Długa droga do Norymbergi

Jakub Jałowiczor

|

GN 17/2022

publikacja 28.04.2022 00:00

Trybunał w Hadze w ciągu całej swojej historii skazał tylko trzy osoby. Czy oprawców z Buczy nie da się postawić przed sądem?

Długa droga do Norymbergi istockphoto

Mieszczący się w Hadze Międzynarodowy Trybunał Karny prowadzi śledztwo w sprawie zbrodni popełnianych przez rosyjskich żołnierzy na Ukrainie. Wniosek w tej sprawie złożyło 39 krajów. Osobny pozew skierowały władze w Kijowie. Oprócz tego, zgodnie z zasadą tzw. uniwersalnej jurysdykcji, poszczególne kraje mogą na własną rękę ścigać sprawców najcięższych przestępstw popełnianych na wojnie. Polska prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące zbrodni wojny napastniczej dokonanej przez Rosję. Jak tłumaczył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, nasze organy ścigania mają dokumentować zdarzenia, którymi w przyszłości zajmie się międzynarodowy wymiar sprawiedliwości. Także Unia Europejska stworzyła wspólnie z Ukrainą zespół dochodzeniowo-śledczy, zbierający informacje o zbrodniach. Jego praca ma być skoordynowana z działaniami MTK.

Celowy ostrzał cywilnych osiedli jest niewątpliwie zbrodnią wojenną. Likwidacja społecznej elity według przygotowanej wcześniej listy – co prawdopodobnie ma miejsce na zajętych terenach – może już być uznana za ludobójstwo. Tego określenia użył prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. Jest zatem możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności żołnierzy, którzy mordują cywilów. Przed sądem może stanąć nawet głowa państwa. W praktyce jest to jednak bardzo trudne.

Prezydenta się nie sądzi?

Idea stworzenia międzynarodowego sądu dla zbrodniarzy wojennych jest stosunkowo młoda. Takie pomysły pojawiały się podczas pierwszej wojny światowej, ale wtedy nie doczekały się realizacji. Po kolejnej wojnie światowej decyzją zwycięskich mocarstw powołano trybunał norymberski, przed którym postawiono zbrodniarzy hitlerowskich. Międzynarodowy Trybunał Wojskowy – tak brzmiała jego oficjalna nazwa – umożliwił skazanie osób odpowiedzialnych za masowe mordy, ale też pokazał, z jakimi problemami zderza się taka instytucja. Problemem było m.in. znalezienie podstawy prawnej do wydawania wyroków.

W dodatku trybunał norymberski, choć miał realizować zasadę uniwersalnej sprawiedliwości, był ciałem powołanym przez polityczne władze kilku państw, w tym jednego totalitarnego. W efekcie tego w akcie oskarżenia Niemców znalazł się np. zarzut rozstrzelania 11 tys. polskich oficerów w Katyniu (później zniknął w dziwnych okolicznościach).

Trybunał podobny do norymberskiego nie powstał aż do lat 90. XX w. W maju 1993 r. na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ powołano Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii. Zaczął on działać jeszcze w czasie wojny na Bałkanach, ale jej nie przerwał. Nie przeszkodził nawet masakrom, takim jak wymordowanie 8 tys. bośniackich muzułmanów w Srebrenicy w 1995 r. Trybunał miał się zająć przypadkami naruszenia konwencji genewskich z 1949 r., dotyczących traktowania cywilów i jeńców, złamania praw i zwyczajów wojny, popełnienia zbrodni przeciwko ludzkości i aktów ludobójstwa. Przez kilka lat główni sprawcy pozostawali jednak bezkarni, a prezydent Federalnej Republiki Jugosławii Slobodan Milošević sprawował władzę. Dopiero po jej utracie został aresztowany przez serbską policję pod zarzutami korupcyjnymi, a później przekazany haskiemu trybunałowi. Nie dożył końca procesu, ale sędziowie zdążyli uznać, że niektóre z 66 zarzutów nie są udowodnione. Za to w 2001 r. MTKJ uznał masakrę w Srebrenicy za ludobójstwo. Wyrok dożywocia usłyszeli ówczesny prezydent Republiki Serbskiej Radovan Karadžić oraz dowódca sił zbrojnych Ratko Mladić. Oprócz Serbów przed haskim sądem stawali Chorwaci oskarżeni o zbrodnie na Serbach i muzułmanach.

Do końca życia

W 1995 r. Rada Bezpieczeństwa powołała trybunał do osądzenia sprawców ludobójstwa w Ruandzie. Władze kraju same o to wnioskowały. Później zaczęły mnożyć problemy, ale mimo wszystko współpracowały z instytucją, której siedzibą stała się Arusza w Tanzanii. MTK dla Ruandy działał do końca 2015 r. Stanęły przed nim łącznie 93 osoby. Wśród 61 skazanych znalazł się Jean Kambanda, premier z czasów ludobójstwa, który usłyszał wyrok dożywocia.

Podobne instytucje próbowano stworzyć jeszcze dla Kambodży, Timoru Wschodniego i Sierra Leone. W każdym z tych przypadków powołano sądy mieszane – krajowe, ale z udziałem sędziów zagranicznych i działające we współpracy z ONZ. Ten w Kambodży skazał na dożywotnie pozbawienie wolności Nuona Cheę i Khieu Samphana. Obaj mieli już ok. 90 lat.

Prawem i lewem

W przeciwieństwie do poprzedników Międzynarodowy Trybunał Karny nie jest powołany do konkretnej sprawy, lecz działa stale. Haski trybunał jest czasem mylony z mającym siedzibę w tym samym mieście Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości. MTS rozpatruje spory między państwami. Przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym odpowiadają natomiast osoby fizyczne. MTK istnieje stosunkowo krótko – w 1998 r. podpisano powołujący go Statut Rzymski, a w 2002 r. trybunał zaczął pracę. W przeciwieństwie do sądów dla Jugosławii i Ruandy trybunał nie podlega ONZ (Rada Bezpieczeństwa może kierować do niego sprawy, przy czym Rosja ma w Radzie prawo weta). MTK działa na mocy umowy między 120 krajami. Na jego potrzeby specjalnie stworzono zasady odpowiedzialności i jej egzekwowania. MTK może sądzić za zbrodnie popełnione przez obywateli kraju będącego stroną traktatu tworzącego trybunał. Wśród tych państw nie ma Rosji i Ukrainy, przy czym ta ostatnia uznała, że haski trybunał może zajmować się czynami popełnionymi na jej terytorium. Rosjanie mogą zatem trafić do Hagi. Jednak MTK nie ma swojej policji. Wystawia nakaz aresztowania, który powinni zrealizować funkcjonariusze któregoś państwa. Jeśli zatem w przyszłości któryś z żołnierzy mordujących w Buczy lub Irpieniu wyjedzie z Rosji, może zostać aresztowany i przekazany trybunałowi. Sama Rosja zapewne nikogo nie wyda.

Dotychczas Międzynarodowy Trybunał Karny skazał trzy osoby. Wszystkie pochodzą z Afryki. Thomas Lubanga Dyilo odpowiedział za zmuszanie dzieci do walki w wojnie domowej w Kongu, Germain Katanga usłyszał wyrok za zbrodnie popełniane podczas tego samego konfliktu, w tym masakrę wioski Bogoro. Z kolei Ahmad Al Faqi Al Mahdi z Mali trafił do więzienia za zamachy na zabytkowe miejsca kultu. Żaden z nich nie posiedzi dłużej niż 14 lat. Odpowiedzialności nie poniósł ostatecznie Jean-Pierre Bemba Gombo z Konga, który najpierw usłyszał wyrok 18 lat więzienia, ale potem wygrał apelację. Przed zawiezieniem do Hagi skutecznie broni się Omar al-Bashir, były prezydent Sudanu odpowiedzialny za masakry w Darfurze. Jego odpowiednik z Wybrzeża Kości Słoniowej, Laurent Gbagbo, prześladujący islamską mniejszość, został w Hadze uniewinniony, prawdopodobnie z powodu błędów prokuratury.

Czy w tej sytuacji rosyjscy zbrodniarze mogą się czuć bezkarni? Praktyka pokazuje, że zdarzają się zarówno sytuacje, kiedy mordercy do końca życia unikają sprawiedliwości, jak i takie, w których kara przychodzi nawet po wielu latach. MTK od niedawna poszukuje rosyjskich dowódców z czasów wojny w Gruzji w 2008 r. W przypadku oprawców z Irpienia i Buczy może być podobnie. Jeśli nawet nie trafią do Hagi, niektórzy mogą odpowiedzieć przed krajowymi sądami na Ukrainie albo w dowolnym kraju uznającym zasadę uniwersalnej jurysdykcji, w tym w Polsce. Przestrogą dla zbrodniarzy może być Los Muammara Kaddafiego. Libijski dyktator był ścigany przez MTK za brutalne tłumienie zamieszek. Gdyby znalazł się w Hadze, zapewne trafiłby do więzienia. Byłoby to dla niego lepsze niż los, jaki ostatecznie go spotkał – Kaddafi został w okrutny sposób zamordowany przez rebeliantów z własnego kraju.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.