Zła wiadomość dla świata

Maciej Legutko

|

GN 22/2022

publikacja 02.06.2022 00:00

Fala upałów, która w tym roku wyjątkowo wcześnie dotarła do Indii, niszczy plony i niweczy plany tamtejszych władz, chcących zastąpić na światowym rynku deficyty spowodowane brakiem ukraińskiego zboża.

Susza spowodowana rekordowymi upałami sprawiła, że w niektórych indyjskich stanach wyschła połowa upraw pszenicy. Susza spowodowana rekordowymi upałami sprawiła, że w niektórych indyjskich stanach wyschła połowa upraw pszenicy.
Manish Swarup /AP/east news

Indie i Pakistan cierpią z powodu coraz częstszych i coraz silniejszych fal upałów. Ten rok nawet w dobie zmian klimatu stanowi niepokojącą anomalię. Upały nie nadchodziły tak wcześnie od 122 lat. Już w marcu średnia temperatura w Indiach wyniosła 33 stopnie. W maju w stołecznym Delhi zanotowano 49 stopni, a w sąsiednim Pakistanie 51 stopni. Spowodowało to zniszczenie znacznej części upraw. W stanach Andhra Pradesh i Radżastan uschła połowa zboża. Indyjskie magazyny pustoszeją, a ponieważ od pomocy żywnościowej państwa zależy w kraju ponad 800 mln ludzi, rząd zdecydował się na drastyczny krok. Choć jeszcze w kwietniu zapowiadał uzupełnienie globalnego deficytu pszenicy spowodowanego agresją Rosji na Ukrainę, 13 maja obietnica została wycofana – zakazano eksportu zboża.

Pustoszejące magazyny

Indie należą do czołowych producentów pszenicy na świecie, zbierając rocznie ponad 100 mln ton ziarna. W połowie minionej dekady zaczęły eksportować pszenicę. Rok temu sprzedano na zagranicznych rynkach 7,85 mln ton – trzykrotnie więcej niż rok wcześniej. W tym roku zamierzano sprzedać 10–12 mln ton. Dzięki temu Indie dołączyłyby do światowej czołówki eksporterów. W tym roku oznaczałoby to nie tylko dobry interes, ale i większy spokój dla światowych rynków, gdzie nagle zabrakło ukraińskiego zboża.

Indyjscy przywódcy w połowie kwietnia nie zdawali sobie jeszcze sprawy ze skali problemu. Okazało się, że trwające kilka tygodni rekordowe upały spowodowały suszę, która zniszczyła nawet połowę upraw w Andhra Pradesh i Radżastanie oraz znacząco zmniejszyła zbiory w stanach Pendżab, Haryana, Uttar Pradesh i Madhya Predesh. Na początku maja ceny pszenicy i mąki w Indiach wzrosły o 40 proc. Mimo mniejszych zbiorów farmerzy nie chcieli sprzedawać towaru w kraju, tylko zarobić na szybujących cenach na światowych rynkach. Krajowe magazyny zboża osiągnęły najniższy poziom zapełnienia od kilkunastu lat. W Indiach nadal kilkaset milionów ludzi korzysta z różnych form wsparcia żywnościowego, a liczba ta znacznie wzrosła podczas pandemii. Gdy rezerwy zbliżyły się do krytycznie niskiego poziomu, rząd zdecydował się na stanowczy krok – 13 maja całkowicie zakazano eksportu pszenicy ze względu na „zagrożenie bezpieczeństwa żywnościowego kraju”. Jedyną furtką, jaką pozostawiono, są indywidualne negocjacje z krajami o „zagrożonym bezpieczeństwie żywnościowym”. Z tego tytułu udało się Egiptowi wynegocjować jedną dostawę w maju, negocjacje z władzami w Delhi toczy też kilka innych krajów.

Będzie gorzej

Naukowcy nie mają wątpliwości – tegoroczna fala upałów jest spowodowana zmianami klimatu, które z anomalii zmieniają się w regułę. Częstotliwość ekstremalnych zjawisk pogodowych w tej części świata wzrosła według badań o sto razy. Kiedyś podobne jak teraz fale gorąca zdarzały się co 300 lat, w bliskiej przyszłości będą występować co 3 lata. Rok temu maj był równie gorący. W pakistańskim mieście Turbat zanotowano wtedy najwyższą w historii świata temperaturę – 54 stopnie. Tegoroczna fala gorąca wyróżnia się rekordową długością – trwa od marca – oraz zasięgiem – objęła całe południe Pakistanu i północno-zachodnie Indie. Zmiany klimatu oznaczają ekstremalne zjawiska w każdej postaci. Równocześnie z falą upałów w zachodnich Indiach wschodnia część kraju zmaga się z największą od dwóch dekad powodzią, która w Indiach pozbawiła dachu nad głową 900 tys. ludzi, a w Bangladeszu – 2 miliony.

Skwar w Indiach i Pakistanie to nie tylko problem dla rolnictwa, ale i udręka dla mieszkańców. Z powodu rekordowego poboru energii dochodzi do przerw w dostawie prądu trwających 9–10 godzin. Pociągi pasażerskie są zatrzymywane, by do elektrowni jak najszybciej mogły docierać pociągi z węglem. W Delhi w szczycie upałów zapaliło się największe miejskie wysypisko, spowijając stolicę toksycznym dymem. Mimo 40-stopniowych upałów pracy nie mogą przerwać ludzie najbiedniejsi, zatrudnieni za dzienne stawki.

Konsekwencje powtarzających się fal upałów i suszy w tej części świata mogą być katastrofalne. W błyskawicznym tempie pustynnieje Radżasthan – jeden z największych stanów Indii, zamieszkany przez 80 mln ludzi. W Pakistanie problem ten dotyczy większości obszaru państwa. Minister klimatu tego kraju mówi o „egzystencjalnym zagrożeniu”, wysychają nie tylko pola uprawne, ale i ujęcia wody. Wzrasta tempo topnienia lodowców, które zasilają największe rzeki regionu – Ganges, Indus, Brahmaputrę czy Jamunę. Skala potencjalnej katastrofy jest bezprecedensowa, bo w Indiach, Pakistanie i Bangladeszu mieszka łącznie 1,8 mld ludzi, prawie jedna czwarta światowej populacji.

Kumulacja problemów

W normalnych okolicznościach wstrzymanie eksportu indyjskiej pszenicy nie wzbudziłoby powszechnego niepokoju. Świat jednak mierzy się obecnie z tragiczną kumulacją czynników obniżających globalne bezpieczeństwo żywnościowe: dwa lata pandemii przerwały w wielu miejscach świata łańcuchy dostaw i zwiększyły biedę, w kilku częściach globu (Indie, Bliski Wschód, Róg Afryki, Stany Zjednoczone) pogłębiają się susze i upały, obniżając wysokość plonów, z powodu rosyjskiej agresji na rynku brakuje ukraińskiego zboża i oleju. Dyrektor Światowego Programu Żywnościowego ONZ David Beasley ocenia, że obecnie głód grozi 323 mln mieszkańców naszej planety. Przed rosyjskim atakiem na Ukrainę głodowało 276 mln ludzi, a przed pandemią 135 mln. Najtrudniejsza sytuacja panuje w Etiopii, Nigerii, Jemenie, Kenii i Somalii. W ostatnich tygodniach protesty przeciwko pogarszającej się sytuacji żywnościowej wybuchały na Sri Lance, w Indonezji, Peru, Czadzie i Burkina Faso. Eksperci są zgodni – to najpoważniejszy kryzys żywnościowy na świecie od końca drugiej wojny światowej. 19 maja, podczas sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ, Sara Menker, szefowa amerykańskiego think tanku Gro Intelligence (monitorującego bezpieczeństwo żywnościowe) ostrzegła, że obecne zapasy zboża na świecie wystarczą tylko na 10 tygodni. Sytuację na półkuli północnej poprawią przypadające w tym czasie żniwa, niemniej jednak istnieje ryzyko „ogromnego cierpienia dla ludzi i szkód dla gospodarki”.

Rosja chce zagłodzić świat

Nadal nie brakuje w Europie głosów o potrzebie dialogu z Rosją, szukania porozumienia, umożliwienia jej „wyjścia z twarzą” z wojny. Tymczasem oprócz zbrodni popełnianych na Ukrainie Putin przygotowuje zbrodnię na jeszcze większą skalę – globalną klęskę głodu. Blokowanie ukraińskich portów, niszczenie i rabowanie zapasów zboża, uniemożliwianie zasiewów ma na celu eskalowanie kryzysu żywnościowego. Ukraina była największym lub jednym z głównych dostawców zboża m.in. do Pakistanu, Indonezji, Egiptu i Etiopii. Tylko w tych czterech krajach mieszka 730 mln ludzi, a w każdym z nich miliony ubogich, dla których wzrost cen żywności oznacza głód, co z kolei może wywołać nowe konflikty zbrojne.

Będąc świadomym fiaska planu pokonania Ukrainy i utraty zdolności bojowych rosyjskiego wojska na wiele lat, Putin chce „podpalić świat” i doprowadzić do jak największej ilości konfliktów, których długofalowe konsekwencje (przede wszystkim fale migrantów) będzie ponosić Zachód. Po utracie wiarygodności jako dostawca ropy i gazu oraz nieuchronnym wycofywaniu się Zachodu ze współpracy energetycznej Putin spróbuje zostać szantażystą w nowej dziedzinie – handlu żywnością. Zmiany klimatu dla rosyjskiego rolnictwa są na razie mniej odczuwalne niż w Indiach, na Bliskim Wschodzie czy w USA. Tegoroczne żniwa w Rosji będą udane. Jeżeli jednocześnie sparaliżowane zostanie ukraińskie rolnictwo, wiele krajów Trzeciego Świata stojących w obliczu głodu będzie desperacko potrzebować rosyjskiej pszenicy. O używanie żywności jako broni oskarżyli już Putina sekretarz stanu USA Anthony Blinken i szef Światowego Programu Żywnościowego ONZ.

Prezydent Joe Biden, który 24 maja po raz pierwszy miał okazję osobiście spotkać się z premierem Indii, lobbuje wraz z grupą G7 za zniesieniem przez Indie zakazu eksportu. Nawet jeżeli udadzą się te zabiegi, wiadomo już, że ten rok na całym świecie będzie stał pod znakiem drożejącej żywności, a w wielu krajach wzrośnie liczba ludzi cierpiących głód.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.