Nie powinien!

Marcin Jakimowicz

Gdyby słuchał wielu naszych kazań i internetowych narracji, ojciec syna marnotrawnego powinien wyjść na drogę z rózgą, skargą i bilansem strat.

Nie powinien!

Jak tak można?

Już w ogrodzie, na wstępie swej biblijnej opowieści Najwyższy powinien czekać z odwetem, a nie własnoręcznie szyć ubrania ze skór tym, którzy Go oszukali.

Nie powinien stawać w obronie mordercy, bratobójcy („O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie! Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka”).

Powinien wiedzieć, kim były trzy kobiety oskarżone o prostytucję, które zostały wymienione w Jego rodowodzie. Powinien wiedzieć, że „prawo każe takie kamienować”.

Powinien domyślać się, że pasterze, którzy odwiedzili Go jako pierwsi nie mogli nawet łożyć na Świątynię Jerozolimską, najświętsze miejsce Izraela, a trzej magowie (nie „królowie”, ale właśnie „magoi”) prawdopodobnie siedzieli po uszy w zakazanej astrologii.

Powinien, jak nakazywało Prawo, chwycić z innymi kamień, a nie pisać palcem po ziemi i pytać: „Kobieto, gdzież oni są? Nikt Cię nie potępił?”.

Powinien przywitać Piotra skargą: „Słuchaj, nie tak miało być… Dlaczego uciekłeś w kulminacyjnym momencie dramatu? Tak na ciebie liczyłem. Wiesz, to właśnie na tobie chciałem zbudować tę wspólnotę. Przecież na kilka godzin przed męką prosiłem cię, byś utwierdzał braci, bo widziałem, że szatan chce was przesiać jak pszenicę”.

Nie powinien zwracać się do zdrajcy: „Przyjacielu”.

Powinien odesłać z kwitkiem bezczelną Syrofenicjankę, powtarzającą pod nosem mantrę:  „Nie wyjdę stąd, dopóki moja córka nie zostanie uwolniona!”.

Powinien, jak apostołowie, być święcie oburzony tupetem wydzierającego się wniebogłosy Bartymeusza.

Rozmawiając z Samarytanką (już sam fakt był dla pobożnych Żydów nie do przeskoczenia) zamiast prosić: „Daj mi pić!” powinien rozpocząć od słów: „Ty taka, owaka, żyjesz w grzechu! Przecież mężczyzna, z którym mieszkasz nie jest twoim mężem!”. Sam nauczał, że prawda wyzwala.

Widząc siedzącego na drzewie Zacheusza zamiast: „Dziś muszę się zatrzymać w twoim domu” powinien postawić stanowczy warunek: „Jeśli połowę swego majątku rozdasz ubogim, a tym, których skrzywdziłeś zwrócisz poczwórnie, rozważę przyjście do ciebie na kolację”.

Powinien. Ale to nie jest w Jego stylu.

„Ewangelia nie polega na tym, by głosić, że grzesznicy powinni stać się dobrymi, lecz że Bóg jest dobry dla grzeszników” – pisał błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko.

Tylko takie doświadczenie zmienia życie. Już św. Augustyn pytał, czy dochodzimy do miłości przez prawo, czy przez miłość do prawa i odpowiadał: przez ten drugi kierunek.