Terapia na siłę

Jan Cichy, dziennikarz gospodarczy

|

GN 24/2009

publikacja 17.06.2009 21:22

Szczypta litu, szczypta fluoru. Czy przez to będziemy zdrowsi? Coraz większa liczba naukowców uważa, że do wody pitnej nie powinno się dodawać żadnych specyfików.

Terapia na siłę Coraz mniej krajów fluoryzuje wodę. Nadmiar tego pierwiastka przynosi więcej szkód niż zysków fot. STOCKXPERT/MICHELBROW

Uczeni z dwóch japońskich uniwersytetów (w Oita oraz w Hiroszimie) opublikowali w periodyku „British Journal of Psychiatry” pracę podsumowującą trwające od wielu lat badania. Przyglądali się ilości samobójstw na terenie japońskiej prefektury Oita, którą zamieszkuje około miliona ludzi. Po dokładnym przeanalizowaniu danych statystycznych doszli do wniosku, że liczba samobójstw była mniejsza na terenach, na których stężenie jonów litu w wodzie pitnej było większe.

Już niewielkie ilości litu bardzo zmniejszały ilość samobójców. Nie dotyczyło to jednak tych, którzy na tereny o podwyższonym stężeniu pierwiastka przeprowadzili się stosunkowo niedawno. Korzystny wpływ litu na pracę mózgu najwidoczniej zależy od długotrwałego spożywania wody z jego jonami, nawet przez wiele lat. Przez tak długi okres nie sposób jednak wymóc na dużej grupie ludzi zażywania „profilaktycznie” litowego preparatu, dlatego pojawił się pomysł, by lit dodawać do wody pitnej w czasie jej uzdatniania.

Sprawdzić, nie działać
Sprawę trzeba niewątpliwie sprawdzić. I to najlepiej w różnych częściach globu. Być może na życie mieszkańców Oita wpływa coś zupełnie innego niż stężenie litu w wodzie? Może ich dobre samopoczucie tylko częściowo jest wynikiem dużej ilości tego pierwiastka. Możliwości jest wiele. Czy gdyby potwierdziło się to, co opisali Japończycy, związki litu powinno dodawać się do wody pitnej? Zdania są podzielone. Część argumentów przeciw takiemu rozwiązaniu ma charakter ogólny. Czy nie jest zagrożona wolność jednostki, gdy bez pytania do wody, od której człowiek jest uzależniony, dodaje się jakieś specyfiki?

Z drugiej jednak strony, czym różni się dodawanie litu do wody od zakazywania sprzedaży produktów niezdrowych? Pozostawiając te spory, badacze nie są zgodni co do medycznych „zysków” z tej operacji. – Jony litu mogą działać jak silny stabilizator nastroju – mówi Sophie Corlett, dyrektor organizacji zajmującej się problemami zdrowia psychicznego. Zaznacza jednak, że w wyższych dawkach pierwiastek ten może mieć działania toksyczne i powodować poważne skutki uboczne. Sprawy nie ułatwia także to, że raz zmagazynowany w organizmie lit bardzo długo w nim pozostaje, oraz że na jakiekolwiek efekty przyjdzie czekać długie lata, bo zmniejszoną liczbę samobójstw – o ile kiedykolwiek – uda się zaobserwować dopiero wtedy, gdy odpowiednia ilość litu w naszym organizmie zostanie zmagazynowana.

Jak to z fluorem było
Sytuacja nieco przypomina kontrowersje związane z dodawaniem do wody pitnej niewielkich ilości fluoru. Ten z kolei miał wpływać na jakość szkliwa zębów. W USA władze fluorują wodę od połowy lat 40. A teraz chcą tego zaprzestać. Jedni twierdzą, że każdy zainwestowany we fluorowanie dolar przynosi 38 dolarów zysku. Inni, że te obliczenia są oparte na niepoważnych argumentach. Przeciwnicy twierdzą, że dobry wpływ fluoru można zaobserwować tylko wtedy, gdy preparat stosowany jest miejscowo (a więc nakładany na zęby u stomatologa czy dodawany do pasty do zębów), a nie ogólnie.

I przypominają, że fluor w zbyt dużych dawkach może bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Z kolei jak określić dozwoloną dawkę, jeżeli fluor dodaje się do wody, z której korzystają tak samo dorośli i dzieci? Te informacje zdają się potwierdzać statystyki. Przedawkowanie fluoru nosi nazwę fluorozy. Postać tego schorzenia może być różna, ale zaczyna się od przebarwień szkliwa zębów. Dzisiaj w USA na fluorozę cierpi 32 proc. dzieci. Ten odsetek zwiększył się o prawie połowę od czasów, gdy zaczęto do wody pitnej dodawać fluoru.

Coraz więcej krajów rezygnuje z sztucznego fluorowania wody. W Europie robi to już chyba tylko Wielka Brytania. W czasach gdy fluor dodaje się do soli kuchennej, do pasty do zębów, a bogaty we fluor preparat można nałożyć na zęby bezpośrednio u dentysty, w środowisku tego pierwiastka zrobiło się po prostu za dużo. A to może mieć gorsze skutki niż potencjalne pożytki. Czy podobnie będzie z litem? Jest mało prawdopodobne, by ktokolwiek zdecydował się na dodawanie go do kranówki, także z innego powodu. Tylko trochę więcej niż 0,5 proc. całej uzdatnianej wody jest wykorzystywane do celów konsumpcyjnych. A dodawanie litu albo fluoru do wody przemysłowej czy wykorzystywanej przez rolnictwo to czyste marnotrawstwo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.