Najpierw impas, potem zjednoczenie?

Maciej Legutko

|

GN 20/2022

publikacja 19.05.2022 00:00

Wybory do parlamentu Irlandii Północnej wygrała partia Sinn Fein. Obstrukcja ze strony unionistów zwiastuje niespokojne miesiące w tej części Wielkiej Brytanii.

Sukces Sinn Fein w wyborach parlamentarnych jest zasługą Michelle O’Neill (pośrodku w pierwszym rzędzie), która stoi na czele jej północnoirlandzkiej części od 2017 r. Sukces Sinn Fein w wyborach parlamentarnych jest zasługą Michelle O’Neill (pośrodku w pierwszym rzędzie), która stoi na czele jej północnoirlandzkiej części od 2017 r.
MARK MARLOW /epa/pap

W wyborach, które odbyły się 5 kwietnia, Sinn Fein zdobyło 29 proc. głosów i 27 miejsc w 90-osobowym parlamencie. To historyczny sukces północnoirlandzkich republikanów (zwolenników zjednoczenia wyspy, zwyczajowo utożsamianych z katolikami). Po raz pierwszy staną oni przed szansą objęcia funkcji szefa rządu, tzw. pierwszego ministra. Przez 106 lat istnienia Irlandii Północnej to stanowisko zawsze piastowali unioniści (utożsamiani z protestantami, obrońcy przynależności do Wielkiej Brytanii). Wygrana Sinn Fein to potwierdzenie skutecznej transformacji programowej tego ugrupowania. Niegdyś określane jako polityczne skrzydło Irlandzkiej Armii Republikańskiej, teraz przyciąga wyborców prosocjalną i prounijną agendą. Po wygranej powróciły pytania o zjednoczenie wyspy. Liderka ogólnoirlandzkiego Sinn Fein, Mary Lou McDonald, twierdzi, że stanie się to jeszcze w tej dekadzie. Na razie jednak republikanie nie mogą rozpocząć formowania gabinetu. Uniemożliwia to Demokratyczna Partia Unionistyczna (DUP). Grozi obstrukcją – tak długo, aż brytyjski rząd nie wymusi na Unii Europejskiej rewizji umowy brexitowej, przez którą między Irlandią Północną a resztą Zjednoczonego Królestwa wprowadzona została granica celna.

Kiedyś radykalni, teraz socjalni

„Dziś zaczyna się nowa era. Wierzę, że umożliwi ona stworzenie na nowo w tym społeczeństwie relacji opartych na równości i sprawiedliwości społecznej” – przemówienie po wygranej wygłoszone przez liderkę północnoirlandzkiego Sinn Fein Michelle O’Neill dobrze ilustruje transformację ugrupowania. Od momentu powstania w 1905 r. w centrum programu Sinn Fein zawsze była kwestia niepodległości całej irlandzkiej wyspy; walka zbrojna była uznana za dopuszczalny środek realizacji tego celu, stąd współpraca z Irlandzką Armią Republikańską. Przełomem było Porozumienie Wielkopiątkowe z 1998 r., które doprowadziło do stworzenia nowego statusu politycznego Irlandii Północnej i zakończenia trwającego od 1968 r. konfliktu zbrojnego, dziś określanego w Wielkiej Brytanii enigmatycznym terminem the troubles („kłopoty”). W XXI wieku dotychczasowi liderzy Sinn Fein, mający za sobą doświadczenie walki zbrojnej, zaczęli odchodzić na emeryturę, twarzami zmian stały się kobiety – Mary Lou McDonald i Michelle O’Neill.

McDonald w 2020 r. poprowadziła Sinn Fein do pierwszego w historii zwycięstwa w irlandzkich wyborach parlamentarnych i wciąż zyskuje ono w sondażach (w maju 2022 r. notowało 34-procentowe poparcie). O’Neill, która stoi na czele północnoirlandzkiego Sinn Fein od 2017 r., odpowiada z kolei za sukces w wyborach w maju 2022 r. W swoim programie Sinn Fein przestała skupiać się na kwestii zjednoczenia Irlandii. W zamian postawiono na tematy socjalne, m.in. reformę służby zdrowia, polityki mieszkaniowej, wzrost wydatków na transport publiczny. Dla Irlandczyków z obu części wyspy, którzy nie pamiętają już konfliktu zbrojnego, Sinn Fein stała się partią protestu wobec pogłębiających się nierówności społecznych i zabetonowanej sceny politycznej, a jej liderki są wiarygodne w swoich postulatach. McDonald nigdy nie miała związków z IRA. Z kolei O’Neill, choć pochodzi z rodziny zaangażowanej w walkę o zjednoczenie wyspy, od początku zajmowała się kwestiami gospodarczymi – w północnoirlandzkim parlamencie była ministrem rolnictwa i obszarów wiejskich, a później zdrowia.

Nieudany plebiscyt

Zwycięstwo Sinn Fein to nie tylko efekt udanej kampanii, ale też błędów popełnionych przez DUP. Centralnym punktem programu wyborczego uczyniła ona postulat rewizji „Protokołu w sprawie Irlandii i Irlandii Północnej”, stanowiącego część umowy brexitowej. Po jego wejściu w życie nie przywrócono kontroli na lądowej granicy z Irlandią. Irlandia Północna pozostała w granicach jednolitego rynku UE. Natomiast towary importowane z Wielkiej Brytanii obłożone są cłem i dodatkowymi kontrolami. Unioniści uznają to za zagrożenie dla łączności z resztą Zjednoczonego Królestwa. W lutym pierwszy minister Irlandii Północnej Paul Givan z DUP ogłosił rezygnację ze stanowiska, a kampanię przed nowymi wyborami uznano za plebiscyt w sprawie stosunku do skutków brexitu. Okazało się, że dla większości wyborców wcale nie był to najważniejszy problem. Irlandia Północna jest najuboższą częścią Wielkiej Brytanii, gospodarka dopiero wychodzi z pandemicznej recesji, powrót dobrej koniunktury może jednak zakłócić wojna w Ukrainie. W tych trudnych czasach DUP najpierw sparaliżowało lokalną administrację, wycofując się z rządzenia, a potem w kampanii skoncentrowało się na partykularnych interesach unionistów. W kwestiach związanych z brexitem DUP cieszy się małym zaufaniem wyborców, bo jako jedyne z liczących się północnoirlandzkich ugrupowań opowiadało się za wyjściem z UE.

Liderce północnoirlandzkiej Sinn Fein przyjdzie jednak poczekać na nominację na stanowisko pierwszego ministra. Blokuje ją DUP. Zgodnie z porozumieniem z 1998 r., bez wyznaczenia przez nią wicepremiera nie może powstać nowy rząd. Od wejścia w życie brexitowego protokołu, który zmienił status Irlandii Północnej, DUP wielokrotnie groziło sparaliżowaniem administracji. Brytyjski rząd co jakiś czas zapowiada nacisk na UE w celu rewizji statusu. Stanowisko Unii jest jednak nieugięte. Brytyjskie media przewidują, że Johnson nie będzie w stanie wynegocjować nic więcej ponad rozszerzenie kategorii produktów zwolnionych z ceł i kontroli przy sprowadzaniu do Irlandii Północnej. Paraliż rządu jest jednak ryzykowną strategią, która może obudzić społeczne niepokoje. Choć w kampanii liczyły się głównie sprawy ekonomiczne, nastroje w kraju są napięte.

Perspektywy zjednoczenia

Schowany podczas kampanii wyborczej temat zjednoczenia wyspy powrócił po zwycięstwie Sinn Fein, potwierdzając zarzuty przeciwników, że zmiana priorytetów była tylko chwilowa. Mary Lou McDonald w różnych mediach mówiła o organizacji referendum już w tej dekadzie. Sprzyjają temu nie tylko wyborcze zwycięstwo Sinn Fein, ale też zmiany demograficzne. W ostatnich latach liczba osób deklarujących się jako katolicy po raz pierwszy w historii przewyższyła liczbę protestantów. Natomiast dla osób bezwyznaniowych oraz niepopierających dwóch największych partii decydujące dla przyszłości kraju będą kwestie ekonomiczne. Brexit sprawia, że nieuchronnie maleją więzi gospodarcze z Wielką Brytanią, a zacieśniają się z Irlandią.

Niezależnie od deklaracji liderek Sinn Fein, decydujący głos w sprawie referendum będzie miał rząd w Londynie. Zgodnie z Porozumieniem Wielkopiątkowym powinno zostać zorganizowane referendum, jeżeli jego zwolennicy będą stanowić większość w lokalnym parlamencie. Jednakże Sinn Fein, choć wygrało wybory, ma niecałą jedną trzecią składu izby poselskiej. Unię z Irlandią popiera jeszcze tylko jedna partia – SDLP, która w wyborach osiągnęła słaby wynik. Właśnie tego argumentu używają brytyjskie władze, ucinając rozważania na temat organizacji referendum. Czas gra jednak na korzyść Sinn Fein i zwolenników zjednoczenia.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.