Bracia do odzysku

Jacek Dziedzina

|

GN 12/2022

publikacja 24.03.2022 00:00

W samym środku barbarzyńskiej napaści Rosji na Ukrainę myśleć o pojednaniu obu narodów? W latach 2018–2019 w Paryżu grupa intelektualistów z Rosji, Ukrainy i Europy Zachodniej zapoczątkowała taki proces. Czy nowa agresja zaprzepaściła tamto doświadczenie?

Bracia do odzysku istockphoto

Pod deklaracją o takiej treści podpisali się Rosjanie i Ukraińcy: „Uważamy rosyjską okupację, a następnie nielegalną aneksję Krymu i otwarcie konfliktu zbrojnego w Donbasie za naruszenie traktatów międzynarodowych i dwustronnych oraz integralności terytorialnej Ukrainy. Warunkiem pokoju jest zaprzestanie wojny i przywrócenie suwerenności Ukrainy nad całym jej terytorium. Rozumiemy również, że aby osiągnąć trwały pokój, konieczne jest nie tylko rozwiązanie obecnego konfliktu, ale także zaangażowanie się w otwarty dialog na temat spornych kwestii historycznych, które często są przedmiotem spekulacji i propagandy. Uważamy również, że konieczne jest porzucenie mitologii, które wykluczają się nawzajem, i przyjęcie prawdziwej i zrównoważonej koncepcji historii. Pomoże to podnieść świadomość narodową z obecnego błędnego koła chronicznej, fizycznej i intelektualnej przemocy”.

Rosyjskie pióra, które podpisały w 2018 r. tę deklarację, to jakaś garstka ocalonych, myślących jeszcze niezależnie, na morzu postsowieckiego zakłamania. Ale to od takiej garstki, wybiegającej odważnie w przyszłość, zaczynają się najczęściej procesy, które mogą przynieść owoce w przyszłości. Czy dziś, patrząc na morderstwo dokonywane przez Rosjan z zimną krwią na Ukraińcach i Ukrainie, można mieć nadzieję na kontynuację tej drogi do pojednania?

Nadzieja na gruzach

Wojna w Ukrainie trwa de facto od 2014 r. Seria spotkań w paryskim Collège des Bernardins, mających na celu szukanie dróg pojednania, wydarzyła się zatem w samym środku trwającego konfliktu. Mimo wszystko okres przed 24 lutego 2022 r. można dziś uznać za zupełnie inną epokę – otwarta inwazja Rosji na całą Ukrainę przeniosła nas w nową erę. A raczej cofnęła mocno w czasie. Bo skala rosyjskiego barbarzyństwa i nazistowski w istocie zapał, by „rozwiązać kwestię ukraińską”, zaczyna przypominać najbardziej mroczne lata XX wieku. Dlatego trudno wyobrazić sobie, by w tym momencie Ukraińcy i Rosjanie, nawet ci, którzy tak samo negatywnie patrzą na Putina i politykę Moskwy, mogli usiąść do stołu rozmów, by snuć wizję nie wiadomo jak odległej przyszłości. Dziś pierwszym celem Ukraińców jest przetrwanie. – Jeśli ktoś mnie bije, to muszę się bronić, a nie tworzyć komisję pojednania. Poza tym dominuje przekonanie, że obecny czas trzeba maksymalnie wykorzystać, by pokazać prawdziwą twarz putinowskiej Rosji, to jest ten moment, kiedy Europa może wreszcie przejrzeć na oczy – mówi o. Wojciech Surówka OP, który uczestniczył w paryskich rozmowach jako jeden z przedstawicieli krajów z UE. Czy zatem w samym środku wojny wypada w ogóle mówić o perspektywie pojednania? Czy Ukraińcy będą jeszcze chcieli rozmawiać o tym na gruzach Mariupola, Charkowa, chowając ciała swoich bliskich w zbiorowych mogiłach? Nikt w ich imieniu i za nich nie ma prawa czegoś takiego planować. – Ale jednocześnie Antoine Arjakowski [gospodarz paryskich sesji, dyrektor ds. badań w Collège des Bernardins – przyp. J.Dz.] mocno wierzył, że proces pojednania trzeba zaczynać już teraz, a nie czekać, aż skończy się wojna – mówi o. Surówka. „W oparciu o doświadczenia pojednania francusko-niemieckiego i polsko-niemieckiego chcielibyśmy zapoczątkować sprawiedliwy i prawdziwy dialog ukraińsko-rosyjski. Mamy nadzieję doprowadzić do pojednania pamięci” – pisali w 2018 r. uczestnicy paryskich spotkań. Pamiętamy, że o pojednaniu niemiecko-francuskim wielcy wizjonerzy po obu stronach myśleli wtedy, gdy bomby spadały na europejskie miasta.

Jedno jest pewne: aby zapoczątkowany w Paryżu proces mógł być kontynuowany, Ukraińcy muszą wygrać tę wojnę. Każdy kolejny miesiąc czy rok pod rosyjską okupacją będzie oddalał taką perspektywę o kolejne lata.

Człowiek człowiekowi

Komisja Prawda, Sprawiedliwość i Pojednanie między Rosją a Ukrainą z mediacją UE powstała z inicjatywy paryskiego Collège des Bernardins, Akademii Mohylańskiej z Kijowa, Katolickiego Uniwersytetu Ukrainy ze Lwowa oraz Międzynarodowego Stowarzyszenia „Memoriał” z Moskwy. W przeciwieństwie do rozmów prowadzonych na szczeblu przywódców w formacie normandzkim, Komisja zaangażowała członków społeczeństwa obywatelskiego, rektorów uczelni, uznane i szanowane instytucje, duchownych oraz zawodowych dyplomatów. Ze strony rosyjskiej byli to m.in. Nikołaj Epple, kulturolog; Irina Karatsuba, historyk; Nikita Petrow, historyk; Olga Sedakowa, poetka; Andrej Zubow, historyk. Ze strony ukraińskiej: Borys Gudziak, historyk; Georgij Kowalenko, teolog; Konstantin Sigow, filozof; Oleg Turij, historyk, czy Jewstratij Zoria, arcybiskup Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego. Oprócz tego kilka osób z Europy Zachodniej, w tym z Polski dzisiejszy felietonista GN Wojciech Surówka OP. „Komisja starała się zorganizować dialog, który nie opiera się na relacji sił, ale głównie na obiektywnej diagnozie źródeł konfliktu i na wzajemnych korzyściach z leczenia pamięci”, napisali autorzy we wstępie do raportu, podsumowującego cztery sesje z lat 2018–2019. Pierwsze trzy sesje poświęcone były głównym przyczynom konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, podczas gdy czwarta koncentrowała się na wypracowaniu rozwiązań wyjścia z kryzysu na poziomach militarnym, dyplomatycznym i gospodarczym. W tej ostatniej części pojawiło się 10 postulatów – od edukacji historycznej, przez wezwanie do przyspieszenia integracji Ukrainy z NATO (!), po zaangażowanie międzynarodowych instytucji finansowych i państw w rozwój ukraińskiej gospodarki, również na terenach obejmujących Donbas.

Mapa drogowa

Dziś przynajmniej część tych postulatów wydaje się niemożliwa do zrealizowania – wiadomo, że Ukraina jest gotowa zadeklarować rezygnację z aspiracji do NATO, a i kraje Sojuszu nie wykazują woli przyjęcia Ukrainy do swojego klubu. Choć można sobie wyobrazić, że w razie całkowitej klęski Rosji i jej bankructwa, po skolonizowaniu jej przez Chiny, może się okazać, że USA zaczną traktować Ukrainę poważnie i lobbować wśród sojuszników, by włączyć ten kraj do NATO. Wtedy Ukraina stałaby się wschodnią flanką Sojuszu, stanowiąc dla Zachodu bufor przed chińskim konkurentem. Niezależnie od aktualności części postulatów lub potrzeby ich aktualizacji wypracowane przez Komisję Pojednania punkty można potraktować jako zarys mapy drogowej, do której będzie można wrócić po – chcemy wierzyć – zawieszeniu broni i podpisaniu traktatu pokojowego. Oczywiście same środowiska intelektualne i religijne nie będą w stanie doprowadzić do pojednania ukraińsko-rosyjskiego bez zmiany na szczytach władzy w Rosji. Odejście nie tylko Putina, ale i złamanie całego stworzonego przez niego systemu, który generuje kolejne konflikty, jest warunkiem koniecznym. Ale też nawet najbardziej rewolucyjne zmiany na Kremlu nie będą w stanie zagoić ran i sprawić, by mimo doznanych krzywd Ukraińcy mogli spojrzeć na Rosjan jako na „braci odzyskanych”. W takim procesie niezbędne jest tworzenie odpowiedniego gruntu, mającego dobre osadzenie w intelektualnym namyśle, odważnym wybieganiu do przodu oraz – z punktu widzenia wierzących – modlitwie i pragnieniu przebaczenia ze względu na wiarę w Chrystusa.

Metody na Cyryla

Aspekt religijny bardzo mocno podkreślał gospodarz wszystkich czterech sesji – Antoine Arjakowski. Jego zdaniem bez nadania wymiaru religijnego temu procesowi prawdziwe pojednanie nie będzie możliwe. Dziś brzmi to szczególnie wymownie, gdy deklaracje patriarchy Cyryla, jawnie wspierającego agresję Putina, jeszcze bardziej podzieliły świat prawosławny. – Uczestnicy paryskich sesji podkreślali, że w tym procesie pojednania jest szansa również dla rosyjskiego prawosławia, które w ten sposób może odnaleźć swoją żywotność, bo sami Rosjanie przyznawali, że patriarchat moskiewski przez uwikłanie w politykę zniszczył możliwość odbudowy życia religijnego – mówi o. Wojciech Surówka. Arjakowski w tekście opublikowanym w „La Croix” w marcu tego roku, a więc już w czasie trwającej obecnie agresji, pisze otwarcie, że jego zdaniem „rola Kościołów w pojednaniu między Rosją a Ukrainą jest kluczowa”. Nie tylko dlatego, że chrześcijanie są szczególnie powołani do budowania jedności, nawet na gruzach nienawiści, ale przede wszystkim dlatego, że podziały religijne są jedną z przyczyn trwającej wojny. „Konflikt na Ukrainie byłby zupełnie inny bez komponentu religijnego. Od Soboru Florenckiego w 1441 r. do schizmy w 2018 r. rywalizacja między Kościołami prawosławnymi ukształtowała historię obu narodów i uzasadniła hegemoniczną postawę Władimira Putina”, pisze Arjakowski.

Im szybciej zakończy się obecny mord na narodzie ukraińskim, tym większa szansa na wznowienie procesu zapoczątkowanego w Paryżu. Przeciągający się konflikt może zaprzepaścić tę szansę na całe dekady, a nawet stulecia. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.