Spojrzenie od środka

Andrzej Grajewski

|

GN 19/2022

publikacja 12.05.2022 00:00

Dzienniki arcybiskupa Gawliny z okresu Soboru Watykańskiego II są kapitalnym źródłem poznania przeszłości, ale pozwalają także lepiej ocenić to, co dzieje się współcześnie.

Spojrzenie od środka nac

Arcybiskup Józef Gawlina, od 1933 r. biskup polowy Wojska Polskiego, świadek tułaczki polskiego żołnierza na różnych drogach II wojny światowej, to jedna z najważniejszych postaci w polskim Kościele ubiegłego wieku. W 1949 r. został opiekunem duchowym emigracji na całym świecie i brał udział w tworzeniu polskich misji katolickich najpierw w Niemczech, a później na wszystkich kontynentach, gdzie przebywali Polacy. Położył podwaliny pod duszpasterstwo polonijne, które funkcjonuje do dzisiaj. W 1952 roku Pius XII mianował go arcybiskupem. Spośród wielu jego działań warto wspomnieć fakt, że zainaugurował na emigracji światowe obchody Tysiąclecia Chrztu Polski. Brał udział w przygotowaniach, a później obradach Soboru Watykańskiego II. Z nominacji papieża Jana XXIII był sekretarzem Komisji dla spraw Biskupów i Zarządu Diecezjami.

Obserwator od środka

Obdarzony talentem literackim, umiejętność zwięzłego opisywania i komentowania rzeczywistości rozwinął, redagując w latach 1924–1927 „Gościa Niedzielnego”. Gdy został biskupem polowym, prowadził systematyczne notatki, które wykorzystał zarówno w swych wspomnieniach, jak i dziennikach. Obecnie otrzymaliśmy ich ostatnią część, wydaną pod znamiennym tytułem „Cum Deo”, czyli „Z Bogiem”. Publikacja dzienników była możliwa dzięki wielu latom ogromnej pracy ks. prof. Jerzego Myszora, który je przygotował do druku, opatrując fachowym komentarzem oraz ogromną ilością przypisów ułatwiających lekturę. Dziennik „Cum Deo” stanowi ważne kompendium wiedzy o Kościele powszechnym w przełomowym okresie przygotowań do Soboru Watykańskiego II i w czasie jego rozpoczęcia. Arcybiskup obserwuje wydarzenia od wewnątrz, jako członek gremiów przygotowujących sobór, a później współredagujący końcowe dokumenty. Wspomnienia z tego okresu zapisywał także kard. Wyszyński w swych „Pro memoria”. Robili to również polscy biskupi biorący udział w soborze, m.in. Herbert Bednorz, Józef Kurpas, Walenty Wójcik, Bolesław Kominek czy Franciszek Jop. Jednak w odróżnieniu od nich abp Gawlina stale przebywał w Rzymie i uczestniczył w spotkaniach gremiów watykańskich, do których inni polscy biskupi nie byli dopuszczani. Dlatego oni ograniczają się do relacjonowania tego, w czym brali udział, natomiast zapiski abp. Gawliny pozwalają obserwować soborowe mechanizmy w działaniu.

Konflikt z prymasem

Jednym z ważnych wątków dziennika są relacje między ich autorem a kard. Stefanem Wyszyńskim, prymasem Polski. Arcybiskup Gawlina, chociaż starał się być lojalny wobec prymasa i niejednokrotnie stawał w jego obronie na różnych watykańskich forach, w swych zapiskach nie ukrywa, że jest z nim w ostrym konflikcie. Dziennik zaczyna od słów zapisanych 18 listopada 1959 r.: „Stosunki moje z ks. prymasem Wyszyńskim, do którego w chwili jego nominacji podchodziłem z sercem na dłoni, ostudziły się bardzo w ostatnim trzyleciu. Przyczyniło się do tego nie tylko jego kazanie w listopadzie 1958 r., u św. Stanisława, równające się publicznej krytyce pod moim adresem, ale również jego tendencja (do) stałego spychania mnie”. W kolejnych akapitach stawia prymasowi jeszcze ostrzejszy zarzut, że buduje w Polsce „swój Kościół prywatny (bynajmniej nie antyrzymski), z obsadą [złożoną] wyłącznie [ze] swoich ludzi”.

Jedną z przyczyn sporu były odmienne wizje obu hierarchów, jeśli chodzi o organizowanie duszpasterstwa Polaków na obczyźnie. Arcbiskup Gawlina ze swoją wojenną legendą, dysponując kompetencjami nadanymi mu przez papieża Piusa XII, czuł się dotknięty sposobem, w jakim młody prymas potraktował jego dokonania duszpasterskie. Nie odpowiadał mu jego apodyktyczny styl. Irytowała, zresztą nie tylko jego, obecność w otoczeniu kard. Wyszyńskiego pań ze środowiska „ósemek” oraz ich wpływy. Dostrzegał, jak wielu polskich kapłanów, pracujących w instytucjach Kurii Rzymskiej oraz polskich ośrodkach w Rzymie, zaangażowało się w ten spór, stając się stronnikami jednego lub drugiego hierarchy. Osłabiało to polskie wpływy w Watykanie, które były nieadekwatne do siły polskiego katolicyzmu i jego trwania pomimo prześladowań.

Niewątpliwie jednak różnice między nimi były bardziej pryncypialne. Kardynał Wyszyński, lepiej znający realia życia Kościoła w powojennej Polsce, godził się na różnego rodzaju kompromisy, które były niezrozumiałe z perspektywy biskupa emigranta. To jednak prymas potrafił wypośrodkować linię duszpasterską Kościoła w Polsce pomiędzy obowiązkiem dawania świadectwa a koniecznością przetrwania i liczenia się z realiami świata pogrążonego w zimnej wojnie. Warto dodać, że w „Pro memoria” prymasa konflikt z abp. Gawliną opisany jest inaczej, co wskazuje, jak ostrożnie należy korzystać z subiektywnych źródeł, jakimi są osobiste notatki nawet największych postaci historycznych.

Zwrot na Wschód

Dzienniki abp. Gawliny są istotnym przyczynkiem do historii Kościoła powszechnego, ponieważ ilustrują rodzenie się pewnego nurtu w praktyce dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej, który dzisiaj symbolizuje osoba kard. Agostino Casarolego, stawiającego na dialog i poszukiwanie partnera w obozie komunistycznym, przede wszystkim w Moskwie. Jan XXIII zerwał z tradycją Piusa XII twardego potępiania komunizmu i szukał okazji do zademonstrowania światu, że nie jest „kapelanem NATO”. Arcybiskup Gawlina skrzętnie te gesty odnotowuje. Podobnie jak zabiegi polityków wspierających podróż prezydenta Włoch do Moskwy. Przetarła ona szlak na Wschód innym zachodnim głowom państw. Następstwem tych podróży z początku lat 60. XX wieku były umowy gospodarcze, w następnych latach sukcesywnie pogłębiane aż do czasów współczesnych. Dlatego kiedy dzisiaj rozmawiamy o sankcjach gospodarczych na Rosję, tak trudno zrywać więzy pracowicie zawiązywane przez ponad pół wieku.

Dla abp. Gawliny ważnym partnerem jest kard. Alfredo Ottaviani, ostatni sekretarz Świętego Oficjum, mający, jako lider obozu „integrystów” i „konserwatystów”, złą opinię w najnowszej historiografii Kościoła. Przykleja mu się łatkę przeciwnika reform soborowych i przedstawiciela zamierzchłej epoki, kiedy komunizm oceniany był jako zagrożenie dla świata, a nie nadzieja na nowe otwarcie. W świetle zapisków abp. Gawliny kard. Ottaviani był człowiekiem pryncypialnym, ale trzeźwo oceniającym zagrożenia dla Kościoła wynikające z tzw. otwarcia na Wschód. Arcybiskup Gawlina ciekawie opisuje także początki karier postaci, które w przyszłości będą wywierać znaczący wpływ na relacje Stolicy Apostolskiej z Kościołem w Polsce, mam na myśli przede wszystkim Agostino Casarolego oraz Luigiego Poggi. Okazuje się, że już na początku lat 60. XX w. obaj mieli wiele do powiedzenia w sprawach polskich.

Nie drażnić bestii

Arcybiskup Gawlina jawi się jako nieugięty rzecznik Kościoła milczenia, a więc represjonowanych Kościołów w krajach komunistycznych, nie zawsze jednak znajdujący zrozumienie we wpływowych środowiskach Kurii Rzymskiej czy mediów watykańskich. Nawet „L’Osservatore Romano” cenzuruje wzmianki o rzymskiej wystawie na temat prześladowań religii w krajach komunistycznych, aby nie drażnić Sowietów. Za taką postawę płacił jednak Kościół w krajach komunistycznych. Dziennik abp. Gawliny wieloma opisanymi przypadkami ilustruje stanowisko wyrażone latem 1961 r. przez Jana XXIII, w trakcie rozmowy z ambasadorem rządu RP na wychodźstwie Kazimierzem Papée. W kontekście relacji Watykanu z Moskwą papież miał się wyrazić: „Nie możemy drażnić bestii”. Arcybiskup Gawlina nie ma wątpliwości, że w wielu watykańskich dykasteriach dominuje przekonanie, że najważniejszym partnerem dla Watykanu w Związku Sowieckim nie są nieliczni katolicy czy represjonowani grekokatolicy, ale rosyjskie prawosławie, postrzegane jako ważny kanał w rozmowach z Kremlem. Dlatego wybierający się do Moskwy ks. prałat Johannes Willebrands, późniejszy sekretarz Rady ds. Jedności Chrześcijan, miał zakaz ze strony Sekretariatu Stanu upominania się o siedzącego w łagrze greckokatolickiego arcybiskupa Josyfa Slipyja. Interwencja w sprawie jego uwolnienia została podjęta dopiero wtedy, gdy ukraińscy biskupi z diaspory na wiadomość o zaproszeniu na synod delegacji Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego głośno zaprotestowali wobec mediów wolnego świata.

Dopiero Jan Paweł II inaczej opisał rzeczywistość Wschodu. Zaczął „drażnić bestię”, czyli po imieniu nazywać problemy wynikające z braku wolności religii w krajach komunistycznych. Może dlatego 13 maja 1981 r. jego pontyfikat miał się zakończyć.

Lektura dziennika „Cum Deo” nieraz prowadzi do smutnych refleksji, zwłaszcza w kontekście bieżących wydarzeń. Wskazuje głębokie korzenie wielu iluzji dotyczących Rosji, a także siłę oportunizmu różnych kręgów, także kościelnych, wynikającą z przekonania, że zło nienazwane po imieniu będzie można łatwiej oswoić, a później nawet ułożyć sobie z nim życie. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.