Gdy opadnie bitewny kurz

Wojciech Teister

|

GN 13/2022

publikacja 31.03.2022 00:00

Przybycie do Polski około 2 mln uchodźców z Ukrainy to dla nas egzamin z człowieczeństwa, ale i ogromna szansa na lepszą, wspólną przyszłość.

Powiatowe Centrum Młodzieży w Garczynie przyjęło ponad 112 dzieci z domów dziecka z Ukrainy z obwodu chmielnickiego. Powiatowe Centrum Młodzieży w Garczynie przyjęło ponad 112 dzieci z domów dziecka z Ukrainy z obwodu chmielnickiego.
Karol Makurat /REPORTER/ east news

Choć ta wojna wisiała w powietrzu od miesięcy, wielu z nas, po obu stronach polsko-ukraińskiej granicy, liczyło na to, że uda się jej uniknąć. Część nie wierzyła, że Rosja straszy na poważnie, a większość nie wyobrażała sobie, że nawet jeśli do inwazji dojdzie, to będzie to atak na tak wielką skalę. Niewyobrażalna jeszcze przed wojną była też skala fali uchodźców, którzy uciekając przed rosyjskimi bombami, przekroczyli w ostatnich trzech tygodniach granicę i dotarli do Polski.

Polacy stanęli na wysokości zadania od samego początku, masowo organizując wszelkiego rodzaju pomoc – czy to poprzez zbiórki towarów, pieniędzy, czy poprzez organizację transportu od granicy i przyjmowanie uchodźców do swoich domów. To wielkie otwarcie serc i mieszkań nie tylko pokazało światu, że wbrew powtarzanym od 2015 r. opiniom nie jesteśmy społeczeństwem egoistów, ale przede wszystkim otwarło nowy rozdział w relacjach między narodami polskim i ukraińskim. I chociaż zdaliśmy pierwszy test z człowieczeństwa, znacznie bardziej wymagające będzie wyzwanie długofalowej współegzystencji z tak wielką liczbą uchodźców. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że ta wojna może trwać długo, zaś wielu uciekinierów nie ma już teraz do czego wracać.

Szansa dla gospodarki

Wciąż napływający do Polski uchodźcy nie znaleźli się tutaj z własnego, w pełni wolnego wyboru. Ich sytuacja jest drastycznie różna od sytuacji obywateli Ukrainy, którzy przybyli do Polski w ostatnich latach za pracą. Około 2 mln osób, które przekroczyły granicę od 24 lutego tego roku, to przede wszystkim ludzie, którzy szukają w Polsce bezpieczeństwa, często po doświadczeniu traumy wynikającej z przebywania na terenach brutalnie atakowanych przez Rosjan. Powinniśmy więc pamiętać, że w pierwszej kolejności nasi goście potrzebują odpoczynku i adaptacji do nowych warunków. Z drugiej strony przy tak dużym napływie uchodźców oraz świadomości, że najprawdopodobniej wojna nie skończy się szybko i zdecydowana większość przybyszów zostanie na terenie Polski, musimy zastanowić się, jak ułożyć tę nową sytuację w dłuższej perspektywie czasowej. Zapał i spontaniczny entuzjazm pomocowy, a także prywatne środki, które na ten cel przeznaczamy, z każdym kolejnym dniem będą się kurczyć, a w ich miejsce przyjdzie zmaganie z szarą codziennością i wynikające z tego rosnące napięcie. Dlatego tak ważne jest stworzenie przez państwo wielowymiarowego systemu wsparcia oraz aktywizacji społecznej i gospodarczej naszych gości.

Zdaniem wielu ekonomistów ukraińscy uchodźcy są dla naszej gospodarki szansą. Już od kilku lat pracownicy z Ukrainy mają duże znaczenie dla stabilności polskiego rynku pracy. Jak mówi PAP prof. Elżbieta Mączyńska ze Szkoły Głównej Handlowej, w naszym kraju jest ciągle przestrzeń do zatrudnienia około pół miliona uchodźców. Ukraińcy, którzy zechcą podjąć pracę w czasie swojego pobytu w Polsce, mogą być wybawieniem dla niektórych branż – na przykład od kilku lat toczy się dyskusja o szerokim otwarciu polskiego systemu opieki zdrowotnej dla medyków zza naszej wschodniej granicy. Nowi pracownicy mogą też w dłuższej perspektywie przynieść pewną ulgę krajowemu systemowi emerytalnemu w sytuacji, gdy nasze społeczeństwo się starzeje, a stosunek liczbowy emerytów do osób aktywnych zawodowo bardzo szybko zmienia się, z ukierunkowaniem na tych pierwszych. Nie ma więc żadnych wątpliwości co do tego, że stworzenie uchodźcom możliwie komfortowych warunków do podjęcia pracy jest korzystne dla polskiej gospodarki i leży w interesie nas wszystkich. Jednak po drodze do osiągnięcia tego celu czeka nas pokonanie kilku wysokich schodów. Bo jak to zwykle bywa – diabeł tkwi w szczegółach.

Nie ma róży bez kolców

Z jakimi problemami będziemy musieli sobie poradzić po drodze? Pierwszym wyzwaniem będzie znalezienie właściwego balansu między cierpliwością wobec ludzi doświadczonych tragedią wojny a koniecznością stosunkowo sprawnego włączania ich w szeroko rozumiany system społeczno-gospodarczy: nie tylko w zakresie pracy, ale również edukacji dzieci, dostępu do opieki medycznej czy stabilnego zakwaterowania. Każdy z uchodźców jest inny, każdy z nich ma inne doświadczenia. Ci, którzy uciekają z zachodniej Ukrainy, najczęściej są w nieco lepszym stanie psychicznym niż uchodźcy z terenów bezpośrednio objętych walkami. Nie każdy będzie gotowy od razu podjąć pracę. I nie możemy nikogo do takiej decyzji zmuszać. Z drugiej strony polski rynek zatrudnienia, choć w niezłej kondycji, nie jest jednak studnią bez dna i im dłuższe będzie odkładanie decyzji o podjęciu pracy, tym bardziej kurczyć będzie się dostępność miejsc.

Nawet jednak w przypadku osób chętnych do podjęcia pracy od zaraz sytuacja wcale nie musi być prosta. Przykład? Do Polski w większości przybyły matki z dziećmi, ich mężowie zostali na Ukrainie, aby walczyć. Samotne wychowywanie małych dzieci i podjęcie zatrudnienia bez znajomości języka i wsparcia rodziny może nie być proste. W moich rodzinnych Tychach większość dostępnych od ręki etatów dotyczy produkcji w systemie zmianowym. Równocześnie w tym 130-tysięcznym mieście jest tylko jedno publiczne przedszkole, które pracuje od 5.30. Problemem przy podejmowaniu pracy może być więc kwestia organizacji opieki dla dziecka. Rozwiązanie może stanowić albo organizacja opieki systemowej ze strony państwa, albo jakaś forma samopomocy społeczności uchodźczej, przy czym trudno oczekiwać, by drugi wariant mógł działać na szeroką skalę.

Kolejną trudnością mogą być problemy ze znajomością języka, które ograniczają w pewnym zakresie również zatrudnienie na niektórych nieskomplikowanych stanowiskach. Jak podkreślają zresztą eksperci, szczególnie w pierwszych miesiącach uchodźcy będą podejmować przede wszystkim prace proste, niewymagające wysokich kwalifikacji. Z czasem dopiero rynek oraz sami przybysze zaadaptują się na tyle, by mocniej zasilić inne branże. Wiele będzie jednak zależeć od tego, jak długo potrwa wojna, jaki będzie jej wynik oraz ilu uchodźców zdecyduje się w związku z tym pozostać w Polsce na stałe.

Optymistyczną wizję przyszłości zaburza również fakt, że związana z wojną migracja między Polską a Ukrainą odbywa się w dwie strony i do dziś nasz kraj opuściło blisko 250 tys. ukraińskich mężczyzn, którzy wrócili do kraju, by walczyć albo zaopiekować się swoimi rodzinami. To powoduje dużą wyrwę w zatrudnieniu, szczególnie dotkliwą m.in. w branży remontowo-budowlanej.

nie zmarnować szansy

Chociaż z punktu widzenia rynku pracy czy relacji między naszymi narodami kryzys uchodźczy jest też dla Polski szansą, to najpierw czeka nas wcale nie łatwy okres przejściowy. Wyzwania, przed jakimi również w kontekście gospodarczo-społecznym postawiła nas wojna, są ogromne. Aby sobie z nimi poradzić, potrzebna będzie solidarna współpraca państwa, społeczności międzynarodowej i zwykłych ludzi. To na państwie spoczywa główny ciężar stworzenia systemu, który pozwoli stosunkowo płynnie unormalizować pobyt naszych gości w Polsce.

Jednym z największych wyzwań okresu przejściowego będzie stworzenie takiego kompleksowego wsparcia dla uciekających przed wojną, które sprawiedliwie rozłoży koszty tego wyzwania w polskim społeczeństwie – podkreśla na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Marcin Kędzierski – ekonomista, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Jeśli to się nie uda, pierwotny entuzjazm zacznie ustępować miejsca rosnącym napięciom, a te z kolei mogą być wzmacniane przez rosyjską agenturę w kierunku nastrojów antyukraińskich.

Politycy powinni mieć to na uwadze, tworząc rozwiązania na czas obecnego kryzysu. Ale warto, abyśmy i my, zwykli zjadacze chleba, uzbroili się w cierpliwość i pamiętali, że nie tylko gospodarczo, ale i po ludzku stoimy przed szansą uzdrowienia trudnych relacji z sąsiadami zza miedzy. Wykorzystanie tej szansy jest w interesie nas wszystkich. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.