Polska trafiła do ciekawej grupy na piłkarskich mistrzostwach świata w Katarze. Wyjście z niej nie przekracza możliwości naszych piłkarzy, ale nadmierny optymizm też nie jest uzasadniony.
Od zwycięskiego barażu ze Szwecją piłkarską reprezentację Polski znów otacza optymizm kibiców.
łukasz Kalinowski /East News
Przed losowaniem grup trener Czesław Michniewicz marzył o zagraniu z Argentyną. Życzenie selekcjonera spełniło się, zadowolony jest on również z terminarza i z pozostałych rywali – Meksyku oraz Arabii Saudyjskiej. Receptą natomiast na wyjście z grupy mają być: specjalizujący się w drobiazgowej analizie gry rywali selekcjoner, najmocniejsi zawodnicy mający świadomość, że to ostatni wielki turniej w ich karierze, a także kilka młodych talentów. Z drugiej strony ostatnie zetknięcia z latynoską piłką na mundialu kończyły się dla Polski boleśnie – laniem zebranym od Kolumbii w 2018 roku i zaskakującą porażką z Ekwadorem w 2006 roku.
Tym razem poprzeczka będzie zawieszona jeszcze wyżej. Argentyna tradycyjnie stawiana jest w gronie faworytów turnieju, a Meksyk ma patent na wychodzenie z grupy na mistrzostwach. W czym należy więc upatrywać szans na sukces, a co budzi pesymistyczne nastawienie wobec występu w Katarze?
Analiza przede wszystkim
Po wygraniu barażu ze Szwecją Czesław Michniewicz potwierdził, że wśród polskich trenerów nie ma w tej chwili lepszego specjalisty od przygotowywania drużyny pod konkretnego, najlepiej mocniejszego przeciwnika. Udowodnił to jako trener polskiej młodzieżówki, gdy wygrywał baraże z Portugalią i gdy na młodzieżowym Euro 2019 pokonał Belgię i Włochy. Tak samo było w Legii Warszawa, którą poprowadził do zwycięstw m.in. nad Slavią Praga, Spartakiem Moskwa i Leicester City.
Na konferencji prasowej przed meczem ze Szwecją Michniewicz mówił: „Wiem o nich absolutnie wszystko. Wiem, kto przebiera psa w koszulkę reprezentacji. Czyja mama grała w piłkę ręczną, a czyj tata w piłkę nożną. Wiem, kto się na kogo obraził, gdy nie został piłkarzem roku w Szwecji”. W ciągu paru treningów selekcjonerowi udało się zapoznać piłkarzy z kilkoma ważnymi schematami. Na przykład uniemożliwianie szwedzkiemu bramkarzowi szybkiego wznawiania gry dalekim wykopem czy ciągłe wywieranie presji na najsłabszym ogniwie defensywy – Marcusie Danielsonie. Właśnie to przyniosło zdobycie przez Piotra Zielińskiego drugiej bramki. Po osiągnięciu rezultatu 2:0 Polacy umiejętnie spowalniali grę i trzymali piłkę daleko od własnej bramki, co zupełnie im nie wychodziło za czasów Paulo Sousy.
Trzy mecze z przeciwnikami poznanymi 8 miesięcy przed wybiegnięciem na boisko to wymarzony układ dla Czesława Michniewicza i jego sztabu. Można być spokojnym o to, że Polacy rozpracują wszystkie schematy przeciwników i ich słabe punkty. To szansa na zniwelowanie przewagi Argentyny i Meksyku. Drużyn, które mają lepszych piłkarzy, ale potrafią mieć problemy z odpowiednim przygotowaniem taktycznym. Argentyńczycy zniweczyli w ten sposób chociażby niesamowity potencjał swojej kadry na mundialu w 2010 roku.
Lekceważenie tego elementu przygotowań zazwyczaj kończyło się fatalnie dla Polaków. W 2018 roku Adam Nawałka rozregulował drużynę przed mundialem, próbując w ostatniej chwili zmieniać taktykę, w 2012 Franciszek Smuda nonszalancko zignorował rozpracowanie Greków przed meczem otwarcia; podobnie było za Pawła Janasa w pierwszym meczu MŚ 2006 z Ekwadorem.
„Ostatni taniec” naszych gwiazd
Najlepsza taktyka nie pomoże, gdy nie ma dobrych wykonawców. Po meczu ze Szwecją powróciła nadzieja, że jakość może zagwarantować „stara gwardia”. W przypadku Roberta Lewandowskiego nie ma obaw o formę, ale nasze wieloletnie filary pozostałych formacji – Wojciech Szczęsny w bramce, Kamil Glik w obronie i Grzegorz Krychowiak w pomocy – miały ostatnio wahania formy w kadrze, a Glik i Krychowiak coraz mniej znaczą w klubowej piłce. Każdy z nich odegrał wielką rolę w pokonaniu Szwedów. Ich (a także np. Kamila Grosickiego) dodatkową motywacją może być fakt, że prawdopodobnie zagrają ostatni mundial w karierze. Poza niezmiennymi problemami z obsadą lewej obrony i skrzydeł jakość naszej kadry z pewnością pozwala nam pretendować do wyjścia z grupy. Bednarek i Cash w obronie, Zieliński, Moder i Klich w pomocy oraz Piątek i Milik w ataku to zawodnicy o uznanej klasie i co ważne – przez większość sezonu znajdują się w dobrej formie, jeżeli zdrowie im dopisuje.
Michniewicz w meczu ze Szwecją udanie wprowadził też świeżą krew – Krystiana Bielika (miałby już więcej meczów w kadrze, gdyby nie podatność na kontuzje) oraz Sebastiana Szymańskiego, który był pomijany przez Paulo Sousę. Możliwe, że do listopadowego mundialu w kadrze zagoszczą nowe twarze. Największe nadzieje budzi 20-letni wahadłowy Nicola Zalewski i 22-letni pomocnik Jakub Kiwior. Na wiosnę obaj wywalczyli miejsce w podstawowym składzie w drużynach włoskiej Serii A – Romie i Spezii.
Jest się kogo obawiać
Spotkanie Polski z Argentyną przyciągnie uwagę na całym świecie, gdyż przebiegać będzie pod hasłem starcia dwóch najlepszych piłkarzy świata – Messiego i Lewandowskiego. Dla obu będzie to prawdopodobnie ostatni mundial w karierze. Argentyńskie media od razu po losowaniu podgrzały atmosferę, przypominając, że Lewandowski nie krył swojego rozczarowania, gdy w ostatnim plebiscycie Złotej Piłki zajął drugie miejsce za Messim.
Radosne oczekiwanie Polaków na mecz z Argentyną bierze się głównie z marki tej reprezentacji, osoby Leo Messiego i rzadkich okazji do spotkania go na boisku. Obie reprezentacje grały ze sobą tylko 11 razy, a na mistrzostwach spotkały się ostatnio w 1978 roku. Natomiast aktualna dyspozycja Argentyny bez wątpienia powinna budzić nasz respekt. To najbardziej zbalansowana argentyńska kadra od lat. Przez ostatnie dekady Argentyna wyróżniała się niesamowitym potencjałem w ataku (np. na mundial w 2018 pojechali Messi, Higuain, Aguero i Dybala), którego nie potrafili wykorzystać nawet najbardziej wytrawni trenerzy taktycy, jak Marcelo Bielsa czy Jorge Sampaoli. Obecnie selekcjonerem jest były obrońca Lionel Scaloni, któremu asystują dwaj niegdyś wybitni stoperzy – Walter Samuel i Roberto Ayala. Argentyna traci niewiele goli (tylko 8 w 17 spotkaniach eliminacyjnych), a w ataku, choć nie ma już takiej grupy snajperów jak kiedyś, nareszcie dobrano odpowiedniego partnera dla Messiego. Jest nim Lautaro Martinez z Interu Mediolan. Drużyna Albicelestes może się pochwalić passą 31 meczów bez porażki.
Za reprezentacją Argentyny ciągnie się opinia zespołu skłóconego i nieumiejącego sprostać wygórowanym oczekiwaniom kibiców. Tym razem powinno być inaczej. W kadrze nie słychać o konfliktach, w dużej mierze z powodu usunięcia z niej graczy, którzy nie dogadywali się z Messim. Drużynę wzmocnił mentalnie tryumf w Copa America w 2021 roku, odniesiony po osiemnastoletniej przerwie. Pozwolił on zerwać z łatką zespołu „wiecznie drugiego” i zawodzącego w kluczowych meczach.
Imponującą passę ma także reprezentacja Meksyku. Od mistrzostw świata w 1986 roku Meksykanie zawsze wychodzą z grupy (w 1990 nie grali z powodu dyskwalifikacji), gdzie pokonują silne europejskie zespoły (w 2018 Niemców, w 2014 Chorwatów, a w 2010 Francuzów). Reprezentacja jest na 9. miejscu w rankingu FIFA.
Średnio zorientowany kibic futbolu nie kojarzy zbyt wielu meksykańskich graczy. W europejskich ligach wyróżniają się przede wszystkim: Edson Alvarez z Ajaxu Amsterdam, Hirving Lozano z Napoli i Raul Jimenez z Wolverhampton. Na dwóch ostatnich mundialach świetnie prezentował się bramkarz Guillermo Ochoa. Najbardziej rozpoznawalny meksykański piłkarz ostatnich lat – napastnik Javier Hernandez – nie gra w kadrze z powodu konfliktu z trenerem Gerardem Martinem. Kadra w większości składa się z piłkarzy rodzimej ligi, ale to silne i bogate rozgrywki. Potencjał drużyny i jej mundialowe doświadczenie bez wątpienia „na papierze” stawiają Meksyk w roli faworyta meczu z Polską.
Arabia Saudyjska to najsłabsza drużyna naszej grupy. Zajmuje 49. miejsce w rankingu FIFA – teoretycznie jest to poziom europejskich przeciętniaków pokroju Irlandii Północnej czy Słowacji. Kluczową rolę przed spotkaniem z Saudyjczykami (z którymi zagramy po Meksyku, a przed Argentyną) ma do odegrania bank informacji. Wszyscy gracze tej bliskowschodniej reprezentacji grają w rodzimej lidze i nawet dla dobrze zorientowanych fanów piłki nożnej są postaciami anonimowymi. W związku z miejscem rozgrywania mundialu granie w saudyjskiej lidze może być pewnym atutem ze względu na przystosowanie do klimatu. To mecz do zagrania pod wyświechtanym, ale wciąż prawdziwym piłkarskim hasłem – nie zlekceważyć przeciwnika. Saudyjczycy doznawali na mistrzostwach wysokich porażek (np. 8:0 z Niemcami, czy 5:0 z Rosją), ale na ich najlepszym mundialowym występie w historii najskuteczniej grali właśnie przeciw Europejczykom. W 1994 roku w USA wyszli z grupy, sensacyjnie pokonali Belgię 1:0, a z Holandią przegrali, tracąc gola w ostatniej minucie.
Wystarczy bliżej przyjrzeć się naszym grupowym rywalom, by stwierdzić, że wyjście z grupy to trudne zadanie. Na pewno jednak jest ono w naszym zasięgu. Zwłaszcza że czas działa na korzyść Polaków. Już w drugim meczu pod wodzą Czesława Michniewicza pokazali klasę na tle silniejszego rywala, a teraz selekcjonera czeka kilka miesięcy spokojnej pracy, szlifowanie taktyki oraz mecze z wymagającymi rywalami: Belgią, Walią i Holandią w Lidze Narodów oraz towarzyskie spotkanie z Brazylią w przededniu mundialu. •
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.