Mama swoich wnuków

Przemysław Kucharczak

|

GN 03/2005

publikacja 19.01.2005 02:20

Babcia Zofia Duda nie spodziewała się, że w wieku 71 lat będzie musiała zostać mamą.

Mama swoich wnuków Marek Piekara

A było tak: dwoje jej wnuków, Agata i Filip, pojechało z rodzicami na wakacje do Hiszpanii. Cieszyli się słońcem i pięknem tego lata 2000 roku. Niestety, nadeszła jednak tamta straszna noc.
Noc, w której jechali samochodem. 7-letni Filip spał na tylnym siedzeniu, na kolanach swojej starszej siostry Agaty. Nagle na ich pas zjechał z naprzeciwka inny samochód, którego kierowca zasnął za kierownicą. Nie było czasu na reakcję.

Tata Achim zginął na miejscu. Mama Basia, córka pani Zofii – zgasła w drodze do szpitala. Strażacy wydobyli jednak szczęśliwie z wraku czerwonego forda Filipa i Agatkę. Od tamtej nocy Zofia przejęła wobec swoich wnuków także rolę mamy.

Babcia płaci okup
Zofia przez wiele lat pracowała w hurtowni Samopomocy Chłopskiej w Żywcu. Ma męża Józefa. Mieszkają z Agatą i Filipem na parterze domu pod Bielsko-Białą. Piętro zajmuje ich druga córka z mężem i dwójką dzieci.

Dziadkowie i babcie zwykle są dla wnuków znacznie łagodniejsi niż rodzice dla swoich dzieci. Czy Zofia też traktuje dzisiaj Agatę i Filipa bardziej ulgowo niż przed laty swoje córki? – O tak. Własnemu dziecku to mogłam skropić tyłek. Dla wnuków mam inny respekt – mówi. – Bardzo nie chciałabym ich do siebie zrazić. Nieraz machnę ręką, zamiast reagować, jeśli jakąś nieprawidłowość uznam za jeszcze dopuszczalną... – przyznaje się.

Filip może na przykład popatrzeć na film po dzienniku, choć kiedyś jego mamie pani Zofia na to nie pozwalała. Filip chodzi dzisiaj do piątej klasy podstawówki. Agata jest już dorosła, uczy się w klasie maturalnej.

Filip i Agata mają wielkie poczucie humoru. Dawniej robili sobie różne kawały z rodzicami. – Pamiętam, jak w Chorwacji zacząłem rozmawiać z rodzicami i siostrą – wspomina Filip. – Nagle patrzę: nie mam do kogo mówić, nikogo nie ma. Schowali się za palmą... – śmieje się. Dzisiaj dzieci robią sobie dowcipy z obiema babciami. Bo czasem odwiedza ich także babcia Ingeborga Wilczek, matka Achima. – Często zapominam, gdzie położyłam okulary. Niedawno jednak z uśmiechów i półsłówek Agaty i Filipa zorientowałam się, że to właśnie oni przejęli moje okulary... Musiałam złożyć okup w postaci czekolady – śmieje się babcia Ingeborga.

Pasją Filipa są gry komputerowe. Choć ostatnio nie gra, bo komputer jest uszkodzony. – Mój kuzyn ma dopiero cztery lata, a ma taką kupę gier komputerowych – pokazuje szeroko rozłożonymi rękami. – Filipku, ale ja ci mówiłam, że jak ten komputer złapię, to przez okno wyrzucę – wtrąca łagodnym tonem Zofia. – Jak zacznie grać, to go trudno zawołać nawet na obiad... A kiedy się przygotuje do szkoły? To bardzo dobre, wrażliwe dziecko, ale w nauce to go przypilnować trzeba – wyjaśnia.

Co wieczór pani Zofia musi się postarać, żeby zagonić Filipa do łóżka. Czasem próbują się o to nawet siłować. Na razie babcia jest górą. I co rano trudno go dobudzić do szkoły. Za to w soboty i niedziele, kiedy moglibyśmy pospać, Filip zrywa się o siódmej rano – śmieje się pani Zofia.
Agaty do nauki zachęcać nie trzeba. Być może za pół roku zdecyduje się na studiowanie biologii. A może wybierze jakiś kierunek związany z medycyną? Te zainteresowania Agata ma w spadku po swoim zmarłym ojcu, który był chirurgiem.

Patrzę, jak zdrowieją
W czasie tamtego wypadku przed czterema laty Agatę ocalił zapięty pas. Jej pęknięta wątroba szybko się zregenerowała. Gorsze obrażenia odniósł Filip. Przytomność odzyskał dopiero po miesiącu, po przywiezieniu do Polski. Przez dłuższy czas w ogóle nie chodził. Jednak rehabilitacja postawiła go na nogi. Dzisiaj ostatnim śladem po wypadku jest lekki niedowład ręki i nogi. – Mamy nadzieję, że i to uda się wyleczyć – mówi pani Zofia.

Co było jej największą radością związaną z wychowaniem Agaty i Filipa? – Patrzenie, jak wracają do zdrowia. Tego fizycznego i tego psychicznego – zamyśla się pani Zofia. – Nawet na dorosłych przeżycie takiej tragedii wyciska piętno. Na wyleczenie takich ran trzeba czasu – mówi.
W domu jest gdzieś film wideo z tamtej wyprawy do Hiszpanii, z której rodzice już nie wrócili. Nikt go jednak na razie nie obejrzał. – My o tej tragedii jeszcze z wnukami nie rozmawiamy. Ale to jest. To wisi – mówi druga babcia, Ingeborga.

– Wiem, że te rany się zabliźnią. Na to jest tylko potrzebny czas, spokój i miłość. Żeby Agata i Filip czuli, że są kochani i akceptowani – dodaje Zofia Duda.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.