Zapraszam do lektury nowego numeru

Sebastian Musioł, sekretarz redakcji

|

GN 08/2005

publikacja 22.02.2005 19:03

Specjaliści od marketingu, mierząc tzw. świadomość marki, próbują określać wartość firmy, produktu, a nawet związek klientów z ulubionymi towarami. Im bardziej znak firmowy jest znany, na tym większe zyski może liczyć jego właściciel.

Zapraszam do lektury nowego numeru

Bywa niekiedy, że to brand, czyli marka, jest najcenniejszą wartością przedsiębiorstwa. Ponoć aż 60 procent giełdowej wartości Coca-Coli to sama jej nazwa i charakterystyczne logo. Na globalnym rynku jest oczywiste, że skoro coś ma „dobrą markę”, to należy to czym prędzej sprzedać. Produkt znajdzie nabywców, a ci dodatkowo rozreklamują go wśród bliskich. A jak to jest z markami takimi jak Kościół, czy Bóg?

Czy to są w ogóle marki, które mogą być przedmiotem typowej działalności reklamowo-marketingowej? Pytamy o to nieprzypadkowo (tekst „Czy Bóg potrzebuje reklamy” na stronie 30). Wielkim sukcesem zakończyła się ponoć niedawna akcja ewangelizacyjna w Singapurze, prowadzona jak profesjonalna kampania reklamowa. Z drugiej strony możemy zastanawiać się, w jakim stopniu reklamodawcom wypada sięgać po motywy religijne?

Swoją drogą, Kościół ma doświadczenie w „marketingu idei” jak nikt inny. Od dwóch tysiącleci prowadzi najbardziej skuteczną w dziejach świata kampanię promocyjną (rozmowa „Gościa” na stronie 18). I czyja to zasługa?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.