Noga z węglowego włókna

Przemysław Kucharczak

|

GN 19/2006

publikacja 04.05.2006 11:07

Ludzie, którzy stracili nogę, długo zbierają około 20 tys. zł na dobrą, zachodnią protezę. Nie wiedzą, że równie dobrą mogą dostać za darmo. To proteza skonstruowana w Polsce.

Noga z węglowego włókna Protezę z zupełnie nowego materiału zaprojektował Polak, inżynier Radosław Falas. Marek Piekara

Protezy są takie drogie, bo produkują je wielkie firmy z pozycją monopolistów. My opracowaliśmy protezę, która jest bardzo tania i naszym zdaniem lepsza – mówi inżynier Radosław Falas, założyciel małej firmy Pro-Bionica z Chorzowa.

Podnoszę protezę nogi, którą stworzył Falas. Jest leciutka, waży zaledwie kilogram. To niezwykłe: najlżejsze z zachodnich protez „udowych”, czyli całej nogi, ważą około 2,5 kilograma. A protezy najczęściej spotykane ważą pomiędzy 4 a 5 kilogramów.

Skąd tak wielka różnica wagi? Z zastosowania innych materiałów. Radosław Falas w czasie studiów wyspecjalizował się w wiedzy o kompozytach. Dlatego protezę stworzył właśnie z kompozytów: z włókien węglowych, a także z włókien szklanych. – Z kompozytów można zrobić wszystko. One mogą być twarde jak stal albo miękkie jak gąbka. Wszystko zależy tylko od tego, w jaki sposób je wykonasz – przekonuje z pasją.

Precz z brzydką protezą
Za chorzowskie protezy nóg klienci nie płacą ani grosza. A to dlatego, że Narodowy Fundusz Zdrowia refunduje zakup protezy do 2800 złotych. Dokładnie taka jest cena protez z Chorzowa. – To było nasze założenie, kiedy przystępowaliśmy do projektowania protezy. Postanowiliśmy zmieścić się w tym cenowym limicie NFZ – mówi Falas.

Z inżynierem współpracuje lekarz ortopeda Marek Dudziak z Chorzowa. – Ludzie po amputacjach to najczęściej starsze osoby z niską rentą, na przykład 420 złotych. Oni nie mają szans zaoszczędzić na dobrą zachodnią protezę – mówi. – Z początku myślałem, że ta nasza tania proteza będzie dobrą propozycją dla klientów z państw na wschód od Odry... A okazało się, że wyszła nam proteza lepsza od zachodnich – uważa.

Chorzowskich protez używa dopiero dziesięć osób. To za mało, żeby inni lekarze, niezwiązani z firmą, mogli w pełni ocenić ten nowy produkt. – Pełną ocenę można by wydać dzięki obserwacji co najmniej 50 pacjentów – mówi Jerzy Szafranowicz, lekarz ortopeda i prezes Centrum Rehabilitacji w Chorzowie. – Na razie, powiem panu, na podstawie tych kilku przypadków, że pacjenci chętnie tę protezę zakładają i dobrze się w niej rehabilitują. Sądzę, że to może być przebój, bo to protezy lekkie i ładne. Ze zwykłymi i brzydkimi zwłaszcza młodzi często wstydzą się chodzić – mówi. A potem dodaje: – Jednak przebić się na rynku opanowanym przez wielkie molochy nie będzie tej firmie łatwo... Ale życzę producentowi powodzenia, bo pacjenci mogą na tym skorzystać – ocenia.

Z protezą na rowerze
Taką protezę nosi między innymi 25-letni Adam Klyszcz, pracownik Pro-Bioniki. Pan Adam w dzieciństwie miał wypadek na torowisku. Chirurdzy ucięli mu nogę bardzo wysoko. Dlatego kikut jego prawej nogi ma zaledwie 6 centymetrów długości. To za mało, żeby sprawnie używać zwykłej, ciężkiej protezy. Adam zakładał ją rzadko. Jeśli już, to przedtem naciągał na kikut kilka par wełnianych skarpet, żeby zlikwidować luz między kikutem a lejem protezy. W tym leju brakowało otworów wentylacyjnych, więc latem skóra natychmiast pokrywała się potem. A wilgotna wełna tarła delikatną skórę i robiła na niej odciski. Adam musiał więc odkładać protezę na dwa tygodnie, aż do zagojenia. W protezie z Chorzowa lej protezy ma otwory wentylacyjne, więc można z nią chodzić przez cały dzień.

Adam Klyszcz maszeruje z nową protezą na zakupy na odległe o czterysta metrów targowisko. – Chodzę też po schodach, jeżdżę na rowerze – mówi. – To ta proteza tak dobrze się zgina? – dziwię się. Pan Adam w odpowiedzi śmieje się i robi... pełny przysiad, jak na lekcji wf. – Wiadomo: moja proteza nie naciska pedału z wielką siłą, bo przecież nie mam kolana. Ale pomaga w jeździe – wyjaśnia.

Kiedyś Adam przechodził w swojej starej protezie przez ulicę. Niestety, sztuczna noga utkwiła w dziurze w jezdni. I w tej chwili zza zakrętu wypadł rozpędzony polonez. Brakło czasu, żeby odpiąć uprząż, którą proteza była przymocowana do ciała. Adam w ostatniej chwili wyszarpnął jednak protezę, zostawiając w dziurze but. – Wprowadziliśmy ulepszenia na potrzeby takich wypadków. W razie nagłej potrzeby proteza powinna się nawet dać złamać w ściśle przewidzianym przez projektanta miejscu – mówi Radosław Falas.

Ta proteza ma ręce i nogi
Firma z Chorzowa bardziej przypomina manufakturę albo pracownię rzeźbiarską niż typowy zakład produkcyjny. Każda proteza jest produkowana dla konkretnego, indywidualnego pacjenta. Nie ma taśmowej produkcji jak u konkurencji. – Jeśli ktoś ma szpotawą, krzywą nogę, to nie możemy mu przecież zrobić prostej protezy – mówi doktor Dudziak. – I to nie tylko dlatego, że źle by to wyglądało, ale i gorzej by się wtedy pacjentowi chodziło – wyjaśnia.

Firma nie chce poprzestać na tej jednej protezie. Na jesień zaplanowała koniec prac nad nową protezą bioniczną, którą człowiek steruje za pomocą... impulsów nerwowych. To nie jest fantastyka. Takie prototypy już na świecie działają. Są jednak obłędnie drogie. Polacy zapewniają, że ich proteza bioniczna będzie kosztować za- ledwie tyle, co normalna dobra proteza produkowana na Zachodzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.