Kobieta Ryś

Agata Puścikowska

|

GN 14/2022

publikacja 07.04.2022 00:00

Niewątpliwie nastały ciekawe czasy. Józefina Machay- -Mikowa też żyła w ciekawych...

Kobieta  Ryś archiwum SP 2 w Lipnicy Wielkiej

Kobieta o wielkiej sile, charyzmie, odwadze, ogromnym sercu dla biednych i wykluczonych. A jednocześnie swojska, dowcipna, na zabój kochająca męża, aktywistka społeczna. Kobieta głęboko i mądrze wierząca, której wszystkie działania brały się z pobudek ewangelicznych. W czasie „najciekawszym”, wykazała się heroizmem. Znana jest właściwie tylko na Orawie. To źle!

Jestem przekonana, że Józefina Machay-Mikowa ps. Ryś to wzór na obecne, jakże ciekawe czasy. I tym bardziej cieszy, że mogłam nieco bliżej ją poznać, najpierw opisać, a następnie – we współpracy ze świetnymi specjalistami – zrobić o niej film.

Przypadki nieprzypadkowe

Na tę postać natrafiłam przypadkiem. Jakiś filmik w internecie, w którym abp Grzegorz Ryś, wyraźnie wzruszony, opowiada o nieznanej dziewczynie z Orawy.

Kim była? Z kilku tekstów, które można znaleźć w internecie, wyłania się obraz kobiety twardej i nieustępliwej. A przy tym obdarzonej nieprawdopodobną wrażliwością i wewnętrznym pięknem. Współcześni Orawianie, za namową abp. Rysia, zaczynają głośno opowiadać o swojej bohaterce. Powstała też doskonała monografia poświęcona Mikowej, autorstwa dr Barbary Zgamy. Jestem przekonana, że historia jej życia powinna przebić się do szerokiej świadomości wszystkich Polaków. A szczególnie młodych Polek. Jej metody pracy z wykluczonymi, chociaż mijają lata, fascynują i pociągają. To kobieta przesiąknięta głęboką wiarą, zapatrzona w mękę i śmierć Jezusa tak bardzo, że zarówno jej zwykłe życie, jak i późniejsza walka, były kopią życia Mistrza. Mistyczka? Być może. Męczennica? Z pewnością. Kandydatka na ołtarze? Oby jak najszybciej...

Zwykłe życie niezwykłej kobiety

Józefina urodziła się 13 listopada 1897 r. w Jabłonce na Orawie. Była jedenastym dzieckiem Andrzeja Machaya. Rodzina była dość zamożna, jak na ówczesne czasy, wykształcona i świadoma konieczności kształcenia dzieci. Józefina uczyła się więc w średniej szkole rolniczej w Enyicke z węgierskim językiem nauczania – co było potem kluczowe w jej działalności konspiracyjnej. Jej starsi bracia – Eugeniusz i dwaj księża – Karol i Ferdynand rozpoczęli na Orawie działalność propolską, niepodległościową. A dziewczyna, wzorując się na braciach, również wybrała tę drogę i stała się, jeszcze jako nastolatka, działaczką na rzecz polskości Orawy. Gdy miała 16 lat, zorganizowała Polskie Kółko Samokształceniowe dla młodzieży, a od 1918 r. stała się aktywną działaczką patriotyczną i społeczną. Zamieszkała wraz z matką na plebanii w Lipnicy Wielkiej. W listopadzie 1918 r. została wybrana na członka Polskiej Rady Narodowej.

W listopadzie 1918 r. na Orawę wkroczyły polskie oddziały. Jednak już w styczniu 1919 r. musiały się wycofać, a na ich miejsce weszło wojsko czechosłowackie. Rozpoczęła się przykra i dramatyczna dla Polaków okupacja. Machayówna wykonywała i prowadziła wówczas agendy Rady Narodowej, za co poddawana była brutalnym represjom. Cztery razy trafiała do więzienia, w którym traktowano ją podle. Młoda Polka hartowała się tam, nie zamierzała zrezygnować ze swojej działalności. Z jej notatek wynika, że była osobą o silnym charakterze, nieco groteskowym poczuciu humoru, sporym dystansie do siebie. Swoją walkę o polskość rozpatrywała w kluczu wiary. Pisała m.in: „Och Boże! Ile razy też to powiedziałam, że kochana Polsko, to dla Ciebie. Myślami obeszłam cały świat. Porównywałam moje życie z życiem innych panien, pełnym wesołych rozrywek. Lecz wnet zawstydziłam się tych przyrównań. Polką jestem przecież, a kto Polakiem się rodził, cierpieć musi!”.

Gdy część Orawy, po wielu perypetiach, stała się polska, Józefina poślubiła Emila Mikę, nauczyciela i organistę z Lipnicy Wielkiej. Była to przedziwna para: ona twarda i energiczna, on delikatny i nieco bujający w obłokach. A mimo to doskonale wspólnie działali na rzecz mieszkańców Orawy. Byli animatorami życia społecznego w Lipnicy Wielkiej. Założyli orkiestrę dętą, chór, kółko teatralne, straż pożarną. Kochali lokalny folklor – ona pisała sztuki teatralne, on dokumentował ludową muzykę. Założyli pierwszy orawski zespół regionalny „Orawiacy”, nagrywali audycje radiowe. Dzięki staraniom i wsparciu brata, ks. Ferdynanda, powstał w Lipnicy Wielkiej Dom Ludowy, który doskonale działa do dziś. Mikowie kształcili lud, uczyli rzemiosła artystycznego, czytania i pisania, a także nowoczesnych form uprawy roli. Mikowa była szczególnie ukochana przez miejscowe kobiety, dla których zawsze miała czas, traktowała je jak serdeczne przyjaciółki, leczyła dzieci i dorosłych i przyjmowała porody, jeżdżąc od wsi do wsi. Walczyła z ciemnotą i zabobonami – które uważała za niegodne chrześcijanina i cywilizowanego człowieka. Traktowano ją z nieprawdopodobnym wręcz szacunkiem, a nazywano... Królową Orawy!

A więc wojna!

Pod koniec lat 30. ubiegłego wieku Józefina związała się ze strukturami polskiego wywiadu. Prawdopodobnie prowadziła działalność wywiadowczą również na terytorium Słowacji. Wraz z mężem przebywała w Zakopanem na szkoleniu wojskowym, gdy wybuchła wojna. Emil poszedł na front. Józefina przedostała się do Krakowa, do brata Ferdynanda, i zamieszkała na plebanii na Salwatorze. Wówczas rozpoczęła regularną działalność konspiracyjną. Musiała być ceniona i cieszyć się ogromnym zaufaniem polskich żołnierzy, bo została członkiem Tajnej Organizacji Wojskowej, w której pełniła funkcję szefa łączności i zarazem płatnika Okręgu TOW Kraków. Przyjęła pseudonim Ryś. Rozbudowywała sieć łączności, zajmowała się m.in. wywiadem i dywersją. Jej podwładny płk. Czesław Hakke pisał o Józefinie: „Ludzie mieli do niej bezgraniczne zaufanie. Umiała ona dziwnie zjednywać sobie otoczenie. Józka była bardzo opanowana w rozmowach służbowych, pomimo naszej wieloletniej znajomości i przyjaźni referowała sprawy, wydawała polecenia i rozkazy rzeczowo, po żołniersku, a to budziło szacunek, zwłaszcza wśród wojskowych”. Podziwiano ją też za nienachalną religijność: gdy wyprawiała żołnierzy na akcję, dyskretnie... błogosławiła ich na drogę.

Jednak małżeństwo Mików zostało zdradzone: w nocy z 3 na 4 maja 1941 roku na plebanię weszło gestapo. Emil trafił do Auschwitz, gdzie niedługo potem zginął. Józefina była więziona m.in. na Montelupich i maltretowana miesiącami. Niemcy chcieli wydobyć z niej cenne informacje na temat TOW. Była głodzona i godzinami bita. Nikogo nie obciążyła i tajemnic konspiracyjnych nie zdradziła.

Jej gehenna, wręcz „droga krzyżowa”, trwała łącznie półtora roku. Wożono ją także do Zakopanego, do słynnej katowni Podhala, willi Palace. Tam była m.in. bita krucyfiksem przez ludzi, którzy wcześniej z nią współpracowali. Odczytywała to w duchu Ewangelii. Wówczas „żyła już tylko wiarą. Była wśród towarzyszek aniołem wiary w Boga, nadziei i miłości […] Jej cela wyglądała jak klasztor. Powoli zaczęły się łamać siły fizyczne, lecz nie duchowe […] Dręczono ją, coraz słabszą, kazano jej stać bez ruchu z twarzą do ściany na korytarzu. Po paru godzinach mdlała; zlewano ją wodą i kazano stać na nowo. To znów przerzucano ją do ciemnicy, pozbawiano pożywienia. Spodziewano się, że może choć teraz załamie się w niej duch, że zacznie mówić. I nie załamała się”.

Niemcy nie mogli jej złamać. Dobili zastrzykiem z fenolu 14 października 1942 roku. Ciało wydano bratu, ks. Ferdynandowi. Józefina spoczywa na cmentarzu Salwatorskim.

Na te czasy...

Ktoś powie, że to dawno przebrzmiałe i nierealne dziś bohaterstwo. Czy na pewno? Gdy poznawałam historię Józefiny, faktycznie mogło tak się wydawać. Chociaż świadectwo jej życia to nie tylko dzieje wojenne. Jednak czasy, jakże dramatycznie, ostatnio się zmieniły. Wielu z nas przewartościowało swoje spojrzenie na współczesność, teraźniejszość, ale i przyszłość. Na walkę, patriotyzm, powinności Polaka, autentyczną siłę kobiet. I potrzeba wzorów, autorytetów, mistrzów...

Królowa Orawy, męczennica Orawy, staje się w tym kontekście postacią dla wielu bliską, w którą warto się wpatrywać, z której postawy trzeba czerpać. I to na trzech płaszczyznach: patriotycznej, społecznej i religijnej. Dziękuję tym, którzy uwierzyli w tę postać i historię i dzięki którym powstał film „Kobieta Ryś”. W szczególności red. Piotrowi Legutce i reżyserowi Wojciechowi Kursie. Oby ten obraz, impresja i dziennikarska wyprawa po prawdę o Józefinie dla wielu stały się początkiem poznawania tej wielkiej postaci. Bohaterki, kobiety na te czasy. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.