"Ale zbaw mnie od nienawiści, ocal mnie od pogardy, Panie"

Aleksandra Pietryga

Trudno przewietrzyć głowę, kiedy przez kilka dobrych godzin każdego dnia siedzi się w drastycznych obrazach i dramatycznych doniesieniach z wojny. Ale jeszcze trudniej uchronić serce od gniewu, zapalczywości i nienawiści. I trudno jest nie przekazywać tego dalej.

"Ale zbaw mnie od nienawiści, ocal mnie od pogardy, Panie"

Wielki Tydzień przeżywamy już bez maseczek i izolacji domowej. Wydaje się, że daleko za nami pozostały limity w kościołach i kwarantanny w rodzinach. Gdyby jednak pandemia nie dość mocno poruszyła naszych sumień, to tocząca się za naszym płotem już prawie 50 dni wojna, z pewnością zdążyła porządnie nami wstrząsnąć.

Kolejne dni upływają nam nie tylko w cieniu rosyjskiej napaści na Ukrainę, ale także w towarzyszeniu tysiącom uchodźcom wojennym: matkom, dzieciom, starcom; ludziom, którzy uciekli spod spadających rosyjskich bomb i dziś wychodzą z głębokiego szoku, bo o lizaniu ran jeszcze nie może być mowy. Jak pomóc straumatyzowanej matce, która przyjechała z najbardziej wykrwawiającej się części Ukrainy, niosąc na rękach, wszystko, co jej pozostało - jedną reklamówkę dobytku i swoje dzieci?

Kiedy kilka dni temu oglądałam masakryczne zdjęcia z ataku na dworzec w Kramatorsku w Donbasie, kiedy widziałam porozrywane ciała małych dzieci, w pierwszej chwili ogarnął mnie taki gniew i ból, że chciałam natychmiast opublikować te fotografie na swoim profilu facebookowym z komentarzem wyrażającym stan moich emocji. Albo przynajmniej wysłać to moim znajomym. 

W ostatniej chwili cofnęłam rękę. Przypomniały mi się słowa, które zaledwie dzień wcześniej powiedziała do mnie koleżanka. "Dziękuję, że dzielisz się na FB Bożym słowem. (...) Po ostatnich doniesieniach z Ukrainy, jakby… pomaga trwać".

Trudno przewietrzyć głowę, kiedy przez kilka dobrych godzin każdego dnia siedzi się w drastycznych obrazach i dramatycznych doniesieniach z wojny. Ale jeszcze trudniej uchronić serce od gniewu, zapalczywości i nienawiści. I trudno jest nie przekazywać tego dalej.

A Jezus odchodząc z tego świata, nie kazał nam rozsiewać wokół siebie defetyzmu i rozpaczy, ale słowo Boże - Ewangelię, czyli dobrą nowinę o tym, że On jest Królem Zwycięskim i w Nim mamy zbawienie. "A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata".

Nie dostrzegamy działania Boga i Jego obecności, bo kurczowo trzymamy się ludzkiego patrzenia na sytuację. Na wszystko spoglądamy ze zbyt bliska - jak na obraz w muzeum, oglądany z odległości dwóch centymetrów od czubka swojego nosa. A trzeba zrobić dwa kroki w tył, dać Bogu przestrzeń do zajęcia się tym, co nas przerasta. Bóg jest w samym centrum naszych problemów, dramatów, zawirowań.

"Owego dnia powiedzą Jerozolimie: «Nie bój się, Syjonie! Niech nie słabną twe ręce!» Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz, który zbawia, uniesie się weselem nad tobą, odnowi cię swoją miłością, wzniesie okrzyk radości".

Zostawić głowę w tym, co należy do zadań mojej pracy, ręce do dyspozycji potrzebującym, ale sercem zaszyć się mocno w Bożym słowie...

"Słowo Boże ma moc, by pokonać szatana - mówi papież Franciszek. - Gdybyśmy zawsze mieli słowo Boże w sercu, żadna pokusa nie mogłaby oddalić nas od Boga i żadna przeszkoda nie mogłaby nas do skłonić do zboczenia z drogi dobra; umielibyśmy pokonywać nasze codzienne sugestie zła, które jest w nas i poza nami. Bylibyśmy bardziej zdolni do przeżywania życia zmartwychwstałego według Ducha Świętego, przyjmując i miłując naszych braci, zwłaszcza tych najsłabszych i najbardziej potrzebujących, a także naszych nieprzyjaciół".