Nieodgadniona

Szymon Babuchowski

|

GN 20/2022

publikacja 19.05.2022 00:00

Trafnie pisała o autorce „Roty” Anna Kamieńska: „Nawet w listach i wrażeniach z podróży Konopnicka jest nieodgadniona, jest przede wszystkim pisarką stylizującą nieustannie swoje przeżycia, pamiętającą o tym, że będzie czytana”. Pewnie dlatego dziś tak mało wiemy o tej postaci ze szkolnego kanonu.

Maria Konopnicka to dziś pisarka niemodna. Być może poświęcony jej rok to zmieni. Maria Konopnicka to dziś pisarka niemodna. Być może poświęcony jej rok to zmieni.
Henryk Przondziono /foto gość

Czy okazją, by dowiedzieć się czegoś więcej, stanie się Rok Marii Konopnickiej, ustanowiony przez Sejm ze względu na przypadającą w maju 180. rocznicę jej urodzin? W sejmowej uchwale napisano, że Konopnicka była „jedną z najwybitniejszych pisarek w historii literatury polskiej”. Jest w tym pewien paradoks, bo przecież autorka „Roty” wydaje się dziś jedną z najbardziej niemodnych postaci tejże literatury. Zredukowana do „Naszej szkapy”, baśni „O krasnoludkach i o sierotce Marysi” i kilku rymowanek opisujących chłopską niedolę stała się niemal symbolem grafomanii, a przynajmniej klasycznym przykładem nudy wiejącej z lektur szkolnych. „Konopnicka cierpi dzisiaj za popularność. Wysokie miejsce na narodowym Parnasie opłaca dziś zniechęceniem do jej poezji, a nawet lekceważeniem i pogardą” – ubolewała wspomniana Anna Kamieńska.

Fakty i domysły

Dziś postać Konopnickiej próbuje się ożywić, wpisując ją w konteksty, które zapewne zdziwiłyby samą pisarkę. Feminizm? Owszem, walczyła o prawa kobiet, ale dla współczesnych feministek nasycenie jej tekstów odniesieniami do Boga i ojczyzny musi być kłopotliwe. Homoseksualizm? Zwolennicy teorii o odmiennej orientacji artystki mają dość wątłe podstawy dla swoich tez: przyjaźń z malarką Marią Dulębianką, wspólne podróże i późniejsze zamieszkiwanie dworku w Żarnowcu (gdy się tam wprowadziły, Konopnicka miała 61 lat!) to naprawdę niewiele w zestawieniu z faktem, że pisarka urodziła ośmioro dzieci. „O 4-ej przychodzi Dulębianka, jemy obiad, sprzątam, idziemy się przejść, wracamy, zapalam świecę, ceruję i szyję, a ona mi czyta. Około 9-ej robię dla niej kawę, którą zabiera ze sobą we flaszce na rano, pakuję jej dwie bułki i jakąś pozostałość z obiadu, poczem idzie do siebie, a ja znów wyciągam derkę ku spaniu” – tak opisała Konopnicka swój dzień podczas jednej ze wspólnych podróży w liście do najstarszej córki. Trudno się w tego typu opisach dopatrzyć choćby śladu erotycznej relacji.

Ustalmy zatem podstawowe fakty z życia Marii Konopnickiej. Pisarka urodziła się 23 maja 1842 r. w Suwałkach jako córka Józefa Wasiłowskiego i Scholastyki z Turskich. Jej matka zmarła, gdy dziewczynka miała 12 lat. Maria wychowywana była w duchu chrześcijańskim, w atmo- sferze żarliwego patriotyzmu, ale i w surowości. Ojciec, który był prawnikiem, obrońcą Prokuratorii Generalnej i patronem Trybunału Cywilnego w Kaliszu, zaszczepił w córce miłość do literatury pięknej. Te zainteresowania Maria dzielić będzie wkrótce z poznaną na pensji warszawskich sióstr sakramentek Elizą Pawłowską, późniejszą Orzeszkową. Znajomość przerodzi się w przyjaźń na całe życie. Nie przetrwa natomiast zawarte w 1862 r. małżeństwo ze starszym o 12 lat Jarosławem Konopnickim. Kluczowe znaczenie miał tu fakt, że mężowi nie podobały się literackie zainteresowania Marii i chętniej widziałby ją w roli gospodyni domowej. Po latach pisarka wyzna, że została wydana „za przeżytego hulakę i człowieka już niemłodego”, który wykorzystał jej dziecinną uległość.

Za maską konwencji

Śladów tych wydarzeń niewiele jednak znajdziemy w wierszach Konopnickiej, w których poetka najczęściej kryje się za maską rozmaitych konwencji. Co więcej, jak pisze o niej Kamieńska: „Nawet w listach i wrażeniach z podróży Konopnicka jest nieodgadniona, jest przede wszystkim pisarką stylizującą nieustannie swoje przeżycia, pamiętającą o tym, że będzie czytana”.

Nie pozostaje nam więc nic innego niż czytać Konopnicką. Jeśli porzucimy szkolne uprzedzenia, nie braknie w tej lekturze pozytywnych zaskoczeń. Będą wśród nich chociażby kunsztowne wiersze z tomu „Italia” (1901), inspirowanego podróżą do Włoch. Szkoda, że w toku edukacji nie poznajemy piękna fraz takich jak te:

W Piotrowej bazylice próbują organy. Mistrz nie tony, lecz echa westchnień z nich dobywa. Zmierzch w pustej nawie. Ciemność ruchoma i żywa Podnosi dzwon kopuły i rozszerza ściany. Płynie muzyka dziwna, zaświatowa, cicha, Dreszczem idzie w sklepienia, z mrokiem się jednoczy… I nagle widzą moje zadumane oczy Korowód mar wiejących przez nawę, co wzdycha. Płyną kolory tęczy i srebrzyste lamy, Białe infuły sterczą z mdłych świateł srężogi, Jak astry gwiazd, rozkwitłe na wskroś mlecznej drogi. Idą... do jakiejś wielkiej, złotej idą bramy.

Rolniczość myślenia

Podniosły styl metafizycznej poezji zapisanej w zbiorze „Italia” odległy jest od stereotypowego wyobrażenia o twórczości Marii Konopnickiej. Kojarzymy z nią raczej chwytające za serce wiersze z cyklu „Na fujarce”, stylizowane na piosenki ludowe. Ale i tu naiwność formy, tak często wytykana poetce, jest celowym zabiegiem, dzięki któremu możemy lepiej wczuć się w życie mieszkańców wsi:

Wsiałem ci ja w czarną rolę Na wiosnę Dwie głowiny chłopiąt moich Żałosne, Co daremnie poglądały Oczyma, Czy w komorze kęsa chleba Gdzie nie ma?...

Kamieńska zwraca uwagę, że autorka „Roty” w swoich utworach zdradza wyjątkową znajomość prac rolnych czy budowy narzędzi rolniczych. „Rzeczowość jej wiedzy o wsi, rolniczość jej myślenia i metafory – to elementy rzetelniej ludowe niż same strofy, niż podsłuchane i podpatrzone chwyty pieśniowe”. Ta zdolność nie tylko współodczuwania, lecz także współmyślenia, stanie się znakiem rozpoznawczym dzieła Marii Konopnickiej. W swoich utworach autorka często będzie stawać po stronie słabych – bez względu na to, czy będą to gnębieni chłopi, dyskryminowane kobiety, czy męczone przez Prusaka dzieci.

Po stronie słabych

O doskonałym rozumieniu dziecięcych problemów i radości świadczy twórczość Konopnickiej adresowana do najmłodszego czytelnika. Takie utwory jak „O krasnoludkach i o sierotce Marysi”, „Stefek Burczymucha” czy „Na jagody” dały początek nowoczesnej literaturze dla dzieci. Dziś to już klasyka i nie wyobrażamy sobie edukacji naszych pociech bez tych utworów. Ale w czasie, kiedy powstawały, niewiele było literatury tak silnie rozbudzającej dziecięcą wrażliwość.

Umiejętność pisania dla maluchów nie wzięła się znikąd. Konopnicka miała przecież doświadczenie w wychowaniu sześciorga dzieci (dwoje zmarło zaraz po urodzeniu). Jej życie rodzinne nie układało się jednak dobrze. Nie tylko ze względu na fakt, że po odejściu od męża znalazła się na warszawskim bruku. Niemałe problemy sprawiały jej córki, zwłaszcza średnia – Helena, mająca na koncie liczne kradzieże, sfingowaną próbę samobójczą, a nawet grożenie matce śmiercią. Mimo wszystko fakt „wykreślenia” Heleny z grona swoich dzieci kładzie się cieniem na biografii Konopnickiej.

Jaśniejszym punktem jest natomiast jej działalność społeczna. Konopnicka współorganizowała m.in. protest światowej opinii publicznej przeciwko pruskim represjom wobec dzieci polskich we Wrześni i ustawom wywłaszczeniowym, a także pomagała uwięzionym politycznie przez carskie władze. Redagowała też pismo dla kobiet „Świat” – w czasach, kiedy kobietę dziennikarza rzadko można było spotkać. Materiały do reportaży i prozy zbierała na salach sądowych. To wyjaśnia, dlaczego jej twórczość była tak blisko życia zwykłych ludzi.

Zakryj mnie dłonią

Paradoksalnie sławę przyniosły jej formy dziś pogardzane: poezja społeczna, okolicznościowa, a przede wszystkim patriotyczna. Warto przypomnieć, że słynna „Rota” o mało nie została naszym hymnem narodowym – po odzyskaniu przez Polskę niepodległości pieśń ta była bowiem kontrkandydatką „Mazurka Dąbrowskiego” do tej roli. Wątki patriotyczne mieszają się w twórczości Konopnickiej z rozważaniami na temat historii w ogóle. Dzieje Polski konfrontowane są tu z dziejami świata, a zbiorowość – przeciwstawiana jednostce.

Niemal przez całą swoją twórczość poetka toczy też rozmowę ze Stwórcą, czasem wyrzucając Mu obojętność na ludzkie cierpienie. Ale w wydanym w całości dopiero po śmierci pisarki poemacie „Imagina” jest miejsce także na modlitwę jak ta:

O, bądź miłościw i na małą chwilę Zakryj mnie dłonią, jak ptaka bez pierza! Niech odrobiną prawdy się posilę, Niechaj dokończę mojego pacierza, Niech kwiat zasiany wzejdzie na mogile, Niechaj posłucham, jak serce uderza, Niechaj lot wezmę przez okrąg słoneczny… Ty możesz czekać! Ty, ty jesteś wieczny!

Ten pokorny, ściszony ton porusza w dojrzałym dorobku pisarki, ciągle jeszcze niewystarczająco rozpoznanym. Oby Rok Marii Konopnickiej przyczynił się do jego głębszego odczytania. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.