Ballada o czasie

Andrzej Nowak

|

GN 14/2022

Tylko trzymając się bajek naszego dzieciństwa, wrócimy do siebie.

Ballada o czasie

W 1952 roku zaczęło się panowanie Elżbiety II. Trwa nadal. W tym samym roku debiutowała w musicalu „Deszczowa piosenka” Rita Moreno, która zasłynęła w 1961 roku jako Anita w filmie „West Side Story”. Aktorka pojawiła się po 60 latach w nowej ekranizacji tej pięknej opowieści – tym razem jako stara Portorykanka Valentina. Wzruszająca rola, ukazująca bezradność nie tylko wobec wojen, których dobro i mądrość nie potrafią powstrzymać, ale również wobec upływu czasu. Trwanie i przemijanie. Dar czasu i daremność prób jego zatrzymania. Czekanie na rozwiązanie i szukanie jego sensu. Zbliżanie i powstrzymywanie. Takie skojarzenia zaczęły kłębić mi się w głowie, kiedy uświadomiłem sobie, że w tym samym roku co Rita Moreno w musicalu i Elżbieta II na tronie debiutował poeta Ernest Bryll. I kiedy przeczytałem trzy tomy jego wierszy zebranych, właśnie wydanych nakładem Edycji Świętego Pawła: „Zapiski” (wiersze z lat 1958–1996), „Szara godzina” (2000–2015) i „Ma się ku wieczorowi” (2014–2020). 1550 stron wierszy – kronika 68 lat, do której poeta, a raczej Opatrzność, dodaje kolejne.

Debiutował Ernest Bryll wierszem „Rybaczka” – o kobiecie, która oczekuje powrotu męża płynącego kutrem w czasie sztormu. Sześć lat później wydał swój pierwszy tomik „Wigilie wariata”. Potem było ich jeszcze kilkadziesiąt. Była sława pierwszego poety pokolenia „Współczesności”, którą dzielił może ze Stanisławem Grochowiakiem. Były teksty Brylla śpiewane przez Marka Grechutę, Halinę Frąckowiak, Marylę Rodowicz, Czesława Niemena, Łucję Prus, Skaldów, Danutę Rinn – czyli, rzec można z małą tylko przesadą, przez całą Polskę gdzieś między 1965 a 1980 rokiem. Były spory o jego grzebiące w narodowych ranach dramaty, jak „Kurdesz”, który cenzura zdjęła ze sceny Teatru Starego w Krakowie w 1969 roku, albo jak „Rzecz listopadowa”, kiedy część krytyki ogłosiła Brylla „piątym wieszczem”, spadkobiercą tradycji „Wesela” i „Wyzwolenia”. Jan Błoński zżymał się, że to „wszystko takie polskie, arcypolskie”, a sam Miłosz potępił nadwiślańskiego poetę za poddawanie się „ogłupiającemu naciskowi problemów narodowych”. Były też arcypopularne śpiewogry „Na szkle malowane”, „Po górach, po chmurach”, a na progu 1980 roku „Kolęda Nocka” z jej powtarzanym przez miliony pytaniem: „Za czym kolejka ta stoi…?”. Był następnie, już w stanie wojennym, grany po kościołach, poruszający sumienia i wyobraźnię historyczną dramat „Wieczernik”.

Były różne role czy raczej fazy długiego życia. Aż w końcu długie spojrzenie wstecz i trwożliwe wprzód, z perspektywy codzienności siódmej dekady pisania wierszy w Polsce. Czytam wiersze starego poety i zastanawiam się, czy Ernest Bryll z pierwszego tomiku jest tym samym człowiekiem, który zapisuje swoje poetyckie wizje w tomie „Ma się ku wieczorowi”? Czy Polska dzisiaj jest tą samą Polską, którą opisywał w „Rzeczy listopadowej”?

W najnowszym, olśniewającym na tylu stronach tomie taka oto wizja (wiersz z roku 2014): „Bądź zdrów – parskają kare konie/ A jeźdźcy piją strzemiennego/ I na tym koniec./ Bo zatonie/ Ten dom, ten kraj/ Z brzegu do brzegu [...]/ Dzieci nie wiedzą nic: – Jak pięknie/ Zachodzi słońce – do nas szepcą/ My uśmiechamy się/ I z lękiem/ Widzimy jak faluje wieczność”. W innym wierszu pytanie: „Co pocznie gromada gdy się rozpada/ Gromnica wieków stawiana w oknie […]/ Przeciw piorunom i gradom”. I uparte szukanie, po omacku, mimo wszystko, nadziei, jak w wierszu „Nie widzi…”: „Co znaczy? Strach zobaczyć. Lepiej białą laską/ Wygrzebać ze światła – co łaska”. Zachęta, byśmy się trzymali bajek naszego dzieciństwa, bo tylko wtedy wrócimy do siebie.

I w końcu ta nadzieja najważniejsza, której szukamy całe życie, wychodzi naprzeciw: „Wracamy z podróży. Podły czas się dłuży/ Czy zdążymy choć na noc? Bo jutro Wielkanoc/ A tyle przed nami kurzu/ Rosy z niebios zmyły kurzawę/ I wychynęło słoneczko łaskawe// Rano – jak wierzyłem w dzieciństwie – Baranek/ Stoi na ławce ognia. Oczy ma zmęczone/ Wciąż te same znane. Patrzy w naszą stronę:/ Wracajcie z podróży/ Czas już się nie dłuży”.

Życie, nawet najdłuższe, nie może już chyba nic do tego dodać. Choć dodaje. Żeby żyć.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.