Eksport problemów migracyjnych

Maciej Legutko

|

GN 18/2022

publikacja 05.05.2022 00:00

Rząd Borisa Johnsona zawarł kontrowersyjną umowę z Rwandą na odsyłanie tam osób, które w nielegalny sposób dostały się do Wielkiej Brytanii.

Boris Johnson zapowiada, że nawet dziesiątki tysięcy przebywających w Wielkiej Brytanii nielegalnych imigrantów może zostać relokowanych do Afryki. Londyn zapłaci za ich transport i zakwaterowanie. Boris Johnson zapowiada, że nawet dziesiątki tysięcy przebywających w Wielkiej Brytanii nielegalnych imigrantów może zostać relokowanych do Afryki. Londyn zapłaci za ich transport i zakwaterowanie.
JESSICA TAYLOR /east news

Nasze współczucie może być nieograniczone, ale nasza zdolność do pomocy – już nie. Nie możemy prosić brytyjskiego podatnika o wystawianie czeku in blanco na pokrycie kosztów utrzymania wszystkich, którzy chcą tu żyć […], wszyscy nielegalnie przybywający do Wielkiej Brytanii mogą być teraz relokowani do Rwandy – tak radykalną zmianę w brytyjskiej polityce migracyjnej ogłosił w połowie kwietnia premier Boris Johnson. Umowę w sprawie „rozwoju partnerstwa migracyjno-ekonomicznego” podpisała w Rwandzie minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii. Obejrzała też w Kigali pierwszy ośrodek, w którym mają zamieszkać migranci, i zapowiedziała przelanie Rwandzie pierwszej transzy – 120 mln funtów – na rozwój programu. Liczba migrantów próbujących się dostać do Wielkiej Brytanii rośnie z roku na rok. Premier Johnson chce pokazać swoją sprawczość i zyskać głosy Brytyjczyków zaniepokojonych kryzysem. Jednakże w opozycji, u niektórych konserwatystów, a także wśród obrońców praw człowieka nowa polityka spotkała się z ostrą krytyką. Określa się ją jako niemoralną, kosztowną i trudną do zrealizowania z logistycznego i prawnego punktu widzenia.

Azyl w sercu Afryki

Nielegalna migracja do Wielkiej Brytanii przybiera na sile. W 2020 r. zarejestrowano niecałe 9 tys. nielegalnych migrantów. W 2021 r. – już blisko 30 tys. Do końca marca 2022 r. – było ich 4600, dwa razy więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Największy odsetek stanowią Irakijczycy, Irańczycy, Syryjczycy i Erytrejczycy. Kryzys będzie się nasilać ze względu na zmiany klimatu i spowodowane wojną w Ukrainie pogorszenie dostępu do żywności na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Tymczasowe ośrodki pobytowe na Wyspach są zapełnione, imigrantów kwateruje się w hotelach, co kosztuje rząd 5 mln funtów dziennie. Na kanale La Manche coraz częściej dochodzi do tragedii znanych z Morza Śródziemnego. W listopadzie 2021 r. w wypadku łodzi płynącej z Francji do Wielkiej Brytanii utonęło 27 osób.

Energiczne działania władz bez wątpienia są więc potrzebne. Wielka Brytania jest pierwszym krajem Europy, który – mówiąc korporacyjnym językiem – zdecydował się na „outsourcing” problemu. Podobną politykę prowadziła dotychczas tylko Australia i wzbudziło to wiele kontrowersji. Londyn negocjował wcześniej z Albanią i Ghaną, badał możliwości kierowania migrantów na wyspę Man oraz Gibraltar. Ostatecznie na umowę z Brytyjczykami zgodziła się tylko Rwanda.

Na mocy porozumienia każdy imigrant, który po 1 stycznia 2022 r. dostał się na Wyspy Brytyjskie nielegalnie, będzie kierowany do Rwandy. Wyjątkiem są rodziny z dziećmi, nieletni oraz osoby z przeszłością kryminalną. Teoretycznie każdy będzie mógł odwołać się od decyzji, jednak apelacje mają być rozpatrywane w Rwandzie. Decyzja ta rodzi protesty obrońców praw człowieka, którzy wskazują na problem zdalnej obsługi przez adwokatów.

Boris Johnson oznajmił, że porozumienie z Rwandą jest „nieograniczone” i nawet „dziesiątki tysięcy” ludzi może zostać relokowanych do Afryki. Londyn zapłaci za ich transport i zakwaterowanie. Rwandyjskie władze będą na miejscu decydować o tym, czy migrantom zostanie przyznany azyl i związane z tym benefity, np. kursy wspierające aktywność zawodową. W razie odmowy czeka ich deportacja do kraju pochodzenia lub „innego bezpiecznego kraju”, jeśli w ojczyźnie grozi im niebezpieczeństwo. Johnson zapowiedział też szereg dodatkowych rozwiązań mających wzmocnić walkę z nielegalną migracją: skierowanie marynarki wojennej do patrolowania kanału La Manche, nowy sprzęt dla straży granicznej oraz podwyższenie kar do dożywocia dla organizatorów przemytu ludzi.

Słabe punkty

Plan brytyjskich władz spotkał się z krytyką różnych środowisk. Opozycja mówi, że jest to program niehumanitarny, zbyt kosztowny oraz niezgodny z prawem. Oznacza złamanie oenzetowskiej konwencji dotyczącej statusu uchodźców z 1951 r. oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Politycy Partii Pracy wskazują ponadto, że Johnson ogłosił plan w czasie trwania afery związanej z łamaniem przez niego covidowych obostrzeń (premier i jego otoczenie mieli w czasie lockdownu organizować imprezy) i jest to próba odwrócenia uwagi opinii publicznej. Laburzyści przypomnieli też, że za rządów Borisa Johnsona szybkość rozpatrywania wniosków azylowych spadła o połowę. Zasypanie administracji ewentualnymi odwołaniami od decyzji w sprawie deportacji do Rwandy mogłoby zatkać system. Nowe prawo spotkało się również z krytyką organizacji chroniących prawa człowieka, w tym urzędu Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka („Ludzie uciekający przed wojną nie powinni być traktowani jak towary wywożone za granicę”), a także Kościołów. Najwyżsi anglikańscy duchowni (arcybiskupi Canterbury i Yorku) skrytykowali te plany w czasie kazań w Niedzielę Zmartwychwstania.

„Innowacyjne podejście”, o którym mówi Boris Johnson, od kilku lat stosowane jest przez władze Australii. Migranci, którzy próbowali się tam nielegalnie dostać, trafiali w latach 2012–2021 na wyspę Manus należącą do Papui-Nowej-Gwinei. Obrońcy praw człowieka wielokrotnie alarmowali o panujących tam skandalicznych warunkach – brutalności strażników, przeludnieniu i braku podstawowej opieki medycznej. Dwanaście osób zmarło podczas przebywania w tamtejszych ośrodkach. Pod presją opinii publicznej placówkę zamknięto, teraz jednak nielegalnych migrantów kieruje się na pacyficzną wyspę Nauru. O horrorze życia na wyspie Manus opowiedział w książce „Tylko góry będą ci przyjaciółmi” (wydanej także w Polsce) osadzony tam irański dysydent kurdyjskiego pochodzenia Behrouz Boochani.

Obawy rodzi też dalszy los migrantów w Rwandzie. Jest to kraj o wyższym poziomie życia niż sąsiednie państwa, chwalący się dbałością o środowisko, cyfryzacją usług publicznych i doświadczeniem w opiece nad migrantami, m.in. przybywającymi z Libii. Rwanda jednak jest przeludniona (na obszarze mniejszym od województwa wielkopolskiego mieszka 13 mln ludzi), w jej regionie sytuacja jest niestabilna, kraj boryka się też z traumą ludobójstwa, do którego doszło w 1994 r. Do społeczeństwa z niezabliźnionymi ranami Johnson chce „wrzucić” dziesiątki tysięcy ludzi, którzy nigdy nie zamierzali żyć w Rwandzie. Migranci uciekający przed politycznymi represjami trafiliby do kraju, gdzie demokracja jest fasadowa. Prezydent Paul Kagame rządzi w Rwandzie od 2000 r. Trzykrotnie wygrywał wybory z ponad 90-procentowym wynikiem. Należy go określić mianem „oświeconego autokraty” ze względu na wysiłki na rzecz narodowego pojednania i rozwoju gospodarczego, ale opozycja nie jest tam tolerowana. Co ciekawe, Wielka Brytania sama zwracała na to uwagę na forum ONZ w 2021 r. Pytany o to Boris Johnson stwierdził, że „Rwanda całkowicie się zmieniła” i jest obecnie „jednym z najbezpieczniejszych krajów na świecie”.

Kontrowersje budzą również plany zakwaterowania uchodźców w Rwandzie. Tygodnik „Observer” informował, że ośrodek wizytowany przez brytyjską minister to w rzeczywistości akademik zamieszkany przez studentów – sieroty po ludobójstwie z 1994 r. Na czas przyjazdu brytyjskiej minister dotychczasowi lokatorzy zostali z niego wykwaterowani. Inne obiekty są w fazie planowania.

Efekt odstraszający

Biorąc pod uwagę trudności logistyczne i prawne oraz opór na brytyjskiej scenie politycznej (także niektórych konserwatystów, np. ekspremier Teresy May), przyznać trzeba, że plan wysyłania migrantów do Afryki nie wydaje się tak bliski realizacji, jak mówi Boris Johnson. Brytyjskie władze liczą jednak na efekt odstraszający chętnych do przeprawy przez kanał La Manche. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zaczęło już prowadzić kampanię w mediach społecznościowych, drukuje także ulotki w wielu wersjach językowych, które zapowiadają relokację do Rwandy.

Wielka Brytania ma pełne prawo chronić swoje granice i walczyć z przemytniczymi gangami. Plan odsyłania migrantów kilka tysięcy kilometrów od Europy, do niestabilnej środkowej Afryki, budzi jednak wątpliwości. Przede wszystkim natury moralnej – czy ludzi można, niczym niechciany towar, wysyłać wbrew ich woli do dowolnego miejsca na świecie? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.