Nie lij, dyscu!

Marcin Jakimowicz

|

GN 13/2022

publikacja 31.03.2022 00:00

Jan Paweł II podnosił na duchu Ukraińców, dziękował im za „niestrudzoną i heroiczną walkę z najeźdźcami” na ziemi pokrytej „górami trupów i rzekami krwi” i głośno upominał się o to, by „mogli w pełni włączyć się do Europy”.

Jan Paweł II we Lwowie, czerwiec 2001 r. Jan Paweł II we Lwowie, czerwiec 2001 r.
WOJTEK LASKI /east news

Let it rain! – śpiewał w jednym z hitów uwielbieniowych Michael W. Smith. Pan Bóg widocznie przejął się słowami tego hymnu, bo w czasie, gdy przebywający we Lwowie rimskij papa przemawiał na lwowskim 250-tysięcznym blokowisku… lało jak z cebra. I wówczas przemoczony i zziębnięty papież spojrzał w niebo i zaintonował inną piosenkę: „Nie lij, dyscu, nie lij, bo cie tu nie trzeba”. Wzbudził tym entuzjazm trzystu tysięcy młodych. Tego się nie spodziewali. Zdumieli się jeszcze bardziej, gdy gość z Rzymu rzucił do mikrofonu: „Deszcz pada, to i dzieci będą rosły”.

Po chwili nad osiedlem Sichów rozbłysło słońce. Ukraińcy do dziś wspominają tę chwilę. Przeszła do ich historii podobnie jak nasze wadowickie kremówki. „Ooo! Rimskij papa przegnał czarne chmury” – żartowali ludzie, a papież stojący w gęstym lesie postsowieckich szarych bloków wołał do młodych Ukraińców: „Drodzy przyjaciele! Papież was kocha i patrzy na was jako na stróżów nowego poranka nadziei!”. Słyszało to pokolenie, które dziś broni swego domu przed agresją rosyjskiego okupanta.

Go west!

W czasie swej 50. europejskiej pielgrzymki Jan Paweł II przebywał na Ukrainie od 23 do 27 czerwca 2001 roku.

Byłem dwukrotnie na lwowskim Sichowie. Za każdym razem ludzie wspominali z rozrzewnieniem tę „deszczową piosenkę”. „Modliłam się wtedy do mikrofonu za młodzież. Niesamowite przeżycie. Gdy papież przyjechał, ludzie płakali jak bobry” – opowiadała lwowianka Marta Dzierżanowska.

Do historii przeszły dwie Msze Święte: w obrządku łacińskim (uczestniczyło w niej ponad 300 tys. wiernych) i w obrządku wschodnim (ponad 150 tys. młodych). Ostatniego dnia pielgrzymki w liturgii w obrządku bizantyjskim uczestniczyło niemal 1,5 mln ludzi. Było to największe zgromadzenie w historii Ukrainy.

Trzeba powiedzieć jasno: to nie był ten sam kraj, który widzimy dziś. Skorumpowany, podzielony, skłócony, często z sentymentem wspominający sowiecką „michę soczewicy”. Słyszałem to wielokrotnie w taksówkach czy na ulicy. W bólach wykluwała się demokracja i jak na dłoni widać było, jakie spustoszenie uczynił tu komunizm. Związek Sowiecki rozpadł się zaledwie przed dekadą, a była Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka uczyła się suwerenności. Tym większą siłę rażenia (zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy!) miały profetyczne słowa papieża: „To jest właściwy czas! To jest czas nadziei i odwagi. Życzę, aby Ukraina mogła w pełni włączyć się do Europy, która powinna obejmować cały kontynent od Atlantyku do Uralu. Nie może być pokojowej Europy zdolnej do szerzenia cywilizacji bez osmozy i uczestnictwa różnych komplementarnych wartości, które są typowe dla Wschodu i Zachodu”.

Pielgrzymka przebiegła w cieniu politycznych przepychanek. Urzędujący od sześciu lat prezydent Leonid Kuczma zaprosił papieża z kilku powodów. Po pierwsze, chcąc umocnić swą niestabilną pozycję, po drugie, by dać kontestującej wizytę papieża Rosji jasny sygnał, że Ukraińcy znają refren hitu grupy Pet Shop Boys: „Go west!” i wybierają orientację na Europę Zachodnią.

Bluźnierstwo

Pokolenie Żydów, któremu cudem udało się uciec z pożogi Holokaustu, zapamiętało pruską dewizę wypisaną na sprzączkach pasów hitlerowców: „Gott mit uns”. Jak wiele brudnych pieniędzy wyprano i ile broni sprzedano, obracając banknotami z hasłem „In God we trust”. A dziś? Władimir Putin na stadionie Łużniki wojnę z Ukrainą i mordowanie dzieci argumentował... cytatem z Ewangelii: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. To bluźnierstwo brzmi tym nikczemniej, że… od tych właśnie słów rozpoczął swą lwowską homilię Jan Paweł II: „Wasza ziemia galicyjska, na której w ciągu wieków rozwijał się Ukraiński Kościół Grecko­katolicki, pokryła się, jak mawiał niezapomniany metropolita Josyf Slipyj, »górami trupów i rzekami krwi«. Przykład męczenników z różnych okresów historii, a zwłaszcza z minionego stulecia, poświadcza, że męczeństwo jest najwyższą miarą służby Bogu i Kościołowi. (…) Sam byłem w młodości świadkiem tej swoistej »apokalipsy«. Moje kapłaństwo już u samego początku było w jakiś sposób naznaczone wielką ofiarą niezliczonych mężczyzn i kobiet mojego pokolenia. Pamięć o nich nie może zaginąć, bo jest błogosławieństwem. Należy im się nasz podziw i wdzięczność. Są znakiem nadziei dla naszej epoki i dla przyszłych czasów. Dowiedli, że miłość jest silniejsza od śmierci”.

Niet!

Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego potępił w ostrych słowach pomysł papieskiej pielgrzymki, a rzecznik tej wspólnoty powiedział wprost: „Naród ukraiński wystarczająco twardo stoi przy swojej tradycyjnej wierze i nie potrzebuje, aby jakaś siła zewnętrzna stawała się katalizatorem jego dążenia do odrodzenia duchowego”. Hm, skąd my znamy tę narrację? Jak pokazało życie, zaledwie krok dzieli ją od stwierdzenia, że to „odrodzenie duchowe” należy wprowadzić wedle zasady „russkij mir albo śmierć”. Jak widać, historia zatacza koło. W przeddzień wizyty papieża na Ukrainie odbyły się cztery duże potępiające ją demonstracje, a moskiewski patriarchat przygotował konkurencyjną bratnią wizytę Aleksego II na Białorusi. Modlono się na niej o „jedność w wierze słowiańskich narodów Białorusi, Rosji i Ukrainy”.

Jan Paweł II przypomniał, że to Kijów, a nie Moskwa, jest sercem ruskiego prawosławia. Nie zważając na wspomniane prowokacje, szczególną uwagę poświęcił jedności chrześcijan. W czasie przywitania z prawosławnymi Ukraińcami powiedział wprost: „Padając przed wspólnym Panem, wyznajemy nasze winy. Prosząc o przebaczenie błędów popełnionych w odległej i niedawnej przeszłości, zapewniamy z naszej strony o wybaczeniu wycierpianego przez nas zła”.

We Lwowie padły mocne słowa polsko-ukraińskiego pojednania: „Odczuwamy głęboką wewnętrzną potrzebę uznania różnych przejawów niewierności ewangelicznym zasadom, jakich nierzadko dopuszczali się chrześcijanie pochodzenia zarówno polskiego, jak i ukraińskiego, zamieszkujący te ziemie. Czas już oderwać się od bolesnej przeszłości! (…) Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy gotowi będą stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli”.

W identycznym tonie wypowiedział się reprezentujący grekokatolików kard. Lubomyr Huzar: „Niektórzy synowie i córki Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, ku naszemu ogromnemu żalowi, świadomie i dobrowolnie wyrządzili krzywdę swoim bliźnim spośród swego narodu czy innych narodów. Za nich wszystkich w twojej obecności, Ojcze Święty, pragnę w imieniu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego prosić o przebaczenie Pana i Stworzyciela, a także o przebaczenie tych, których w jakiś sposób skrzywdziliśmy my, synowie i córki naszego Kościoła, żeby już nie ciążyła na nas straszliwa przeszłość”.

Jesteście bramą

Wizyta była szczególnie ważna dla Kościoła greckokatolickiego, który już rok po zakończeniu II wojny światowej siłą został włączony do Cerkwi prawosławnej. NKWD aresztowało wszystkich unickich biskupów i aż 800 z 2300 kapłanów.

„Papież przypomniał Ukraińcom tożsamość narodową, ciągłość historyczną, przywrócił pamięć, żaden z polityków ukraińskich i żaden z ojców Kościoła, obojętnie jakiego wyznania, nie zdobył się na tego rodzaju majstersztyk, jeśli chodzi o przedstawienie historii w sposób całkowicie zrozumiały dla każdego Ukraińca. Papież odkrył przed Ukraińcami to, co napawa ich dumą” – opowiadał tuż po wizycie urodzony w Kołomyi publicysta prof. Bohdan Osadczuk.

„Słowo »Ukraina« zawiera w sobie przypomnienie o wielkości waszej ojczyzny. Poprzez swoją historię świadczy ona o szczególnym powołaniu granicznym i roli bramy między Wschodem i Zachodem. Ukraina ma oczywiste powołanie europejskie, podkreślone przez chrześcijańskie korzenie waszej kultury” – przypominał Jan Paweł II. „Narodzie zamieszkujący tę ziemię, nie zapomnij o tym!”.

Jak mocno dziś, gdy kraj spływa krwią, brzmią papieskie słowa: „Wolność jest wymagająca i w pewnym sensie trudniejsza niż niewola! (…) Pozdrawiam ciebie, Ukraino, dzielny i nieustępliwy świadku przywiązania do wartości wiary. Ile wycierpiałaś, by obronić w trudnych czasach wolność wyznawania wiary!”.

Dziś, gdy naród ukraiński płaci ogromną cenę za „bycie bramą” i opowiedzenie się za światem zachodnich wartości, słowa Jana Pawła II, które wypowiedział w czerwcu 2001 roku brzmią jak proroctwo: „Pragniemy złożyć hołd męczennikom i dziękować Bogu za ich wierność. Podobnie jak ziarno zboża wpadłszy w ziemię obumiera, aby dać życie kłosowi, tak i oni złożyli w ofierze swoje życie, by Boża niwa obrodziła obficiej nowym żniwem”. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.