Sanktuarium na trudne czasy

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 13/2022

publikacja 31.03.2022 00:00

W bazylice niebiańskiej w Monte Sant’Angelo można poznać bielsze odcienie bieli. Biel korytarza prowadzącego w głąb góry. Biel posągu św. Michała Archanioła. I biel własnej duszy przez chwilę jaśniejszej niż śnieg.

Wejście prowadzące do niebiańskiej bazyliki, znajdującej się w głębi góry. Wejście prowadzące do niebiańskiej bazyliki, znajdującej się w głębi góry.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

W czystej bieli sanktuarium świętego Michała Archanioła nie da się przeoczyć najdrobniejszego pyłku grzechu. Pomaga w tym konfesjonał – miejsce równie ważne tutaj co w oddalonym o 24 km San Giovanni Rotondo, gdzie przebywał o. Pio. Zresztą stygmatyk najtrudniejsze swoje „przypadki” kierował właśnie tu.

Od wieków św. Michała Archanioła uznawano za orędującego u Boga za chorymi. W 1656 r. w Monte Sant’Angelo za jego sprawą zatrzymała się zaraza dziesiątkująca mieszkańców południa Włoch. Od początku obecnej pandemii polscy michalici, opiekujący się sanktuarium od 1995 r., są stale gotowi do udzielania potrzebującym pomocy duchowej. Podczas nasilenia zachorowań pełnili całodzienne dyżury przy telefonie, bo tak wielu szukało u nich wsparcia. Kiedy we Włoszech wydano zakaz odprawiania Mszy św. z wiernymi, ks. Władysław Suchy, od 25 lat rektor sanktuarium, nie zamknął drzwi bazyliki, ale wprowadził całodzienną adorację Najświętszego Sakramentu. Do dziś podczas godzinnej, transmitowanej przez internet o 15.00 Koronki do Bożego Miłosierdzia jednoczy się z nimi 6-tysięczna rzesza ludzi z całego świata. Wiele modlących się osób telefonowało, żeby opowiedzieć, jaki spokój ogarnia je podczas tej modlitwy, i że postanowiły tu przyjechać.

Otwarta skała

– W 490 r. Pan Bóg posłał Michała Archanioła, żeby oznajmił tutejszemu biskupowi Wawrzyńcowi, że w miejscu, gdzie otwiera się skała, będą przebaczane grzechy ludzkie – wprowadza w historię objawień ks. Suchy. – Z jego słów wynika, że droga do zwycięstwa nad szatanem prowadzi przez sakrament pojednania. A każdy kapłan wie, że największym egzorcyzmem jest właśnie spowiedź, zaś największym egzorcystą w historii stworzenia jest św. Michał – mówi. Ksiądz Suchy jest przekonany, że dane mu jest posługiwać w najstarszym na świecie sanktuarium pokuty i miłosierdzia, w którym Bóg w ludzkiej duszy zwycięża szatana. W ikonografii św. Michał jest zwykle przedstawiany z uniesionym mieczem. Według niego słowo Boże jest mieczem rozdzielającym dobro i zło.

Do bazyliki schodzi się po schodach prowadzących w głąb góry. Jej ściany tworzy przypominające fale naturalne wnętrze skalistej groty. Jeszcze bardziej czujemy, jakie to wyjątkowe miejsce, kiedy dowiadujemy się, że to jedyna świątynia na ziemi nie poświęcona ręką ludzką. „Ten, który ją wybudował, sam ją poświęcił i konsekrował” – oznajmił objawiający się tu kolejny raz w 493 r. św. Michał Archanioł. Dlatego miejsce posiadające takiego kustosza otrzymało nazwę bazyliki niebiańskiej. W ołtarzu głównym przyciąga uwagę jego posąg dłuta Andrea Contucciego ze szkoły Michała Anioła. Archanioł został przedstawiony jako legionista rzymski. Trzyma diabła na łańcuchu, wymuszając posłuszeństwo. Przyciśnięty jego butem szatan to potwór o twarzy małpy, udzie kozła, pazurach lwa i ogonie węża. – Święty Michał zwyciężył zgiełk, który diabeł stwarza, by odwrócić uwagę od Boga i sprawić, że skupiamy się na sobie – mówi ks. Suchy. – A przecież wciąż kotłuje się w nas wszystko, co jest konsekwencją grzechu pierworodnego. To jeden z archaniołów, który nieustannie kontempluje oblicze Boga, uosobienie siły pokory.

Koniec zarazy

Podczas zarazy w drugiej połowie XVII w. ks. Alfonso Pucinelli, ówczesny biskup diecezji Siponto, który w Monte Sant’Angelo miał swój pałac biskupi, zalecił trwające trzy dni modlitwy w grocie. W imieniu błagających spisał na pergaminie akt zawierzenia św. Michałowi i w symbolicznym geście włożył rulon w dłonie figury. 22 września 1656 r. nad ranem w pałacu objawił mu się św. Michał, który oznajmił, że modły zostały wysłuchane. Jego przesłanie brzmiało: kto z wiarą pobierze skałę z groty objawień i wyryje na niej krzyż i imię Michał, po hebrajsku Mikael – co znaczy „Któż jak Bóg”, zostanie ocalony. Faktem jest, że nikt z montenerów – bo tak nazywają miejscowych – nie został wtedy dotknięty zarazą. Rok później, w 1657 roku, jako wyraz wdzięczności wzniesiono okalający wejście do atrium archanielskiej bazyliki tzw. portal byka. W jego górnej części znajduje się fresk przedstawiający pierwsze objawienie św. Michała, a w dolnej napis: „Tempo Pestis”, upamiętniający czwarte objawienie. Przed pałacem biskupim do dziś wznosi się kolumna zwieńczona posągiem św. Michała. Wiele domów nie tylko 10-tysięcznego Monte Sant’Angelo, lecz także okolicznych miejscowości zdobią jego figury.

Od początku istnienia sanktuarium jedyną relikwią św. Michała jest właśnie skała, której dotknął anielski duch. W 493 r. biskupi zaproszeni przez niego do odprawienia w grocie Eucharystii odkryli na skale, uformowanej w kształt ołtarza, odcisk stopy dziecka – znak obecności archanioła. Od 1670 r. ze znajdującej się w tyle groty tzw. kopalni kamienia pobierane są kawałki białej skały. Podczas pandemii do ks. Suchego dotarły świadectwa pielęgniarek, które z tą relikwią posługiwały przy chorych – ani one, ani nikt z ich rodzin nie zachorował. – To nie kamień chroni przed zarazą, bo to nie żaden talizman, ale wiara w moc wstawiennictwa św. Michała, który powiedział: „Któż jak Bóg”, nic ponad Niego – podkreśla ks. Suchy. – Prawdziwą skałą jest Chrystus. Takie przesłanie ma nasze zgromadzenie, w którym stawiamy Boga na pierwszym miejscu. Ważne, żeby pamiętać, że św. Michał zwycięstwo nad Lucyferem odnosi nie mieczem, ani siłą mięśni, ale żarem miłości i wierności Bogu.

Kamienie na camino

Ksiądz Suchy przypomina, że w historii Kościoła nieraz obecność św. Michała była związana z ustaniem zarazy. Jeden z najsłynniejszych takich cudów miał miejsce w 590 r. w Rzymie. Kiedy z powodu epidemii zmarł tam wtedy papież Pelagiusz II, wybrany po nim Grzegorz Wielki, prosząc o jej zatrzymanie, poprowadził przez Rzym procesję z ikoną Matki Bożej z bazyliki Santa Maria Maggiore. W miejscu dzisiejszego Zamku Anioła ukazał mu się zastęp aniołów śpiewający hymn „Regina coeli”, a za nim św. Michał, który chował miecz do pochwy na znak, że choroba ustała. – Sanktuaria, w których – podobnie jak w Monte Sant’Angelo – Bóg leczy ciała i dusze, powstawały zwykle w miejscach, gdzie wytryskają źródła wód uznawanych za uzdrawiające – opowiada ks. Suchy. – Do lat 70. ubiegłego wieku za ołtarzem groty znajdowała się studzienka, z której przybywający czerpali wodę. Skończyło się to jednak, kiedy bazylikę niebiańską postanowiono osuszyć, bo po jej pochyłej posadzce do kanału stale spływała woda. Z powodu dokuczliwej wilgoci przeniesiono nawet celebrację Eucharystii do antycznego, pierwszego w mieście kościółka św. Piotra.

– Sanktuarium od swojego powstania wpisywało się w camino, czyli drogę będącą ciągłym dążeniem do pogłębiania więzi z Bogiem – podkreśla ks. Suchy. – To się dzieje przez nieustanne nawracanie się. Nie ma grzechu, którego by Bóg nie wybaczył, ale trzeba ukorzyć się przed Nim, mówiąc: „Jedynie Ty mnie zbawisz, kiedy pójdę za Tobą”. Wchodzący pieszo na wysoką na ponad 850 m górę mieli zwyczaj u jej podnóża zabierać ciężki kamień i nieść go na szczyt jako symbol swoich grzechów. Po wejściu rzucali go na znak szczerego pragnienia zerwania z nimi, żywiąc pragnienie, że z pomocą św. Michała Archanioła odmienią swoje życie. W 1917 r. sprawował tu Eucharystię o. Pio. W ciągu 15 wieków miejsce to odwiedziło ponad czterdziestu świętych, cesarzy, królów i niezliczone ilości pielgrzymów, z których każdy ma swoją cudowną historię związaną z archaniołem.

Przyciąganie

Wielu przyznaje, że nie planowało pielgrzymki do Monte Sant’Angelo, jednak zostali tam przyciągnięci. Sama zapragnęłam tu przyjechać pod wrażeniem opowieści nawróconej w sanktuarium po kilkudziesięciu latach malarki. Teraz, kiedy jestem tu po raz trzeci, widzę, że z kolejnymi odwiedzinami odkrywam potęgę duchowego świata, intensywnie objawiającego się w tym miejscu. Ksiądz Suchy pozostaje pod wrażeniem przybywających tu na wózkach, którzy pozostają o wiele bardziej zjednoczeni z Chrystusem i spokojniejsi duchowo niż zdrowi. – Poznałem wielu, którzy dziękują tu za cierpienie – mówi. – Przyznają, że gdyby nie krzyż, byliby nadal umarli wewnętrznie. Najważniejsze jest, jaki nadamy swojemu życiu sens. Trzeba odkryć, że jest nim Chrystus, który zmartwychwstając, pokazał, dokąd zdążamy.

Niejeden pątnik przyjeżdża do sanktuarium wielokrotnie, żeby poddać się długotrwałemu procesowi leczenia swoich zniszczeń duchowych. – Do groty przybywają zniewoleni przez internet, pornografię, gry, używki, narkotyki, zabobony, wygodnictwo i opętani – wylicza ks. Suchy. – Siłę wiary mogłem podziwiać na przykładzie pani, której zniewolenie uzewnętrzniało się tym, że znienacka krzyczała podczas Eucharystii i spowiedzi, nie mogąc nad tym zapanować. Przeprowadziła się do Monte Sant’Angelo z mężem, żeby w niebiańskiej bazylice codziennie z wiarą w uwolnienie korzystać z sakramentów. Po kilku miesiącach Bóg ją wysłuchał. Kiedy zaatakowała pandemia, ks. Suchy postanowił odprawić nabożeństwo przebłagalne – podobnie jak przed wiekami uczynił to biskup Pucinelli. Po adoracji w Niedzielę Palmową w 2020 r. z grupą wiernych i burmistrzem przeszli przez miasto w procesji, niosąc relikwie Krzyża Świętego i św. s. Faustyny jako znaki miłosierdzia Bożego. – Dokonaliśmy zawierzenia miasta i świata w czterech punktach Monte Sant’Angelo – opowiada. – W transmisji internetowej uczestniczyło wtedy 20 tys. osób. Paradoksalnie pandemia sprawiła, że przybyło nam rycerzy w orszaku św. Michała. Coraz więcej ludzi widzi potrzebę łączenia się w walce ze złem duchowym jeszcze gorszym niż zaraza. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.