"Pięćdziesięcina"

ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny

|

GN 24/2009

publikacja 11.06.2009 17:04

No, wreszcie można westchnąć z ulgą. Wreszcie każdy obywatel naszego kraju będzie mógł wkładać zarobione pieniądze do własnej kieszeni, a nie państwowej.

"Pięćdziesięcina"

Przez pierwsze 173 dni tego roku nie mógł tego robić, bo pracował tylko na podatki. Centrum im. Adama Smitha ogłosiło właśnie, że w tym roku dzień wolności podatkowej przypada 14 czerwca (szczegóły na str. 16–20). Aż trudno uwierzyć, że system państwowy odbiera obywatelowi tak dużo pieniędzy. Przy takich okazjach przypominam sobie przerażenie, jakie towarzyszyło mi na lekcjach historii na wiadomość, że gdzieś od XI wieku wszyscy musieli płacić dziesięcinę.

Dziesięcina była podatkiem przekazywanym na rzecz Kościoła w wysokości 1/10 wielkości plonów rocznych. Wydawała mi się podatkiem horrendalnie wysokim. Od XIX wieku dziesięciny płacić już nie trzeba. Została zastąpiona „pięćdziesięciną”. Na różnego rodzaju podatki przeznaczamy zamiast 1/10 prawie połowę swoich rocznych dochodów, czyli płacimy – by użyć neologizmu – „pięćdziesięcinę”.

Dla porządku trzeba dodać, że dziesięcina nie była jedynym podatkiem, więc całościowe obciążenia przekraczały owe 10 proc., ale daleko im było do naszej „pięćdziesięciny”. Podatki trzeba płacić, to oczywiste. Więcej – to moralny obowiązek. Ale czy koniecznie muszą być tak wysokie? Warto o tym rozmawiać, bo inaczej może się okazać, że będą jeszcze wyższe. Taka już natura nowoczesnego państwa, że ciągle chce więcej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.