Zawiódł reduktor

GN 49/2010

publikacja 13.12.2010 08:09

Drzwi były wyrywane razem z futrynami. Wyleciała cała ściana zewnętrzna budynku. Wybuchło ponad 40 kuchenek gazowych i zapaliło się kilka mieszkań. Ewakuowano 6,5 tys. ludzi. W Zielonej Górze, z powodu awarii stacji redukcyjnej gazu, doszło do tragedii. Zginęła jedna osoba, a kilka zostało rannych.

W Zielonej Górze jedna z eksplozji zniszczyła ścianę domu. W Zielonej Górze jedna z eksplozji zniszczyła ścianę domu.
PAP/Lech Muszyński

Stacja redukcyjna odpowiada za regulację i redukcję ciśnienia gazu w sieci. W nitce gazowej, która pociągnięta jest pomiędzy domami albo całymi blokami panuje dużo wyższe ciśnienie niż to, jakie może być w rurce doprowadzającej gaz do kuchennego piecyka. Jeszcze wyższe ciśnienie panuje w rurze, która doprowadza gaz do stacji rozdzielającej. Zielonej Górze gaz dostarcza zakład gazowy ze Zgorzelca. I to stacja redukcyjna drugiego stopnia (czyli stacja średniego ciśnienia) należąca do niego przestała działać. W efekcie ciśnienie paliwa w instalacji budynków wzrosło do takiego poziomu, że nieprzystosowane zawory w kuchenkach domowych zaczęły wybuchać.

O tym, że zawiodła stacja redukcyjna, specjaliści informowali zaledwie kilka, kilkanaście godzin po zielonogórskim wybuchu. Tyle tylko że to niewiele wyjaśnia, bo do teraz nie wiadomo, co dokładnie się stało i dlaczego reduktor przestał działać. Reduktory to urządzenia bezobsługowe. Każdy, kto ma w domu kuchenkę gazową zasilaną z butli, montuje niewielki reduktor przy jej wylocie. Reduktor „domowy” obniża ciśnienie, bo to w butli jest za wysokie dla kuchenki gazowej. Choć w czasie zużywania ciśnienie w butli spada, za reduktorem cały czas jest takie samo.

Oczywiście stacje redukcyjne w zakładach gazowych to urządzenia skonstruowane inaczej niż reduktory przy butlach gazowych, ale idea i sposób ich działania są bardzo podobne. Eksperci twierdzą, że reduktory nie psują się. To urządzenia mechaniczne, działające latami, niezależnie od warunków atmosferycznych. Ta stacja, która się zepsuła, była niemieckiej produkcji i działała bezawaryjnie jak setki podobnych od 20 lat.

Co się stało, że tym razem zdarzył się wypadek? – Zawiódł sprzęt. Nie wiemy, co się stało w tym reduktorze. Takie rzeczy, mimo niskich temperatur, nie zdarzały się – powiedział Piotr Chorbotowicz, dyrektor zakładu gazowniczego ze Zgorzelca. Z kolei Joanna Zakrzewska, rzecznik Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, przypomniała, że takie stacje, jak ta, która uległa uszkodzeniu, są sprawdzane co dwa tygodnie.

– Zielonogórska stacja przeszła kontrolę w poniedziałek rano (w środę doszło do awarii). Wszystko było w jak najlepszym porządku – dodała Joanna Zakrzewska. Po wypadku w Zielonej Górze kontrolowane są stacje redukcyjne w całym kraju. Szacunki mówią, że stacji redukcyjnych drugiego stopnia jest w Polsce około 4 tysięcy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.