Wyobraźnia bez granic

Szymon Babuchowski

|

GN 15/2022

publikacja 14.04.2022 00:00

Podczas zwiedzania uświadamiamy sobie nie tylko skalę wyobraźni, ale i ogrom pracy, którą musiał wykonywać na co dzień Antoni Gaudí, by wprawiać ludzi w zachwyt. Dzięki poznańskiej wystawie udało mu się to kolejny raz.

Antoni Gaudí (1852–1926) jest kandydatem  na ołtarze. Antoni Gaudí (1852–1926) jest kandydatem na ołtarze.
HENRYK PRZONDZIONO

Kto z nas nie kojarzy wysmukłych, pnących się do nieba wież kościoła Sagrada Família w Barcelonie? Kto nie podziwiał, choćby tylko na fotografiach, jego fantazyjnych kształtów, trudnych do porównania z jakimkolwiek innym dziełem architektury? Teraz, dzięki wystawie „Antoni Gaudí” w poznańskim Centrum Kultury Zamek, mamy okazję dowiedzieć się czegoś więcej o twórcy tego niezwykłego obiektu, a jednocześnie kandydacie na ołtarze.

Sztuka z Bożej podpowiedzi

– Często myślimy o Gaudím jako o człowieku religijnym, ascecie. I to jest prawda, ale dotycząca głównie późnego okresu jego życia – podkreśla Dorota Żaglewska, przewodniczka po wystawie. – Jednak Gaudí wkracza na artystyczną arenę jako człowiek zainteresowany głównie zleceniami bogatych przemysłowców. Natomiast jego głęboka religijność jest efektem ewolucji. Artysta dochodzi ostatecznie do wniosku, że człowiek nie tyle tworzy, ile znajduje dzieła podsuwane mu przez Boga.

Tę ewolucję możemy śledzić, oglądając poznańską ekspozycję, której kuratorką jest Charo Sanjuán Gómez, dyrektorka Aurea Cultura i Art – barcelońskiej instytucji od dekady zajmującej się organizacją wystaw poświęconych m.in. Gaudíemu i Dalemu. W Centrum Kultury Zamek zgromadzono ok. 150 eksponatów, takich jak plany, makiety, rysunki, rzeźby, meble, elementy architektoniczne, ceramika, fotografie; są także multimedia: pokazy wideo czy iluminacje (imponujący mapping na makiecie fasady Casa Batlló w jednym z zamkowych holów). To pierwsza tego typu w Polsce i największa w Europie prezentacja dokonań katalońskiego architekta.

W głównej sali, której najważniejszą bohaterką jest oczywiście Sagrada Família, przyglądamy się najpierw wczesnej twórczości jej autora. Znajdziemy tu m.in. konkursowy szkic projektu fasady katedry w Barcelonie, który Gaudí narysował jeszcze jako asystent architekta Joana Martorella, startującego w owym konkursie. Podziwiamy wykonany tuż po ukończeniu studiów projekt spółdzielni robotniczej w Mataró, która miała być samowystarczalnym osiedlem ze sklepami, szkołą, biblioteką, kompleksem gimnastycznym i lokalami rozrywkowymi, takimi jak kawiarnia czy klub-kasyno. A także projekt kościoła na osiedlu Colonia Güell, wykonany dla głównego zleceniodawcy prac Gaudíego, przedsiębiorcy Eusebiego Güella. Choć nie udało się zbudować świątyni w całości, a z niedokończonej spółdzielni zachowały się do dziś jedynie bielarnia bawełny i budka sanitariatów dla robotników, to jednak w obu projektach widoczne już są cechy, które zdecydują o charakterystycznym, niepodrabialnym stylu Gaudíego. – Paraboliczne i hiperboliczne łuki, które tu widzimy, będą pojawiały się przez całą jego twórczość, także w Sagrada Família – pokazuje przewodniczka. – Gaudí czerpał inspiracje głównie z natury. Proszę spojrzeć: hiperboloida to przecież kształt drzewa.

Świątynia ze sznurków

Fascynujące są zdjęcia, które dokumentują proces projektowania budowli, zwłaszcza tworzenie tzw. funikularnych modeli, w których za pomocą sznurków i obciążników analizowało się naprężenie konstrukcji. Aby uzyskać ostateczny efekt, obraz należało obrócić o 180 stopni. Na wystawie możemy m.in. oglądać uproszczony, współczesny model nawy głównej świątyni Sagrada Família. Widz, który spojrzy z daleka na sznurki z małymi ciężarkami, może być nieco zdezorientowany. Ale kiedy zbliży się do gabloty i zerknie w głąb lustra umieszczonego pod nimi, od razu wszystko się wyjaśni.

Proces powstawania bazyliki Sagrada Família dokumentują na wystawie liczne fotografie i umieszczone pod nimi kalendarium. Dowiadujemy się z niego m.in., że idea tej świątyni sięga 1866 r., zaś budowa, jeszcze według projektu autorstwa Francisca de Paula del Villar y Lonzano, rozpoczęła się w 1882 roku. Antoni Gaudí zastąpił skonfliktowanego ze zleceniodawcami architekta dopiero w roku następnym. I to właśnie w tym momencie zaczęła się właściwa historia jednego z najbardziej niezwykłych kościołów świata. – Od 1914 r. Gaudí poświęcił się wyłącznie pracy nad tym projektem – opowiada Dorota Żaglewska. – Tego, że realizacja dzieła wykroczy poza jego życie, był już świadomy. Pozostawił po sobie projekty, które miały pomóc kontynuatorom realizować jego wizję. Jednak dziesięć lat po śmierci artysty wybuchła w Hiszpanii wojna domowa, podczas której anarchiści spalili jego pracownię. Reinterpretacji projektu trzeba więc było dokonać na podstawie zachowanych zdjęć i nielicznych ocalałych wskazówek Gaudíego.

Obecnie zbliżamy się do końca budowy tego dzieła, nasyconego teologiczną głębią. Świątynia budowana jest na planie krzyża. Docelowo ma mieć trzy fasady (Narodzenia, Pasji i Chwały) oraz 18 wież, z których 12 symbolizować będzie apostołów, cztery – ewangelistów, a dwie pozostałe – Chrystusa i Maryję. W grudniu ubiegłego roku ukończono wieżę Najświętszej Maryi Panny, z dwunastoramienną gwiazdą na szczycie. Najwyższa – wieża Chrystusa, o wysokości 172,5 metra, nadal czeka na zbudowanie. Finał wszystkich prac zaplanowany był na rok 2026, w którym przypada stulecie śmierci Gaudíego. Niestety, wiadomo już, że wskutek pandemii termin ten ulegnie opóźnieniu. Na razie więc musi nam wystarczyć makieta z poznańskiej wystawy, która obrazuje ostateczny kształt świątyni.

Siła detalu

Ekspozycja w Centrum Kultury Zamek nie ogranicza się jednak bynajmniej do wątków sakralnych w twórczości Gaudíego. Równie ciekawa okazuje się jej część poświęcona projektowanym przez niego miejskim rezydencjom: Casa Calvet, Casa Batlló, Casa Milà oraz letniskowemu domowi Casa Vicens, w którym widać wyraźną inspirację stylem mauretańskim. Także te budowle ukazują rozmach wyobraźni architekta. W Casa Vicens jako element ogrodzenia Gaudí wykorzystał odlew liścia palmy karłatki, a rosnących w ogrodzie aksamitek użył jako motywu dekoracyjnego na płytkach ceramicznych. Z kolei Casa Milà, z fantazyjną, pozbawioną kątów prostych fasadą, budzi skojarzenia ze wzburzonym morzem. Co ciekawe, rysunki z pism satyrycznych umieszczone obok potężnej makiety tego ostatniego budynku pokazują, że projekt nie od razu zdobył uznanie mieszkańców Barcelony. – Nazywano go plackiem z rodzynkami, parkingiem dla sterowców, niszą grobową albo legowiskiem dla zwierząt – uśmiecha się Dorota Żaglewska. – Nie udało się też Gaudíemu przekonać zleceniodawców do umieszczenia na fasadzie postaci Maryi z Dzieciątkiem. Nie tylko ze względów estetycznych – w tamtych niespokojnych czasach mogło się to skończyć zniszczeniem budowli przez anarchistów.

Ostatnia część wystawy poświęcona jest elementom rzemiosła artystycznego projektowanym przez Gaudíego. Krzesła, ławki, kafle, elementy mozaiki, fragmenty drzwi – wszystko to pokazuje, jak wielką wagę przywiązywał artysta do detali. Można nawet dotknąć reprodukcji klamek o ergonomicznych kształtach i własnoręcznie przekonać się, czy pasują do naszych dłoni. Instalacja ze sznurów, obciążników i lustra, stanowiąca finał ekspozycji, przypomina o drobiazgowej pracy, którą musiał wykonywać na co dzień geniusz z Barcelony, by wprawiać ludzi w zachwyt. Dzięki poznańskiej wystawie udało mu się to kolejny raz.

„Antoni Gaudí” będzie obecny w Poznaniu do 3 lipca. Z myślą o tych, którzy zechcą poszerzyć swoją wiedzą o artyście i kontekstach jego sztuki, przygotowano rozmaite wydarzenia towarzyszące: warsztaty, spotkania, wykłady. Z kolei dla dzieci powstała specjalna sala zabaw z projekcją filmu animowanego, przestrzenią do rysowania i możliwością stworzenia własnej budowli z kolorowych słomek. Kto wie, może i wśród nich kryje się artysta na miarę Gaudíego? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.