Zapraszam do lektury nowego numeru Gościa

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 23/2006

Spotkanie z Benedyktem XVI przekroczyło najbardziej optymistyczne oczekiwania. Zdobył nasze serce. I my chyba też zdobyliśmy jego. To były niezwykłe rekolekcje dla Polaków.

Zapraszam do lektury nowego numeru Gościa

Tak, to było prawdziwe święto, jak za czasów Jana Pawła II. Zniknęła nam na chwilę sprzed oczu polityka. Uff, odetchnęliśmy z ulgą. Papież skierował naszą uwagę na sprawy stokroć ważniejsze, bo fundamentalne. Zaprosił do mocniejszego, głębszego, odważniejszego wejścia w świat wiary. Ostatecznie rozbił w pył mit „pancernego kardynała”. Ukazał się nam jako pokorny, rodzinny, nieco nieśmiały, głęboki i mądry człowiek, a zarazem świadek wiary, sługa Kościoła, kochający ojciec.

Wysoka temperatura
Przebieg pielgrzymki Benedykta XVI był dla niego samego nadzwyczajną niespodzianką – powiedział tuż przed odlotem do Rzymu rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls. Papież przyznał, że nie spodziewał się tak gorącego i entuzjastycznego przyjęcia ze strony Polaków oraz tak uważnego odbioru papieskich nauk przez setki tysięcy wiernych.

Polacy chyba też byli w większości zaskoczeni. Nikt nie liczył na emocje tak porównywalne z temperaturą spotkań z Janem Pawłem II. Spotkanie z młodzieżą na Błoniach przełamało ostatecznie wszelkie lody. W ciągu czterech dni Papież z Niemiec stał się bardzo bliski Polakom. Zwyczajnie, po ludzku podbił nasze serca. Czym? Swoją skromnością, łagodnością, uśmiechem, zdaniami wymówionymi z trudem po polsku. Może nawet jakimś rodzajem zagubienia czy zażenowania, z jakim przyjmował narastające z godziny na godzinę przejawy życzliwości i zaufania.

Benedykt XVI, choć nie dosłownie, ale przecież bardzo wyraźnie wyznał, że on sam też, tak samo jak my, podziwia i kocha Jana Pawła. I te uczucia przelewa teraz na Polskę i Polaków. Podczas Mszy św. na Błoniach mówił wzruszony: „Przybyłem do Polski i do Krakowa z potrzeby serca…, pragnąłem oddychać powietrzem jego Ojczyzny…, pragnąłem przede wszystkim spotkać żywych ludzi, zakosztować waszej wiary…, chciałbym każdemu z Was uścisnąć dłoń, patrząc w oczy. Ogarniam sercem wszystkich…”. Nic dodać, nic ująć.

Powie ktoś, że emocje nie są najważniejsze, że istotniejsze są treści papieskiego nauczania. Owszem, treści są ważne – o nich za chwilę – ale nie da się przekazywać prawdy, a już na pewno prawdy wiary, bez nawiązania więzi, bez spotkania na płaszczyźnie ludzkiej. Wiedział o tym doskonale Jan Paweł II. Był mistrzem nawiązywania osobistej relacji, nawet kiedy spotykał tłumy. Jego następca poszedł tym śladem, nie kopiując mechanicznie jego zachowań, ale w swoim własnym, Benedyktowym, ujmującym stylu.

Wierzyć to dotknąć Boga
Papież okazał się świetnym katechetą, który potrafi znakomicie połączyć osobiste spotkanie z przekazem ważnych treści. Jego homilie i przemówienia były głębokie i zarazem proste. Mimo bariery językowej, przekaz papieski był czytelny w odbiorze, trafiał do serca. To nie był zlepek okolicznościowych tekstów. To była bardzo przemyślana, uporządkowana katecheza na temat wiary.

Czym właściwie jest wiara? Jest ona darem, ale i zadaniem – przypomniał Papież w Warszawie. Jest przyjęciem całej prawdy przekazanej przez Tradycję Kościoła. Chrześcijanin nie może przybierać postawy klienta supermarketu, wybierającego z objawionej nauki to, co mu odpowiada. Wiara nie jest jednak tylko przyjęciem zbioru prawd, ale polega na głębokiej, osobistej relacji miłości z Chrystusem. Dlatego Papież zwrócił uwagę kapłanom, a pośrednio i świeckim, jak potrzebne dla wiary jest milczenie i modlitwa. Konieczna jest też praca nad jednością chrześcijan oraz wołanie do Boga o przybliżenie godziny pojednania.

Na Jasnej Górze Ojciec Święty delikatnie wezwał do korekty naszej pobożności maryjnej. Być w szkole Maryi oznacza nie tylko modlić się do Niej, ale wierzyć jak Ona. Benedykt XVI pogłębił myśl z Warszawy: przez wiarę możemy „dotknąć” Boga żywego, a Bóg udziela nam swej mocy. Wiara ma przenikać „wszystkie nasze postawy, myśli, działania i zamierzenia. Jest obecna nie tylko w nastrojach i przeżyciach religijnych, ale przede wszystkim w myśleniu i w działaniu, w codziennej pracy, w zmaganiu się ze sobą, w życiu wspólnotowym i w apostolstwie”. Wiara wymaga stałej troski, ciągłego pielęgnowania.

Wadowice: zwrócenie uwagi, że początkiem wiary jest chrzest, a miejscem rozwoju łaski chrzcielnej – parafia. Łagiewniki: wiara pomaga nawet w cierpieniu powierzać się ufnie miłosiernemu Bogu. Młodzieży na Błoniach Benedykt XVI przypomniał o znaczeniu fundamentu, na którym budują. Ludzka tęsknota za domem oraz za udanym, spełnionym życiem może się zrealizować w przestrzeni wiary. Oprzeć się na Chrystusie oznacza także oprzeć się na Kościele oraz na Piotrze.

W kazaniu podczas Mszy św. na Błoniach Papież podkreślił, że wiara jest osobistym aktem człowieka, jest powierzeniem się prawdzie większej niż ludzki rozum. Jeszcze raz powraca jak refren myśl: wiara jest „zaufaniem osobie – nie zwyczajnej osobie, ale Chrystusowi. Ważne jest, w co wierzymy, ale jeszcze ważniejsze, komu wierzymy”. Papieska homilia nawiązywała wprost do kazania Jana Pa-wła II, wygłoszonego w tym miejscu w 1979 roku. Benedykt XVI zakończył, tak jak jego Poprzednik, wielokrotnym „proszę was…”. Była w tym troska i wezwanie, aby Polacy nie zmarnowali łaski życia Jana Pawła II, żeby świadectwo jego wiary owocowało teraz świadectwem naszej wiary.

Wizyta Papieża w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau wykraczała poza ramy pielgrzymki do Polski. To był gest o znaczeniu uniwersalnym, w którym – jak wyznał sam Benedykt – od słów ważniejsza jest obecność i milczenie. Przemówienie papieskie być może zostanie uznane za jedno z najważniejszych przesłań tego pontyfikatu. Pewnie długo jeszcze będzie komentowane.

Słowa w Birkenau można uznać także za pointę papieskiego nauczania o wierze. Auschwitz pokazuje, do czego ostatecznie prowadzi odrzucenie Boga, czym kończy się cywilizacja budowana wbrew Bogu, oparta na wierze w panowanie człowieka. Pytanie „gdzie jest Bóg?” nie może być osądzaniem Boga, lecz natarczywym wołaniem do Niego: „Przebudź się! Nie zapominaj o człowieku, którego stworzyłeś!”.

Zapraszamy znowu
Tuż po transmisji spotkania z młodymi na Błoniach zadzwoniła do mnie mama. „Jestem zbudowana” – powiedziała ze wzruszeniem. Takich telefonów, rozmów, było w polskich domach w tych dniach zapewne wiele. Na portalu wiara.pl internauci mogli wpisywać swoje podziękowania dla Papieża. Oto przykładowy wpis: „Przyznaję, że w chwili, gdy dowiedziałem się o Twoim wyborze Ojcze Święty, nie byłem zachwycony (pancerny kardynał itp.). Dzisiaj z perspektywy roku, który minął od początku twego pontyfikatu, jestem pewny że Duch Święty po raz kolejny dokonał w kaplicy sykstyńskiej najlepszego wyboru, prowadź nas jak najdłużej kochany, dobry pasterzu”. Robert.

Sceptycy powiedzą, że emocje opadną i wszystko wróci do normy. Nie słuchajmy tych głosów, bo zmarnujemy łaskę. Benedykt XVI zaaplikował nam solidny zastrzyk duchowej energii – wiary w Boga, ale i wiary w siebie, w dobro, które w nas jest. Papież z Niemiec wydobył z Polaków pogodne oblicze. Bądźmy mu wdzięczni. To była przecież także jakaś wielka promocja Polski w Europie i w świecie. Objawiła się siła polskiej religijności, piękno Kościoła na polskiej ziemi.

Naprawdę nie jest z nami tak źle. Nie zawiedźmy nadziei, które pokłada w nas Papież. Kiedy do naszych domów powrócą znów kłótnie, złość, podziały, niech przypominają się nam słowa, które zostawił nam Papież przed odlotem z Krakowa: „Wszystkie Wasze sprawy niech się dokonują w miłości” (1 Kor 16,14).

Dziękujemy Ci, Ojcze! Zapraszamy ponownie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.