Tu rodzą się fachowcy

Franciszek Kucharczak

|

GN 13/2022

publikacja 31.03.2022 00:00

Mówili o nich pogardliwie „prywaciarze”, propaganda kazała odnosić się do nich z nieufnością. A to po prostu ludzie przedsiębiorczy – i znów ich doceniamy. O właściwy wizerunek rzemieślników dbają m.in. Izby Rzemieślnicze i cechy. Jedna z nich, katowicka Izba, właśnie obchodzi setne urodziny.

Dyrektor Izby Rzemieślniczej w Katowicach Grzegorz Miketa. Dyrektor Izby Rzemieślniczej w Katowicach Grzegorz Miketa.
Henryk Przondziono /foto gość

Zepsuło się coś, trzeba przeprowadzić remont, zlecić specjalistyczną robotę i… nie ma fachowców. Doprosić się człowieka, który wykona co trzeba i zrobi to solidnie, nie jest łatwo. Często trzeba na takie osoby długo czekać. Brakuje ludzi znających rzemiosło. W tej dziedzinie popyt jest duży, a podaż słaba. Dlaczego?

Jedną z istotnych przyczyn tego stanu stała się tzw. ustawa Wilczka z 1988 roku, która mocno ograniczyła szkolnictwo zawodowe.

– Ktoś uznał, że na Śląsku jest za mało wykształconych ludzi. A był to okres, gdy rozwijały się kopalnie, huty, w ogóle przemysł ciężki, w związku z czym było wielu ludzi z wykształceniem zawodowym czy podstawowym i bardzo mało z wykształceniem wyższym. Był więc nacisk, żeby wygaszać szkoły zawodowe i nakłaniać młodych ludzi, żeby uczyli się w liceach, a po nich szli na uczelnie. I dzisiaj budzimy się, zresztą w całej Polsce, z perspektywą braku fachowców – zauważa Grzegorz Miketa, dyrektor naczelny Izby Rzemieślniczej w Katowicach.

Izba Rzemieślnicza jest organizacją zrzeszającą cechy, które z kolei skupiają rzemieślników. Cechy podpisują umowę z młodocianymi, którzy chcą się uczyć zawodu, na przykład mechanika, cukiernika, fryzjera, i ustalają z nimi warsztaty, w których będą praktykowali. Następnie odbywa się trzyletni okres szkolenia zawodowego – dwa lub trzy dni w szkole, pozostałe dni na praktykach. Po skończeniu nauki młody człowiek przychodzi do Izby Rzemieślniczej, w której jest ponad 70 komisji egzaminacyjnych, zdaje egzamin na czeladnika i ma zawód.

– W województwie śląskim mamy 27 takich cechów, a wszystkie są zrzeszone w Izbie Rzemieślniczej w Katowicach – wskazuje dyrektor.

Sto lat

W tym roku Izba Rzemieślnicza w Katowicach obchodzi stulecie swojego istnienia. Jej historia zaczęła się w 1922 roku, gdy w wyniku powstań i plebiscytu część Górnego Śląska weszła w skład państwa polskiego. Rzemieślnicy z tego regionu bardzo szybko zrzeszyli się w organizacji, która miała chronić ich interesy. Ówczesny minister przemysłu i handlu wydał w tej sprawie specjalne rozporządzenie i tak powstała Izba Rzemieślnicza w Katowicach, jedna z największych i najstarszych izb rzemieślniczych w Polsce. Organizacja wciąż dba o to, żeby nie zabrakło fachowców i żeby reprezentowali oni odpowiedni poziom zawodowy.

Nie zawsze było łatwo. Wielki kryzys w roku 1929 przyniósł upadek wielu zakładów, a z nim przyszła wielka fala bezrobocia. W tych warunkach Izba otrzymała prawo prowadzenia własnych szkół oraz organizowania egzaminów czeladniczych i mistrzowskich. Wielu ludziom pozwoliło to przystosować się do nowej sytuacji i rozwinąć własne rzemiosło. Gdy po pięciu latach świat uporał się z kryzysem, śląscy rzemieślnicy stworzyli własną siedzibę w jednej z katowickich kamienic. Izba Rzemieślnicza ma tam swoje lokum do dziś – z przerwą na czas drugiej wojny. Po klęsce Niemiec organizacja natychmiast wznowiła działalność, lecz panowanie komunistów szybko ostudziło zapał przedsiębiorców. Okazało się, że sterowane z Moskwy władze PRL ledwie tolerują istnienie rzemiosła. Wszechobecna propaganda wdrukowała społeczeństwu negatywny wizerunek „prywaciarza”. Pogardliwe słowo „geszefciarz” oznaczało kogoś, kto prowadzi podejrzane interesy. Pomimo tych trudności rzemiosło w Polsce przetrwało i doczekało upadku komunizmu.

Potem też różnie bywało. Problemem stał się proces wygaszania w Polsce szkolnictwa zawodowego. W ciągu kilku lat zniknęła ponad połowa szkół zawodowych, o ponad jedną trzecią zmalała liczba osób szkolonych w rzemiośle. Wielu rzemieślników wyjechało za granicę, gdzie miało lepsze perspektywy.

Dwa systemy

Sytuację rzemieślników poprawiło wejście Polski do Unii Europejskiej. Przed Izbą Rzemieślniczą w Katowicach otworzyły się nowe możliwości w zakresie szkolenia ludzi w przeszło stu zawodach. Dziś Izba jest największą w regionie organizacją pracodawców. Sprawuje nadzór nad cechami, udziela specjalnego pełnomocnictwa do podpisywania umów, do nadzoru nad dualnym kształceniem zawodowym w rzemiośle.

– Mamy dwa systemy kształcenia zawodowego. Pierwszym jest system uczniowski, w którym osoba po szkole podstawowej staje się uczniem szkoły zawodowej, a nauki praktyczne pobiera na warsztatach szkolnych. Po trzech latach podchodzi do egzaminu przed okręgową komisją egzaminacyjną – wyjaśnia Grzegorz Miketa. Wskazuje jednak, że dziś preferowany w całej UE jest drugi system: dualne kształcenie w rzemiośle.

– Uważamy, że ten system jest lepszy. Pracownik młodociany w tym systemie też chodzi do szkoły zawodowej, ale praktyki uczy się nie na warsztatach, ale u pracodawcy, w realnych warunkach pracy, gdzie mistrz uczy czeladnika – tłumaczy. Zwraca uwagę na fakt, że trzy lata nauki takiego pracownika młodocianego wliczają mu się do lat pracy. – Dzięki temu systemowi nasi czeladnicy są kompleksowo przygotowani do wykonywania zawodu, zdolni do podjęcia własnej działalności gospodarczej – stwierdza.

Stygmat „zawodówki”

W Izbie Rzemieślniczej powoływane są państwowe komisje egzaminacyjne, które przeprowadzają egzaminy we wszystkich zawodach, teoretyczne i praktyczne. Mają one rangę egzaminu państwowego. Następnie Izba Rzemieślnicza wydaje świadectwa czeladnicze. – Można je nostryfikować w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Wówczas tytuł zawodowy jest uznawany w całej Unii Europejskiej – zaznacza dyrektor naczelny Izby. Podkreśla, że jednym z celów Izby Rzemieślniczej jest troska o odpowiedni wizerunek szkolnictwa zawodowego. – Ciągle zmagamy się ze stygmatem, który pozostał w świadomości rodziców i nauczycieli, a który każe mówić: „Jak się nie będziesz uczył, to pójdziesz do zawodówki”. My z tym walczymy, bo droga kształcenia zawodowego wcale nie zamyka drogi do dalszego kształcenia. Mamy mnóstwo przykładów na to, że ktoś uczy się w szkole zawodowej, po trzech latach zdaje egzamin na czeladnika i może pracować, ale może się też dalej uczyć. Doskonałym przykładem jest prezes naszej organizacji Jan Klimek, który jako czternastolatek zaczął uczyć się w zawodzie cukiernika, potem poszedł do szkoły średniej, następnie na studia, zrobił doktorat, habilitację, profesurę zwyczajną. Dzisiaj jest dyrektorem katedry Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, ale zawsze podkreśla, że jest rzemieślnikiem cukiernikiem – mówi Grzegorz Miketa. Zwraca też uwagę, że Izba dba o odpowiednią promocję i uczciwy przekaz na temat tego, czym jest szkoła zawodowa, i przekonuje, że warto się uczyć zawodu. „Fach w ręku na wagę złota” – przypominają członkowie Izby Rzemieślniczej. Nie ma w tym przesady, bo kształcenie zawodowe to gwarancja zatrudnienia i dobrze płatnej pracy.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.