Czas nomadów

Piotr LEGUTKO

|

GN 15/2022

Sto tysięcy, milion, dwa, trzy miliony… Liczby przestają robić wrażenie, teraz liczą się konkretni ludzie, współcześni nomadzi, którzy zostawili swoje domy lub je stracili.

Czas nomadów

Nie ekscytujemy się kolejnymi rekordami, martwimy się o los wygnańców. Większość z nich traktuje swoją sytuację jako tymczasową, ale kolejne tygodnie wojny pokazują, że powroty nie będą ani szybkie, ani łatwe. Często nie będą w ogóle możliwe.

W losach nomadów jest coś uniwersalnego, powtarzalnego. To coś nie dotyczy tylko tej wojny czy naszej części Europy. Nie musi też wiązać się z katastrofą humanitarną i brakiem perspektyw, napędzającymi falę emigracji z Afryki czy Azji. Życiowy dramat, wykorzenienie, wędrówka bez jasnego celu, utrata pewności, jaką dają dom, bliscy obok, jakaś wielopokoleniowa historia… Wszystko to dotyka dziś ludzi z różnych zakątków świata.

Są nimi na przykład bohaterowie głośnego filmu „Nomadland” (Canal+), przemierzający wzdłuż i wszerz Stany Zjednoczone w poszukiwaniu pracy i choćby namiastki stabilizacji. Znakomita Frances McDormand (kolekcjonująca Oscary) gra tu kobietę o imieniu Fern, która po sześćdziesiątce musi zacząć wszystko od nowa. Nie tylko straciła męża i pracę – na skutek kryzysu gospodarczego upadło miasteczko, w którym spędziła całe życie. Nie trzeba było wojny, by z dnia na dzień się wyludniło. Teraz mieszka w kamperze, pracuje sezonowo, pakuje paczki, sprząta, zmywa, choć kiedyś była nauczycielką. Nigdzie nie może zagrzać miejsca. Lekiem na samotność staje się dla niej wspólnota nomadów, których połączył ten sam los. Kiedy nieoczekiwanie pojawia się szansa na zbudowanie od nowa relacji z kimś bliskim, na nowy dom, odżywa w niej trauma, lęk, bo przecież Fern doświadczyła tego, jak kruche i złudne może być poczucie stabilizacji. Boi się kolejnej straty.

I to jest być może owo „coś”, co łączy współczesnych nomadów, niezależnie od koloru skóry i miejsca urodzenia: świadomość, że nie ma na tym świecie nic stałego. Podejrzenie graniczące z pewnością, że w każdej chwili można stracić wszystko, na co całe życie się pracowało. Pod koniec XX wieku świat uwierzył w koniec historii rozumianej jako ciąg konfliktów i nieszczęść, w magię postępu, demokrację i nieustanny wzrost gospodarczy. Tymczasem wiek XXI zaczął się od kryzysu, od ekonomicznego trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rosło. W drugiej dekadzie mamy pandemię i okrutną wojnę, obudziły się totalitarne demony. Tysiące ludzi niepewnych jutra ruszyło w drogę.

I w filmie, i w rzeczywistości, która nas otacza, jest jedna stała, jest coś, co ratuje świat przed rozpaczą: drugi bliski człowiek. Nastał czas samarytan, wydobywania z siebie tego, co najlepsze. Fern uświadamia sobie, że nie może liczyć tylko na siebie – choć pierwotnie takiego wyboru dokonała. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, wręcz niezbędni. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.