Wschodnie okno Watykanu

Jacek Dziedzina

|

GN 11/2022

publikacja 17.03.2022 00:00

Staram się ufać, że z wysokości Watykanu zazwyczaj widać więcej i głębiej. Coraz trudniej mi jednak zrozumieć, dlaczego akurat widok na Rosję zasłania gęsta mgła.

Wschodnie okno Watykanu istockphoto

Nigdy nie miałem głębokiego przekonania, że dyplomacja to jest akurat to narzędzie, które Kościołowi jest koniecznie potrzebne. Owszem, można wskazać wiele przykładów, gdy dyplomacja watykańska okazała się pomocna w różnych negocjacjach (pisałem o tym w jednym z poprzednich numerów). O wielu zakulisowych i dyskretnych działaniach, które być może uratowały pokój, zapewne nigdy się nie dowiemy. Mimo wszystko jednak, jak mi się wydaje, sama natura dyplomacji (wymagająca używania pewnych eufemizmów i okrągłych formułek) stoi w pewnej kontrze do zasadniczej misji Kościoła – ewangelizacji, głoszenia w porę i nie w porę, nazywania po imieniu rzeczywistości, bez oglądania się na wielkich tego świata.

Pomimo tych wątpliwości starałem się wierzyć, że jest jakaś mądrość w tym, że Kościół nie rezygnuje również z tego narzędzia wpływania na rzeczywistość. To zaufanie przechodzi jednak próbę w sytuacji, gdy kolejny raz zderzamy się z realiami tzw. ostpolitik – wschodniej polityki Watykanu. Zadaję sobie pytanie, czy to problem samej natury dyplomacji, która nie pozwala nazwać po imieniu agresywnej polityki Rosji, czy raczej słabość samej polityki wschodniej Watykanu i związanych z nią nadziei na utrzymanie dialogu z Moskwą i rosyjskim prawosławiem.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.