie prawa.

Gwałt czy nie gwałt?
Norma miała wtedy 25 lat. – Byłam w ciąży po raz trzeci – opowiadała wiele lat później. – Wiedziałam, że nie poradzę sobie z trzecim dzieckiem. Już poprzednio musiałam oddać dziecko do adopcji.
Szukając pomocy, skontaktowała się z Sarą Weddington i Lindą Coffee, młodymi, żądnymi sukcesu i rozgłosu prawniczkami.

– Wymyśliłam wtedy tę historię, że zostałam zgwałcona, i opowiedziałam ją prawnikom w nadziei, że przyspieszy to sprawę. Nie dociekały, czy gwałt naprawdę się wydarzył.
Sąd stanowy oddalił sprawę. Wtedy prawniczki namówiły Normę, aby odwołała się do Sądu Najwyższego. Równocześnie na łamach prasy rozpętano kampanię, w której Norma (występująca pod fałszywym imieniem i nazwiskiem Jane Roe) była przedstawiana jako ofiara gwałtów i niesprawiedliwości. Media alarmowały, że albo aborcja zostanie zalegalizowana, albo młoda zgwałcona matka dwojga dzieci zmuszona będzie poddać się nielegalnej aborcji, ryzykując zdrowie i życie.
Norma nie wiedziała, że jej – jak sądziła – „małe kłamstwo” zostało wykorzystane do przygotowania pozwu zbiorowego, rozciągającego się „na rzecz osób w podobnej sytuacji”. W amerykańskim systemie prawnym taki pozew może złożyć nawet jedna osoba.

W styczniu 1973 roku Sąd Najwyższy USA zadecydował, że kobieta ma prawo „przerwać ciążę, zanim płód osiągnie życie”. Oznaczało to faktyczną legalizację aborcji na życzenie w całych Stanach Zjednoczonych.

Chciała się zabić
Norma nie „skorzystała” z tego wyroku. Zanim zapadł, urodziła dziecko i oddała je do adopcji. Stała się jednak symbolem dla zwolenników zabijania dzieci w łonach matek. O jej sprawie, znanej jako „Roe przeciw Wade”, nakręcono film. Zapytano ją kiedyś, czy była dumna z tego, co zrobiła. – Nie, nie byłam dumna – odpowiedziała. – Pozostałam anonimowa przez prawie siedemnaście lat. W tym czasie dwa razy próbowałam popełnić samobójstwo...

W roku 1994 zaszokowała opinię publiczną. Opublikowała książkę, w której przyznała się do kłamstw, na podstawie których wydano wyrok z roku 1973. W sierpniu tego samego roku przyjęła chrzest.
– Wstydziłam się tego, co zrobiłam i szukałam przebaczenia nie tylko u Boga, ale także u siebie samej – wyznała.

Została aktywną działaczką organizacji zwalczającej zabijanie dzieci nienarodzonych.
– Jestem za życiem – tłumaczyła swoją decyzję. – Przez lata w moich snach i majakach widziałam opuszczone ogrody i puste huśtawki. Była to pustka spowodowana myślą o dzieciach nienarodzonych z powodu aborcji. Wyrok z 1973 r. dosłownie podarował rodzicom prawo do masakrowania ich dzieci.



Błagam sąd, aby wysłuchał
W czerwcu 2003 roku wraz z Sandrą Cano (jej przypadek także wykorzystano dla przeprowadzenia legalizacji aborcji w USA) oraz kilkusetosobową reprezentacją kobiet poszkodowanych przez aborcję, wniosła o ponowne rozpatrzenie przez Sąd Najwyższy, czy prawo do aborcji, jako prawo do wyrządzenia zła, ma rację bytu w cywilizowanym społeczeństwie. W styczniu bieżącego roku przedstawiła świadectwa ponad tysiąca kobiet, które stwierdziły, że cierpiały wskutek aborcji. Zaprezentowała też ponad 5,3 tys. stron zaświadczeń lekarskich, mówiących o szkodach, jakie wywołuje ona u kobiet. Poprosiła Sąd Najwyższy USA, aby zrewidował swą decyzję sprzed 32 lat lub przynajmniej nakazał nowe śledztwo w tej sprawie. – Obecnie wiemy dużo więcej na temat aborcji i błagam Sąd, aby wysłuchał świadków i na nowo przejrzał sprawę »Roe przeciw Wade«” – oświadczyła.

Czy jej prośba może zostać spełniona? Zdaniem Grzegorza Górnego, publicysty zajmującego się problemem ochrony życia w różnych krajach, wydany w roku 1973 werdykt, że zabijanie dzieci nienarodzonych jest w USA niezbywalnym prawem konstytucyjnym, postawił przeciwników aborcji w roli wrogów konstytucji i ograniczył ich możliwość działania. Zwolennicy zabijania interpretują go jako jednoznaczne stwierdzenie, że embrion nie jest osobą.

Dziecko to też ktoś
Wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu miesięcy pokazują, że w USA narasta atmosfera przychylna rewizji wyroku sprzed ponad trzydziestu lat.1 kwietnia ubiegłego roku prezydent George W. Bush podpisał ustawę rozszerzającą ochronę prawną nienarodzonego dziecka. Stwierdza ona, że „każdy, kto dopuści się zbrodni lub napaści na dziecko będące w łonie kobiety, będzie odpowiadał za osobne przestępstwo”.
– Śmierć niewinnego, nienarodzonego dziecka zbyt często traktowana jest jako mało istotny detal, a nie jako zwyczajna zbrodnia – stwierdził Bush.

Prace nad ustawą przyspieszyła zbrodnia dokonana w grudniu 2002 roku. Laci Peterson, kobieta z Kalifornii, która zaginęła, była w 8 miesiącu ciąży. Sprawca – jej mąż – został oskarżony o podwójne morderstwo – matki i dziecka. W najbliższym czasie najprawdopodobniej dojdzie również do zmiany składu amerykańskiego Sądu Najwyższego. Jest niemal pewne, że prezydent Bush mianuje sędziów, którzy nie są zwolennikami aborcji na życzenie i zmienią oparty na kłamstwie wyrok z roku 1973.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.