Pomnik Niepodległości

Marek Jurek

|

GN 21/2022

Trzeba ciągle przypominać orzeczenie z 1997 roku, wbrew zawziętej zmowie milczenia, które je otacza.

Pomnik Niepodległości

Mija ćwierć wieku od jednego z najważniejszych aktów ustrojowych naszej trzeciej niepodległości. 28 maja RP 1997 Trybunał Konstytucyjny zakwestionował PRL-owskie ustawodawstwo aborcyjne, któremu rok wcześniej przywrócił moc Sejm zdominowany przez postkomunistów, obalając chroniącą życie ustawę przyjętą za rządów Hanny Suchockiej. Trybunał nie ograniczył się jednak do żądania przywrócenia obalonych przepisów, ale podjął generalne ustrojowe rozstrzygnięcie, stwierdzając, że obrona życia w każdej jego fazie jest nakazem i zarazem warunkiem demokracji i rządów prawa. Nie można bowiem mówić o władzy ogółu tam, gdzie ma miejsce dyskryminacja (i to – zawierająca przemoc w samej intencji – dyskryminacja najsłabszych). I nie można mówić o rządach prawa, jeśli się ignoruje najbardziej pierwotne z praw.

Tamto orzeczenie zredagowali i przyjęli prawnicy dziś kojarzeni z opozycją, profesor Andrzej Zoll i profesor Marek Safjan (który obecnie zasiada w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej). Decyzja Trybunału miała ogromną wagę ustrojową, tylko w niewielkim stopniu wykorzystaną. Zresztą zapewne dlatego orzeczenie było stale przemilczane, bo jego przesłanie dobrze rozumiano. Wskazywało bowiem inny kierunek rozwoju prawa niż liberalne legislacje, powołujące się dziś na prawa człowieka. Potraktowane serio – nakazywało podjąć w tej sprawie zasadniczy prawny i ustrojowy spór, zobowiązywało też do konkretnych działań państwo, pośrednio – domagało się samodzielnej polskiej polityki praw człowieka. Paradoks polegał i na tym, że choć było zbieżne z wytrwałymi dążeniami ideowej prawicy, tak naprawdę jedynym realnym nawiązaniem do niego była próba reformy prawa karnego, podjęta przez profesora Zolla w ramach komisji kodyfikacyjnej za rządów Tuska. Profesor podjął ją, bo wierzył w samoczynnie działającą zasadę rządów prawa. Został jednak szybko zakrzyczany przez media i uciszony przez liberalną władzę.

Do tamtego orzeczenia odwołał się wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, występując w obronie prawa do urodzenia się dzieci niepełnosprawnych. Sam wyrok konieczny nie był, bo Sejm powinien był przyjąć przepisy antyeugeniczne, wspierając się wcześniejszym definitywnym orzeczeniem. Wolał udawać, że go nie ma, i sprawę odsunąć. Na szczęście Trybunał potraktował swą sentencję jako konkretyzację tamtej wcześniejszej, sprzed 23 lat. Gdybyśmy mieli normalną debatę i normalną opozycję – jej część po prostu zaakceptowałaby tę decyzję, inna pewnie domagałaby się umieszczenia aborcyjnych praw w konstytucji. Niestety, mamy psuedoopozycję i krzyk zamiast debaty.

Najlepszym sposobem uczczenia małego jubileuszu pomnikowego orzeczenia byłoby przyjęcie społecznego projektu ustawy „Tak dla Rodziny, nie dla Gender”, upoważniającej prezydenta do wypowiedzenia genderowej konwencji stambulskiej. Konwencji tej Parlament Europejski nadaje znaczenie otwarcie aborcyjne. Niestety, projekt „Tak dla Rodziny, nie dla Gender” od czternastu miesięcy czeka na rozpatrzenie w komisjach sejmowych. Od trzech miesięcy trwa wojna i dziś łatwo powiedzieć, że nie czas na spory ustrojowe. Ale wcześniej był prawie rok, by deratyfikując pakt genderowy, stanąć tam, gdzie była (i ciągle jest) większość najbliższych nam państw, bałtyckich i wyszehradzkich. I tam, gdzie Ukraina, gdyż ani prezydent Poroszenko, ani prezydent Zełenski nie ratyfikowali genderowego paktu.

Są co najmniej cztery powody, dla których dziś trzeba o tym przypominać. Pierwszy to – ważniejsza od wszystkich „polityk historycznych” – sama pamięć. Ona zobowiązuje do uczczenia ćwierćwiecza jednej z najważniejszych ustrojowych decyzji trzeciej niepodległości. Drugi powód – dopełniający pierwszy – to konieczna reakcja na jego systematyczne przemilczanie. Trzeci – to wzmocnienie znaczenia antyeugenicznego wyroku Trybunału sprzed dwóch lat, podważanego przez wywrotową pseudoopozycję. I wreszcie powód najważniejszy, związany z trwającym dramatem wojennym. Jaki świat się z niego wyłoni? Czy będzie to Europa wolności narodów, dopełniająca dzieło upadku Związku Sowieckiego, realizująca testament świętego Jana Pawła II, czy przeciwnie – Lewiatan „międzynarodowych standardów”, pochłaniających wolność narodów? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.