Chcieć znów znaczy móc

Grzegorz Brożek

|

GN 02/2005

publikacja 12.01.2005 01:46

Zamiast czekać na cud lub narzekać bezrobotna młodzież uczy się, jak być atrakcyjnym dla pracodawcy. Po kursach w mieleckiej „Kanie” wielu znalazło pracę. W listopadzie, podobnie jak w październiku, bezrobocie w Polsce było najniższe od początku roku i wyniosło 18,7 proc. – ogłosił w ostatnich dniach grudnia Główny Urząd Statystyczny. Co z tego, skoro nie przybywa miejsc pracy.

Chcieć znów znaczy móc Absolwentka politologii Agnieszka Kozioł zapisała się na kurs w „Kanie” po roku

Czytając inne dane można po prostu rwać włosy z głowy. Prawie jedna trzecia pozostających bez pracy to młodzież poniżej 24 roku życia. W przedziale wiekowym 18–34 lat bezrobotna jest co druga osoba!
Co prawda rząd ambitnie chce obniżyć poziom bezrobocia do 12 proc. w roku 2013, jednak na razie założenia Narodowego Planu Rozwoju przewidują, że każdego roku przybędzie w Polsce około 105 tys. bezrobotnych. Przybywa także coraz więcej utrudnień i obciążeń podnoszących koszty pracy. Brak przede wszystkim pomysłu i działań, które skłoniłyby przedsiębiorców do zatrudniania nowych pracowników.

25-letnia Agnieszka Kozioł z Mielca w 2003 roku ukończyła politologię na Akademii Świętokrzyskiej.
– Wróciłam do Mielca i zaczęłam bezskutecznie szukać pracy. Trwa to już, nie licząc stażu, ponad rok – wyznaje. Mogłaby uczyć w szkole, bo ma przygotowanie pedagogiczne, ale szkoły nie potrzebują nauczycieli. – Złożyłam wiele podań do różnych firm, ale z żadnej nie dostałam odpowiedzi. W wielu urzędach nawet nie chcą przyjmować aplikacji – dodaje Agnieszka.

Młodzież, choć niełatwo jej wejść na rynek pracy, nie musi załamywać rąk. Skoro nie może liczyć na rządzących, wszystko zależy od niej samej. Od umiejętności, wiedzy, doświadczeń zdobywanych jeszcze podczas nauki. Choć nie zawsze to wystarcza, talenty trzeba doskonalić i umiejętnie je „sprzedawać”.

Socjolog dr Krzysztof Koseła z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że najpowszechniejszą odpowiedzią ze strony młodzieży na zagrożenie bezrobociem jest pęd do nauki.
– Młodzi ludzie wiedzą, że dziś przepustką do kariery są inteligencja, pracowitość, wiedza. Dyplom wyższej uczelni ciągle jeszcze daje największe szanse na znalezienie pracy – twierdzi Koseła.
Jednak już kierunek studiów nie ma większego znaczenia dla znalezienia pracy w wyuczonym zawodzie – zastrzega Stanisław Dydusiak, szef Powiatowego Urzędu Pracy w Tarnowie. – Jedynie anglista znajdzie pracę od zaraz – zauważa. Olbrzymie trudności będą mieć choćby ekonomista czy absolwent zarządzania.

Wycierane klamki
Chodzenie od drzwi do drzwi nie najlepiej wpłynęło na psychikę Agnieszki Kozioł, ale nie zabiło w niej nadziei. – Dziś tak już jest, że trzeba wycierać klamki, lecz nie można się załamywać – tłumaczy Stanisław Dydusiak. – Trzeba drążyć, wydeptywać wszystkie możliwe ścieżki. Czasem weryfikować swoje ambicje. Liczą się też dodatkowe kwalifikacje, umiejętności. Świadoma tego Agnieszka Kozioł zgłosiła się na kurs językowy i komputerowy dla bezrobotnej młodzieży.

Kurs rozpoczyna się w styczniu 2005 r. w Katolickim Centrum Edukacji Młodzieży „Kana”. Takich ośrodków jak ten mielecki jest w Polsce siedem. Agnieszka i stu innych bezrobotnych przejdzie ponad 200 godzin kursu komputerowego i językowego, odbędzie spotkanie z psychologiem, będzie uczestniczyć w zajęciach z doradcą zawodowym. Kolejnych 200 godzin zajmie profilowany kurs zawodowy.

– Chciałabym podszlifować zwłaszcza język obcy. Orientowałam się, że jego znajomość jest kluczowa, gdy szuka się zatrudnienia w firmach z mieleckiej specjalnej strefy ekonomicznej – mówi Agnieszka Kozioł. Kurs jest bezpłatny. Pieniądze na przeszkolenie mielecka „Kana” pozyskała z funduszu PHARE 2002, za pośrednictwem Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.

Nowa konkurencja
W czasie wakacji podobny kurs w tarnowskiej „Kanie”, otwarty dla bezrobotnych w każdym wieku, przeszła Bożena Zarębska. – Zachęciły mnie koleżanki. Na razie umiejętność obsługi komputera mam dla siebie, ale może kiedyś skorzysta z tego jakiś pracodawca – snuje plany na przyszłość Zarębska.
Dzięki dodatkowym umiejętnościom pewnie świata się nie zawojuje, twierdzi dyrektor Dydusiak, ale bez umiejętności obsługiwania komputera i podstawowej znajomości języka obcego będzie jeszcze trudniej znaleźć pracę.

„Kana” ma w sobie coś, co przyciąga młodych ludzi.
– Otwieramy, w sensie mentalnym, ludzi na świat i na siebie – mówi Zdzisław Nowakowski, szef mieleckiej placówki. – Pracę pomogła mi znaleźć moja osobowość: nie lubię stać w miejscu, poddawać się rzeczywistości – potwierdza Monika Krzysztofik, która bezrobotna po studiach była zaledwie cztery miesiące. – Kiedy wróciłam do Mielca zaraz włączyłam się w wolontariat europejskiego programu „Młodzież”. Popołudniami, żeby coś robić, chodziłam jeszcze na kurs komputerowy do „Kany” – opowiada.

Dziś Monika pracuje w dziale zasobów ludzkich dużej firmy, zatrudniającej ponad 700 osób.
– Sama zaprogramowałam sobie ścieżkę poszukiwania pracy. Miałam pomysły na to, co chciałabym, a nie tylko co mogłabym robić – przyznaje. Teraz będzie się dzielić swym doświadczeniem z młodymi na mieleckich kursach.

Monice Krzysztofik się udało, choć nie miała „pleców”. Miała za to plan, pomysły i wiele chęci.
– Najważniejsze jest znalezienie w sobie motywacji do działania, wykrzesanie odrobiny entuzjazmu i zmiana przekonania, że pracę można znaleźć tylko opierając się na znajomościach – dodaje.
Młodzież wprost po kursach w „Kanie” zatrudniało już duże przedsiębiorstwo działające w mieleckiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej – „Kirchchoff Polska”. Firma z „kanowiczów” jest bardzo zadowolona.
– Są aktywni w pracy, garną się do dodatkowych zadań – tłumaczy Magdalena Młodecka, szefowa działu osobowego w Kirchchoffie. Niektórzy w krótkim czasie awansują. Piotr Sokołowski zaczynał jako operator prasy, a dziś jest asystentem kierownika produkcji.

Kiedy zakończy się kolejny kurs w „Kanie”, Kirchchoff znów – jak deklaruje – zatrudni młodych bezrobotnych.
– Oni nie są przypadkowi. Przechodząc kursy pokazują, że nie są statyczni, że czegoś chcą w życiu. Dla nas aktywność młodego człowieka jest sygnałem, że gotów jest podejmować wyzwania, że będziemy mieć z pracownika duży pożytek – dodaje Młodecka.

Nie ma przypadków
Dla Elwiry Angrockiej drogą do zatrudnienia był wolontariat. Wolontariat czy praca społeczna są świadectwem potencjału tkwiącego w człowieku. To także okazja do pokazania się w środowisku. Udzielając się społecznie, przebywając wśród ludzi, wolontariusze nawiązują kontakty, które kiedyś zaowocują.

Elwira, z wykształcenia prawnik, pamięta okres swego bezrobocia. – Pamiętam też radość, niemal euforię, kiedy rozpoczęłam kurs w „Kanie”. Cieszyłam się, że jestem z ludźmi, że się uczę, że coś robię. Potem przyszła radość, że własną pracą i zaangażowaniem zalazłam pracę, która daje mi satysfakcję – wspomina.
Elwira Angrocka wraz z Anną Mikułą są autorkami projektu grantowego o wartości 350 tys. zł z funduszu PHARE. Mielecka „Kana” zaczyna go właśnie realizować, aby dać szansę bezrobotnej młodzieży.
– Dotychczasowe wykształcenie czy kariera zawodowa nikogo nie dyskredytuje. Najważniejsze, żeby młody człowiek chciał coś zrobić ze swym życiem. W pierwszym rzędzie trzeba chcieć – uważa Angrocka. Wie, co mówi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.