Dusz pasterze

GN 18/2022

publikacja 05.05.2022 00:00

Co dla kapłana znaczy być pasterzem? W jaki sposób może tego się uczyć? I kto oprócz, rzecz jasna, Jezusa Chrystusa jest wzorem jego pasterzowania? Poprosiliśmy kilku kapłanów: młodego wikarego, doświadczonego proboszcza, zakonnika i biskupa, aby podzielili się swoim doświadczeniem.

Dusz pasterze Roman Koszowski /foto gość

Nie ma jednego szablonu

ks. Maciej Niesporek, wikary w parafii w Świętochłowicach (archidiecezja katowicka), 4 lata kapłaństwa

– W byciu kapłanem – pasterzem moim zdaniem kluczem jest podejście do człowieka. Trzeba słuchać nie tylko tego, co ludzie do nas mówią, lecz przede wszystkim starać się wczuć w to, co w danej sytuacji przeżywają. Każdy człowiek jest inny, każda sytuacja jest inna. Inaczej zwrócę się do kogoś, kto przychodzi zgłosić pogrzeb, inaczej do narzeczonych umawiających ślub, jeszcze inaczej do kogoś, kto przychodzi się wyspowiadać. Nie ma jednego szablonu na to, jak się zachować – zawsze trzeba wsłuchać się w emocje człowieka, z którym rozmawiam, a nie tylko zatrzymywać się na poziomie wypowiadanych przez niego słów. A ludzie to doceniają, łatwiej się otwierają, kiedy czują się bezpiecznie. Dobry pasterz to nie ten, który myśli tylko o remontach w kościele i wiecznie coś buduje. Oczywiście, mamy budować – ale wspólnotę, a nie oborę dla baranów.

Wzory takiego pasterskiego kapłaństwa mam dwa. Pierwszy to abp Grzegorz Ryś. Mam przekonanie, że on faktycznie potrafi słuchać ludzi. Słyszałem, jak reagował w różnych trudnych sytuacjach – spotykał się z drugim człowiekiem, rozmawiał, szukał rozwiązań, a nie decydował autorytarnie, co będzie najlepsze. Ja również kiedy go spotykałem, miałem poczucie, że zostałem przez niego wysłuchany. Drugi wzór może być zaskakujący, bo nie jest to kapłan, ale mój kolega, który pracuje na kopalni. Ma trudne stanowisko pracy, jest odpowiedzialny za wielu ludzi. Jego podwładni go lubią, przychodzą do niego i otwarcie rozmawiają o swoich sprawach, bo mają do niego zaufanie. Uczę się od niego, jak słuchać ludzi i budować z nimi relacje.

Niech owce mnie znają

o. Bartłomiej Parys, werbista pracujący w Irlandii, 11 lat kapłaństwa

– W Ewangelii św. Jana Jezus mówi: „Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają”. Te słowa są dla mnie, jako kapłana, zaproszeniem, żeby nie istnieć w życiu powierzonych mi osób powierzchownie, jedynie w ramach funkcji pasterskiej, sakramentalnej, lecz żeby współuczestniczyć w ich życiu – w tym, co radosne i co trudne. Jestem także wezwany, aby wchodzić w świat, w którym żyją „moi” ludzie. Choć niekoniecznie jestem tam mile widziany, chcę go mimo wszystko poznawać, bo właśnie do takiego świata jestem posłany. Słowa „owce mnie znają” to dla mnie wezwanie, aby dzielić się z ludźmi swoim życiem jako osobistym doświadczeniem. Kilkanaście lat temu dotknęły mnie słowa, które zapisał Benedykt XVI, że jednym z zadań kapłana jest ukazywanie swojego konsekrowanego serca. Zaproszenie do współuczestnictwa w moim życiu – w tym, co jest dla mnie ważne, co przeżywam, czyli wyjście poza formę klerykalną – jest dla mnie wypełnieniem słów Jezusa. Uczę się tego, przychodząc do Niego i pozwalając Mu się przemieniać, a także zgadzając się, żeby ludzie zostawili swój odcisk na moim sercu. To oznacza pozwolenie, aby zabrali mi czas, abyśmy wspólnie zmagali się z różnymi relacjami, historiami. Można się tego nauczyć nie z teorii, tylko z bycia razem.

Wzorem dobrego pasterza jest dla mnie sługa Boży, którego spotkałem w jego ziemskim życiu, czyli o. Marian Żelazek, werbista posługujący w Indiach. Podziwiam jego poświęcenie w służbie do końca swojego długiego życia, miłość do ludzi – także do małej trzódki, bo nie posługiwał tłumom. Do końca był wierny i umarł wymarzoną śmiercią kapłana – w niedzielę po odprawieniu Eucharystii.

W mocy Ducha Świętego

bp Marek Solarczyk, biskup diecezjalny radomski, 30 lat kapłaństwa

– Sakrament święceń wprowadza w wyjątkową tajemnicę posługi pasterskiej. Tak jak jest jedno kapłaństwo Jezusa Chrystusa, tak wzorem pasterskiego oddania jest sam Zbawiciel. Ważne jest, abyśmy zachowali żywą wiarę w działanie łaski Boga, która zostaje nam zawierzona w posłudze kapłańskiej. Kiedy potrafimy z pokorą przyjąć ten dar i z wiernością go przeżywać, wówczas przede wszystkim jesteśmy posłuszni Bogu i pragniemy naśladować Jezusa Chrystusa.

Moja droga ku kapłaństwu była związana ze świadectwem kapłanów, którzy potrafili swoją posługę przeżywać z wielkim oddaniem dla Boga i poświęceniem dla ludzi. Wyjątkowym doświadczeniem na progu mojego życia kapłańskiego była Msza św. pod przewodnictwem Jana Pawła II. Posługiwałem papieżowi jako diakon i miałem okazję nie tylko zobaczyć wyjątkowego przewodnika ludzi, lecz przede wszystkim doświadczyć jego przeżywania świętości Boga.

Moje doświadczenia w posłudze pasterskiej potwierdziły, że konieczna jest żywa bliskość z Bogiem i ufność, że On wspiera swoją łaską w każdym czasie i miejscu. Należy uczynić wszystko, aby pomóc innym w kontakcie z Bogiem, a to rozpoczyna się od szacunku dla każdego człowieka i otwartości, dzięki której tworzy się zaufanie i umacnia się wspólne przeżywanie tajemnic Boga. Pasterska posługa kapłana zawsze czerpie siłę i przynosi owoce nie dzięki pomysłom człowieka, lecz dzięki mocy Ducha Świętego.

Mam prowadzić do Zbawiciela

ks. Sylwester Suchoń, proboszcz parafii w Ćwiklicach (archidiecezja katowicka), 38 lat kapłaństwa

– Być dobrym pasterzem to przede wszystkim głosić Jezusa Zmartwychwstałego, prowadzić ludzi do spotkania z Nim przez ewangelizację, katechizację i sprawowanie sakramentów. To karmić ludzi przygotowanym i przemodlonym słowem. To czekać na nich w konfesjonale, ale także szukać poza przestrzenią świątyni tych, którzy się zagubili.

Wiele lat temu wypisałem sobie w kalendarzu daty urodzin wielu parafian – i tych bardzo zaangażowanych (jest ich naprawdę wielu), i tych mniej aktywnych. Staram się im składać życzenia w dniu urodzin. Niektórzy są bardzo zaskoczeni, kiedy do nich dzwonię! Na co dzień staram się dostrzegać ludzi, pierwszy do nich zgadać, zapytać, co u nich słychać. Kiedy przychodzą zgłosić pogrzeb, staram się wyrazić swoje współczucie, pomodlić się za zmarłą osobę, a dopiero potem zajmujemy się formalnościami. Probostwo w Ćwiklicach jest dostępne dla każdego. Spotyka się w nim ostatnio młodzież przygotowująca się do bierzmowania oraz wspólnota Salem (około 70 osób). Wielkim darem dla kapłana jest mieć w parafii grupy i wspólnoty świeckich. Dzięki osobom w niej się formującym jestem bliżej codziennego życia i bliżej Boga. Widzę z bliska, jak Bóg zmienia ich życie, jakich dokonuje cudów. Mam w nich przyjaciół i pomocników, również w wielu poczynaniach materialnych.

Wiele lat temu ktoś z korzystających z kierownictwa duchowego podarował mi na urodziny duży obraz przedstawiający Pana Jezusa siedzącego na kamieniu i trzymającego na kolanach małą owieczkę. Obok stoi duża owca – prawdopodobnie przyprowadziła do Jezusa tę małą. Obraz ten powiesiłem sobie w kaplicy, bo pomyślałem, że taka jest właśnie rola kapłana, który chce być dobrym pasterzem: szukać zagubionych owiec i przyprowadzać je do Zbawiciela. Takim właśnie kapłanem był proboszcz mojej rodzinnej parafii w Gostyni Śląskiej w latach 70. ubiegłego wieku ks. Joachim. Z jego ręki „wyszło” ośmiu księży. Pamiętam go jako rozmodlonego, adorującego Najświętszy Sakrament, głoszącego z mocą słowo Boże. Formował nas nie tylko duchowo, lecz także intelektualnie, zaszczepił we mnie upodobanie do lektury książek. Czekał na penitentów w konfesjonale. Ale byli i inni kapłani, których spotkałem na rekolekcjach oazowych, zanim wstąpiłem do seminarium. Przed oczami mam również przełożonych Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego. Patrząc na nich, myślałem sobie: „Takim księdzem chciałbym być”. Czy jestem? Z pewnością nie takim samym. Od każdego z nich próbuję jednak coś przejąć. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.