Harfa Ducha Świętego

Marcin Jakimowicz

|

GN 22/2022 Otwarte

publikacja 02.06.2022 00:00

Ten wrażliwy erudyta doskonale zdawał sobie sprawę, że mistycznej rzeczywistości potrafi dotknąć jedynie poezja.

Harfa Ducha Świętego istockphoto

Na nagrobku jednej z najbliższych osób w naszej rodzinie zdecydowaliśmy się zacytować jego znakomitą paschalną, pełną nadziei intuicję: „Szalony, kto śmierć uważa za sen mający trwać wiecznie”. Tak wołał św. Efrem Syryjczyk, którego poezję znajdujemy do dziś w syryjskiej liturgii. Śpiewane po aramejsku hymny płynące spod cedrów Libanu wykonywane są w języku, którym posługiwał się sam Jezus. Dziś na całym świecie modli się ponad 3 mln maronitów, którzy doskonale znają strofy napisane przez Efrema.

„Baranek Boży pożywał baranka. Kto kiedy widział, by baranek pożywał baranka?” – czy można piękniej i dobitniej opisać to, co stało się w Wielki Czwartek w „sali na górze”? „W Twym chlebie żyje ukryty Duch, w Twym winie płonie Ogień, który nie może być wypity” – wyjaśniał Efrem. „Pan nazwał chleb swoim żyjącym Ciałem, napełnił go sobą samym i swoim Duchem. A kto go z wiarą spożywa, spożywa Ogień i Ducha. Niegdyś spadł ogień jako kara na grzeszników, teraz spada Ogień łaski i mieszka w chlebie”. Piękne! Jego płomiennych i pełnych dotykających serca metafor homilii słuchały tłumy zachwycone erudycją i wrażliwością. Kaznodzieja urodził się w 306 roku w Nisibisna, na pograniczu Persji i Bizancjum. Nie na darmo nazwano go „harfą Ducha Świętego”.

Jeden z midraszy wspomina, że gdy Abram poznał Jedynego Boga, starał się przekonać swego ojca Teracha, handlarza statuetkami bożków, jak niedorzeczne jest czczenie tych posążków. Pewnego dnia zdesperowany rozbił wszystkie rzeźby z wyjątkiem największej, której w dłoń wsunął młot. „Co tu się stało?” – krzyknął rozwścieczony ojciec. „Bożki wdały się między sobą w bójkę, a największy z nich porozbijał pozostałe” – odrzekł Abram. „Nie bądź śmieszny!” – zakpił rozgniewany Terach. „Przecież te bożki nie mają ani mocy, ani życia i nie mogą niczego uczynić!”. „Więc dlaczego je czcisz?” – spokojnie podsumował Abram, który niebawem opuścił Ur. Podobną historię przeżył Efrem, którego ojciec, widząc niechęć, z jaką świeżo ochrzczony osiemnastolatek traktuje jego pogański kult, wygnał z domu. Młodzieniec znalazł schronienie u biskupa miasta – św. Jakuba, który ujęty pobożnością i niezwykłą inteligencją chłopaka, przyjął go do szkoły. Po latach Efrem stał się nie tylko jej wykładowcą, lecz także jej zwierzchnikiem. Gdy przyjął święcenia diakonatu, Jakub podczas Soboru Nicejskiego uczynił go swym sekretarzem. W Egipcie Efrem zakosztował życia pustelniczego, a gdy biskup Jakub chciał udzielić mu święceń kapłańskich, ten, czując się niegodnym i nie wiedząc, jak oprzeć się naleganiom mistrza, udał, że… popada w szaleństwo (przypominał w tym biblijnego Dawida uciekającego przed królem Akiszem).

Zmarł 9 czerwca 373 roku, pozostawiając po sobie poezję najwyższej próby. Przed śmiercią prosił braci, by pamiętali o nim „jeszcze trzydzieści dni” od jego odejścia. Ponieważ cieszył się ogromną czcią, jego grób stał się miejscem licznych pielgrzymek. Papież Benedykt XV ogłosił go doktorem Kościoła.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.